[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tego, co zostało z góry ustalone. Kobiecie, która miała mniej do powiedzenia
od mężczyzny, szybciej wyczerpał się zasób tekstu i po prostu zaczęła swoją
paplaninę od początku.
Holocon Jean powstał jakieś piętnaście lat przed holoconem Mailera. Ona
mówiła z czasu, gdy byli jeszcze małżeństwem, on natomiast w ileś lat po
rozwodzie. Każdy wizerunek wypowiadał się w oderwaniu od drugiego 
nigdy nie było miedzy nimi dialogu...
Te banalne wnioski przeleciały mi przez myśl i zniknęły.
Zajęły mnie ważniejsze problemy.
Wraz ze swą krzątaniną wokół posiadania odszedł człowiek Drugiej Ery.
Przeminęli także boscy Korlewalowie. Przynajmniej tak nam się zdaje.
Otaczają nas ich wytwory, po samych jednak Korlewalach nic nie zostało.
Tak jak nam niedostępny jest nawet ślad po nich, ja nie istniałem dla Jean i
Mailera, choć w pewien sposób na mnie reagowali.
Jako Poszukiwacz Pierwszej Kategorii wykonałem swoje zadanie z
nawiązką. Uzyskałem ostateczną całość większą od poszczególnych części
razem wziętych: Odnalazłem to, co moja wesoła znajoma nazwała tajemnicą
wszechświata.
Podobnie jak wizerunki, które oglądałem, galaktyczny rodzaj ludzki był
zaledwie projekcją. To Korlewalowie nas stworzyli  nie jako oryginalne
Strona 14
Brian W. Aldiss - Pozory %7łycia
stworzenia obdarzone wolną wolą, lecz jako swego rodzaju reprodukcje.
Nigdy nie da się tego dowieść, to sprawa wyłącznie intuicji. A ja nauczyłem
się mojej intuicji zawierzać. Tak jak owe uwięzione wizerunki, rodzaj ludzki
słabnie stopniowo, coraz gorzej słysząc zaprogramowane odpowiedzi. Tak
jak oni, dryfujemy wszyscy w coraz większym oderwaniu od siebie, tracąc
wyrazistość. Tak jak oni jesteśmy przeklęci aż do zródła, ponad gruzami
przeszłości, ponieważ kopiom nie jest dana twórcza przyszłość.
Oto było moje gigantyczne uproszczenie, moje zjednanie z otaczającym
wszechświatem 1 Rozkwit poprzedzający upadek.
Ależ nie, moja idea jest bezsensowna! Coś mnie opętało! Wnioskowanie
pozbawione było jakichkolwiek podstaw. Wiem, że nie ma ostatecznej
tajemnicy wszechświata; w każdym razie, jeśli przyjmiemy, że ludzkość to
tylko wytwór Korlewalów, kto w tej sytuacji  wytworzył ich samych?
Pierwotne pytanie zaledwie cofnęło się o jeden stopień.
Każdy jednak poziom istnienia posiada klucz do swej zasadniczej zagadki.
Owe klucze pozwalają różnym postaciom życia albo wznieść się. na skali
egzystencji, albo znalezć się w położeniu bez wyjścia  rozkwitnąć lub ulec
zagładzie.
Ja odnalazłem klucz, który przywiódłby rodzaj ludzki do uwiądu i śmierci.
Bo wszechświat nie jest ludziom dany, jedynie drobny jego wycinek.
Opuściłem muzeum. Na pokładzie mojego statku odleciałem z Normy. Nie
udałem się w drogę powrotną do rodzimego świata. Zamiast tego
wyruszyłem na odludną planetę, na której zamierzam doczekać końca moich
dni, z nikim się nie komunikując. Niech sądzą, że spotkało mnie jakieś
osobiste nieszczęście, a nie że wpadłem na trop powszechnej katastrofy.
Gdybym się tym z kimś podzielił, poczucie rozkładu, które tkwi we mnie,
mogłoby się rozprzestrzenić.
I to nieodwołalnie.
Byłem do tego stopnia zdruzgotany psychicznie, że dopiero kiedy dotarłem
do tej jałowej ziemi, przypomniałem sobie, czego zaniedbałem w muzeum.
Zapomniałem wyłączyć holocony.
Mogą tam tak stać i ciągnąć swoją nie kończącą się rozmowę, dopóki nie
wyczerpie się energia. Dopiero wówczas dwie gadające głowy zapadną w
błogosławioną nicość i przestaną istnieć.
Ucichną dzwięki, zgasną obrazy, pozostanie cisza.
Przełożyła Katarzyna Heidrich-%7łurkowska
Strona 15 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \