[ Pobierz całość w formacie PDF ]

charakter. Zauroczenie Krista bardzo go zaniepokoiÅ‚o. Ta kobie­
ta obudziła w nim głęboko skryte, pierwotne pożądanie, którego
nawet nie próbował zrozumieć.
Gdy weszli do apartamentu, Connor pomyślał, że to wielkie
łoże jest rozpaczliwie zimne i puste.
Niemal z ulgą powitał trzaśniecie drzwi od łazienki. Niestety,
wyobraznia natychmiast podsunęła mu wizjÄ™ Kristy, zmysÅ‚o­
wym ruchem wyślizgującej się z obcisłej sukienki.
Musiał jakoś zapanować nad sobą. To sprawiło, że wpadł na
pewien pomysł.
Niecierpliwie zastukał do łazienki.
- Masz jakiś strój sportowy? - zapytał.
- Przecież nie mam swojej walizki, zapomniaÅ‚eÅ›? - Po krót­
kiej pauzie dodaÅ‚a z wahaniem: - Ale mam te czerwone teni­
sówki. A o co chodzi?
- W hotelu można dostać takie rzeczy. Powiem recepcjoni­
stce, żeby ci to załatwiła.
- A co z fotografami?
- WÄ…tpiÄ™, byÅ›my na nich wpadli. WyglÄ…dali na takich, któ­
rzy wolą przesiadywać w barze.
Connor zadzwonił po obsługę. Natychmiast zapewniono go,
że hotel z największą przyjemnością podaruje im parę szortów
i firmowy podkoszulek. Dodatkowo, ponieważ do zamiany ba­
gażu doszło z winy szofera, hotel pokryje wszystkie koszty
zwiÄ…zane z czyszczeniem sukni i odnalezieniem wÅ‚aÅ›ciwej wa­
lizki.
Burczenie w żołądku uświadomiło mu, że od śniadania nic
nie jedli. Po co cierpieć, skoro Myford i tak pokryje wszystkie
wydatki? Nie był pewien, co chciałaby zamówić Krista, dlatego
na wszelki wypadek poprosiÅ‚ o przyniesienie wszystkich zim­
nych zakÄ…sek z bufetu. Gdy koÅ„czyÅ‚ rozmowÄ™, z Å‚azienki wysz­
Å‚a Krista, owiniÄ™ta w hotelowy, biaÅ‚y szlafrok. ByÅ‚a to z pew­
nością kreacja dużo skromniejsza od błyszczącej sukni, lecz
Connor i tak nie mógÅ‚ oderwać oczu od ubranej w niÄ… dziew­
czyny.
SiÄ™gnęła do podrÄ™cznej torby i wyjęła parÄ™ czerwonych te­
nisówek.
- Mam do nich duży sentyment, czego to one nie widziały!
- I pewnie jeszcze wiele zobaczÄ…. - Dopiero gdy Connor
zauważył; że Krista się rumieni, zrozumiał, że jego wypowiedz
mogła zabrzmieć dwuznacznie. - Nie miałem niczego złego na
myśli - zastrzegł się natychmiast.
i
- Coś podobnego, zazwyczaj nie jesteś tak miły. - Krista
podeszÅ‚a do walizki i delikatnie wÅ‚ożyÅ‚a do niej sukniÄ™. - Cie­
kawe, czy kiedykolwiek pozbędę się tego poczucia winy.
- Z jakiego powodu?
Connor nachylił się i wyjął swój sportowy strój.
- To głupio nosić rzeczy zupełnie obcej kobiety.
- Przecież ona i tak się o tym nigdy nie dowie.
- Nie o to chodzi.
Connor postawiÅ‚ nie wdawać siÄ™ w dalszÄ… dyskusjÄ™. Rozu­
miaÅ‚ skrupuÅ‚y Kristy, a jej uczciwość wzbudzaÅ‚a w nim szacu­
nek. Czasami bywała uparta i zgryzliwa, lecz równocześnie
emanowaÅ‚o z niej peÅ‚ne ciepÅ‚a Å›wiatÅ‚o. Nawet najbardziej zapra­
wiony w bojach wilk morski czasami z utęsknieniem wypatruje
latarni, która wskaże mu drogę do macierzystego portu.
Dom. Boże Narodzenie przesycone zapachem domowego
ciasta, zamiast naprÄ™dce przygotowanej w mikrofalówce prażo­
nej kukurydzy. Connor pogrążył się w marzeniach.
Głośne pukanie do drzwi ściągnęło go z obłoków na ziemię.
W drzwiach stał pracownik hotelu, ubrany w ciemny uniform
przyozdobiony białą szarfą i imponujący turban.
Mężczyzna ustawił na stoliku do kawy olbrzymi półmisek
pełen owoców, warzyw i serów. Na drugim półmisku piętrzyły
siÄ™ kanapki, krewetki i plastry różnego rodzaju miÄ™siwa. W ko­
szyku było kilka gatunków chleba i bułeczki.
- O rany! - krzyknęła Krista. - Kto to wszystko ma zjeść?
- Możemy spróbować - zaproponował Connor.
Pracownik hotelu podaÅ‚ im jeszcze podkoszulek, szorty i pa­
rę skarpetek. Pózniej zabrał walizkę i obiecał jak najszybciej
wyjaśnić pomyłkę z bagażem.
- I to by było na tyle - podsumowała Krista.
- Co, żal ci tej sukienki? Przecież możesz sobie taką kupić.
- Gdzie miałabym się w niej pokazywać?
- Słuszna uwaga. Cofam swoje słowa.
- Jestem wzruszona wspaniaÅ‚omyÅ›lnoÅ›ciÄ… Myforda - po­
wiedziała Krista, zabierając się z apetytem do jedzenia.
- Niepotrzebnie. On może sobie na to pozwolić.
Connor z trudem powstrzymał się, by nie podać jej wprost
do ust wspaniałej, dorodnej truskawki.
Krista siedziaÅ‚a na podÅ‚odze ze skrzyżowanymi nogami i jad­
ła krewetki. W szortach i podkoszulku wyglądała jak nastolatka.
Jak to możliwe, że ta kobieta może w krótkim czasie tak zupeÅ‚­
nie się zmienić? Jeszcze przed chwilą wyglądała jak zmysłowy,
hollywoodzki wamp... a teraz sprawiała wrażenie niewinnego
podlotka.
- Wiesz, tutaj wolno korzystać z mebli - zÅ‚oÅ›liwie stwier­
dził Connor.
- Meble mam w domu, ale czasami brakuje mi dawnych
chwil z czasów studiów, kiedy czÄ™sto siadywaÅ‚yÅ›my na po­
dłodze.
- Mnie tego nie brakuje.
- No pewnie, bo to coÅ›, co masz w swoim domu, nawet nie
zasługuje na miano mebli. - Chcąc zatrzeć niemiły ton swoich
słów, Krista szybko zmieniÅ‚a temat. - Wiem, że dÅ‚ugo pracowa­
łeś w policji i że jesteś rozwiedziony, choć oczywiście twoje
życie prywatne to nie moja sprawa.
Mówiąc to, miała nadzieję, że skłoni Connora do zwierzeń.
On jednak nie zamierzał jątrzyć ledwie zagojonych ran.
- To stare dzieje - stwierdził krótko.
- Gdzie się wychowywałeś? - drążyła dalej.
- Na ranczu w Montanie.
- Lubiłeś wiejskie życie? Wiesz, wydaje mi się, że to do
ciebie jakoÅ› pasuje.
Krista sięgnęła po nadziewaną bułeczkę.
- Nie wiem, jakie romantyczne legendy słyszałaś o życiu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \