[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie bój się  powiedział, widząc, \e wzdrygnęła się, kiedy wjechał
między wysokie świerki.  Znam te tereny jak własną kieszeń. Tu jest przejazd na
skróty do rancza chłopców.
Siedziała cicho, ufając jego ostro\ności i umiejętności jazdy w takich
warunkach. Wjechali na szczyt wzniesienia, skąd rozciągał się zapierający dech
w piersi widok na doliny, w których błyszczały oczka małych jeziorek.
Niebawem przejechali obok opuszczonych zabudowań i zardzewiałych
wagoników nale\ących do nieczynnej kopalni.
 Tu była kiedyś kopalnia złota  poinformował Jennifer Ben.
 A ty próbowałeś znalezć tu złoto?
 Nie miałbym na to czasu  odparł z uśmiechem.  Ciągle muszę szukać
jakiejś zabłąkanej krowy czy owcy.
Zje\d\ali ju\ z góry, kiedy zobaczyła ogrodzenie, a za nim kilka niskich
budynków.
 To jest właśnie ranczo Bar-B.
 Chcesz się z kimś zobaczyć?
 Muszę sprawdzić, czy chłopcy nie potrzebują pomocy  odparł
wymijająco.
Podjechali bli\ej, a wtedy wybiegło im naprzeciw trzech niedu\ych
chłopców. Ben wyskoczył z d\ipa i uściskał ich na przywitanie, ona zaś ostro\nie
wysiadła, sięgnęła po kule i oparła się na nich.
 To pana dziewczyna?  spytał jeden z chłopców, mały blondynek,
najwyrazniej przechodzący mutację.
 To moja przyrodnia siostra  odparł Ben.  Jennifer, poznaj Johnny ego,
Petera i Lorenzo.
 Cześć  powiedziała, podając im dłoń i jednocześnie opierając się
mocniej na kuli.
 Budujemy fort ze śniegu  zawołał Renzi, ciągnąc Bena za rękaw. 
Niech pan nam pomo\e.
 Muszę najpierw porozmawiać z dyrektorem, czy jest coś do zrobienia.
Jeśli nie, to wrócę i wam pomogę.
Chłopcy odbiegli, a Ben podszedł do Jennifer i wziął ją na ręce.
 Mogę iść sama  powiedziała.
 Tak będzie bezpieczniej. Mogłabyś się poślizgnąć  odparł, wiedząc
dobrze, \e kłamie. Po prostu nie mógł oprzeć się chęci dotykania jej, trzymania w
ramionach. Wszedł z nią do kuchni, gdzie Derek mieszał coś w wielkim garnku.
 Zwietnie, \e jesteś  powiedział, patrząc na Jennifer z nie ukrywaną
ciekawością.
 Jennifer, to Derek Hansen. On właśnie kieruje tym domem. Derek,
poznaj moją przyrodnią siostrę, Jennifer.
 Powiedziałbym raczej, \e ten dom mną kieruje.
 Przepraszam za mój wygląd, ale miałam wypadek, kiedy tu jechałam 
odezwała się.  A z rzeczy Bena od biedy mogę wło\yć tylko koszulę.
 I tak wspaniale pani wygląda  powiedział Derek.  Mamy taki zapas
d\insów dla chłopców, \e moglibyśmy otworzyć sklep. Zaraz coś dla pani znajdę.
 Będę wdzięczna, ale nie chciałabym sprawiać kłopotu.
 To \aden kłopot, o ile uda mi się najpierw zapędzić tego faceta do roboty.
 Czy\byś potrzebował pomocy?
 Martin zachorował i nie jest w stanie gotować, a poza tym zepsuł się
termostat centralnego ogrzewania.
 Nie wszystko naraz  odparł Ben ze śmiechem.  Nie wiem, czy
poradziłbym sobie z gotowaniem dla tej twojej czeredy, ale zobaczę, co z tym
termostatem.
 A ja mogę pomóc przy gotowaniu  powiedziała Jennifer, zdejmując
kurtkę i rękawice.
 Nie musi pani nic robić  zaprotestował Derek.
 Nie przywiozłem cię tutaj do roboty  poparł go Ben.
 Lepiej zobacz, co z tym termostatem  odparowała, idąc umyć ręce.
Mę\czyzni spojrzeli na siebie, skinęli głowami i wyszli z kuchni. Ben
poszedł do d\ipa po skrzynkę z narzędziami, zaś Derek udał się po d\insy.
Pół godziny pózniej termostat był ju\ naprawiony. Wchodząc do kuchni,
usłyszał wesołe głosy i śmiechy. Zobaczył Jennifer ubraną w biały fartuch, w
otoczeniu kilku chłopców. Obok niej stojący na krześle Renzi mieszał coś w
garnku. Peter, tak\e w fartuchu, ubijał jajka w szklanej misce.
 Ostro\nie, nie oparz się  ostrzegła.
 Mo\emy potem wylizać miskę?  spytał Johnny, który właśnie napełnił
cukiernicę. Timmy stał na krześle przy zlewie i mył talerze, zaś Gregg
obserwował, jak Renzi z namaszczeniem miesza coś w garnku.
 Czy to ju\ moja kolej?  spytał, zerkając na tykający minutnik.
 Poczekaj jeszcze trochę  odparła Jennifer.
 Ja te\ chcę mieszać!  wołał Peter.
Ben przyglądał im się w milczeniu. Wyglądało na to, \e Jennifer wszystko
świetnie sobie zorganizowała. Chłopcy pracowali z zapałem, a ona co chwila
odwracała się, \eby mieć ich pod pełną kontrolą. Westchnął i wyszedł z kuchni,
nie chcąc im przeszkadzać.
W ciągu tego dnia wiele razy mógł zaobserwować, jak Jennifer dzielnie
pracuje. Pomagała nakrywać do obiadu pomimo bolącej nogi, po obiedzie czytała
bajki przedszkolakom. Widział, jak szesnastoletni Todd stara się być jak najbli\ej
niej, szczególnie przy obiedzie. Pod wieczór Ben spytał Derka, czy mógłby wziąć
Renziego do siebie na parę dni.
 Odwiozę go pod koniec tygodnia.
 Jasne. To miło z twojej strony. Wiesz, Jennifer świetnie sobie radzi z
chłopcami. Jeszcze chwila, a Todd pewnie spróbowałby umówić się z nią na
randkę.
 Czy ona nie jest dla niego troszkę za stara?  spytał Ben ze śmiechem.
 On tak na pewno nie uwa\a.
W końcu cała trójka wsiadła do samochodu. Todd nie spuszczał wzroku z
Jennifer i energicznie pomachał jej ręką na po\egnanie.
 Wpadłaś mu w oko  powiedział Ben, zawracając d\ipa.
 Przecie\ to dziecko  odparła ze śmiechem.
 Ma szesnaście lat. Nie tak dawno sama byłaś w tym wieku.
 Od tamtej pory minęło dziewięć lat, a właściwie całe wieki. Właśnie
wtedy mama wyszła za mą\ za Westona.
 Będziemy mogli w coś zagrać, jak dojedziemy?  wtrącił się Renzi.
 Oczywiście  odparł Ben bez namysłu.  Mam nadzieję, \e znasz jakąś
grę  szepnął do Jennifer. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \