X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stoi w nich przez chwilę, po to tylko, żeby zobaczyć na twarzy matki coś z tamtego
dawnego szczęścia. Teraz, kiedy Vi już jej nie instruuje, Nalia śpiewa dawne pieśni
na swój dawny sposób, a dziew�czyna czasami wślizguje się pod fortepian, by
wyciągnąć się jak niegdyś na dywanie. Teraz jednak czuje się niedo�rzecznie, kiedy
tak leży na podłodze i spogląda na spo�czywającą na pedale matczyną stopę.
 Szczęście?  zwy�kła mówić matka.  Szczęście to bezzębna staruszka z
miseczką pełną zimnej owsianki".
Dziewczyna człapie przez sypialnię matki i opada na jej łóżko. Słońce praży
niemiłosiernie przez otwarte bal-konowe drzwi; chmura komarów wpada do środka.
Pokój pachnie talkiem i jajkami ze śniadania, a ona jest równie nieszczęśliwa jak w
najgorszych chwilach na wyspie.
Nadal ma na sobie piżamę z krótkimi spodenkami. Wkłada ją tylko dlatego, że chce
sprawić przyjemność matce. Po pierwszej lekcji jazdy odłożyła wszystkie ubra-
nia, które ze sobą przywiozła. Znów nosi swoje dawne rzeczy, które wciąż wiszą tam,
gdzie je pozostawiła  tę broderie anglaise, aksamitną zieloną, wszystko, co zdo-
była, co wydębiła ze względu na Naima.
Wyciąga szufladkę nocnej szafki, żeby poszukać stope-ra, którym tak się kiedyś
lubiła bawić. Jednak zamiast nie-go znajduje notatnik. Jest to zwykły, czarny szkolny
ze�szyt; wyjmuje go i otwiera. Strony są wypełnione pismem matki. Zna każdy jego
zakrętas, każdą poprzeczkę, spo�sób, w jaki łączą się słowa, jedno za drugim, oraz te
dziur�kujące kartkę na wylot kropki.
Cofa się na sam początek, przelatuje wzrokiem stronę po stronie, w poszukiwaniu
własnego imienia. Nie ma tam jednak nic o niej  są tylko góry, szaroniebieskie w
porannym słońcu oraz kochanek jej babki, jezioro, wy-łaniający się z mgły
mężczyzna duch. Odczytuje życie matki, ale jej tam nie ma, to opowieść, w której
nawet się nie pojawia.
 Dlaczego leżysz na narzucie?  pyta od drzwi Mau-
de.  Czemu czytasz coś, co do ciebie nie należy?
Dziewczyna podnosi na nią wzrok.
 Kto to taki ten mężczyzna duch?
 Pleciesz głupstwa  mówi Maude, cmokając znaczą�
co.  Na tym świecie nie ma duchów. Są tylko w książ�
kach.
Autobus jedzie biegnącą grzbietem wzniesienia ulicą. Z gór�nego poziomu
dziewczyna przygląda się ludziom na chod�niku. Kiedyś, gdy jechała autobusem z
Maude, widziała leżącego na drodze martwego mężczyznę oraz zgroma-dzony wokół
niego tłumek. Kiedy autobus go mijał, zoba-
czyła, jak jakiś chłopak wkłada dłoń do kieszeni tego nie-żyjącego i wyciąga z niej
pieniądze. Kiedy powiedziała o tym Maude, ta odrzekła tylko:  A co go to teraz może
obchodzić? To już nie jest on. Jego nie ma".
Postanawia wysiąść przy Poczcie Głównej i pójść Com-mercial Road w kierunku
przystani jachtów. Nigdy wcze-śniej nie wolno jej było chodzić samej, więc
zatrzymuje się teraz, żeby popatrzeć na sklepik z rybami i frytkami, na park miejski,
warsztat, w którym reperują auto matki. Kiedy go mija, dwaj mechanicy podnoszą
wzrok i gwiż�dżą.  Halo!  woła jeden z nich.  Już wydoroślałaś, skar�bie?" Ma
za uchem papierosa, jak Dirk. Prawdopodobnie pachnie też tak jak Dirk. Przypomina
to zapach Naima, kiedy ten wraca ze stoczni, a ona lubi sobie pomyśleć, że tak
pachnie pospolity ordynus.
Ostatnio często myśli o pospolitych ordynusach, ina�czej jednak niż kiedyś. Wtedy
przerażało ją to, iż zdawali się oni dokładnie wiedzieć, czego chcą, czego chce ona
sama. Słowa nie miały dla nich żadnego znaczenia. Ist�niały jedynie ich zmysłowe
potrzeby oraz to, w jaki spo�sób zawłaszczały one świat. Dla Dirka ona sama
oznacza pieniądze jej ojca i żonę jej męża.  Co też by oni na to powiedzieli?" lubi
pytać, kładąc dłoń na jej udzie.
Dziewczyna ma na sobie swoją starą sukienkę na ra-miączkach i pantofle na
korkowych koturnach; włosy ze-brała w koński ogon. Zmyła lakier z paznokci stóp i
prze-stała używać pomadki do ust. Jedynie kolczyki tamtej nie-widomej kobiety
wydają się tak pełne życia, jak pełną życia była ona sama, kiedy wysiadała z
samolotu. Rozkosznie cią�żą w uszach, a kiedy idzie, kołyszą się jak wahadła.
W przystani jachtowej widzi Dirka leżącego na plecach pod autem. Przystaje na
krótką chwilę w cieniu szopy
i obserwuje go. Uwielbia zapach tego miejsca  benzyny i ryb, i stęchłej, słonej
wody zatoki.
Nawet nie musi się odzywać. Pod tym względem Dirk jest jak Naim. Może wszyscy
mężczyzni są tacy, zastana-wia się, nawet ojciec. Bo ten często wychodzi na pokład
swojego jachtu akurat w chwili, kiedy matka ją właśnie do niego podwozi.  O jest już
 powiada wtedy matka  wyniucha nas zawsze jak pies".
Jacht ojca jest większy od łodzi Naima. Ma własną win-dę i mały basen, a ona marzy,
by obejrzeć jego wnętrze. On jednak nigdy na to nie pozwoli. Gdyby wpuścił ją na
pokład, powiada, jak wszystkim innym wyrosłyby jej płe-twy i krążyłaby wkoło bez
końca. A jemu już nigdy prze-nigdy nie udałoby się jej pozbyć.
 Jesteśmy dziś wcześniej, co?  rzuca Dirk, podno�
sząc się. Wyciera dłonie w szmatę, którą rzuca zaraz
w otwarte drzwi szopy.  Możemy startować?
Dziewczyna wsiada do samochodu ojca, zapala silnik, cofa i podjeżdża do torów
kolejowych. Wygląda na to, że ojciec zapomniał już, jak wrzeszczała na niego w
Balmo-ral, albo też jest mu to obojętne. Kiedy teraz po nią przy-jeżdża, pozwala jej
prowadzić auto do miejsca, gdzie ma mieć lekcję jazdy.  Gdzie są twoje szykowne
stroje?  pyta.  Stara krowa je gdzieś ukryła?"
Dirk wygląda przez okno, podczas gdy ona manewruje pośród ulicznego ruchu; jest
milczący, markotny. W koń�cu pyta:
 A co będzie pojutrze?
 Pojutrze? Nic. Dlaczego pytasz?
 Chodzi mi o to, czy jeszcze będziesz tu przyjeżdżać?
Dziewczyna otwiera okno, żeby wpuścić do wnętrza
ciepłe powietrze. Jest ono łagodne i wilgotne, i znajome.
A przecież ten świat na zewnątrz jest dla niej równie obcy jak tamta wyspa. Może to
jest właśnie to, co ludzie potra-fią uczynić z tym światem, myśli. Nawet rzeczy, które
się dobrze zna, są w stanie przemienić w coś obcego.
 Dziś po południu mogę zostać dłużej, jeśli chcesz 
odpowiada. Sprawnie radzi sobie z autem, parkuje je dwo�
ma ruchami kierownicą. Mogła zdawać egzamin już przed
tygodniem, postanowili jednak wspólnie, że przeciągną
sprawę tak długo, jak tylko się da.
 W porządku  mówi Dirk  wystarczy.  Idzie w kie�
runku szopy, zmuszając ją w ten sposób, by podążyła za
nim. Potem ona czeka przy drzwiach, podczas gdy on,
polizawszy koniuszek ołówka, zapisuje tym swoim gru�
bym, niewyraznym pismem sumę, jaką za tę lekcję obcią�
ży jej ojca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \

    Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.