[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrobiłem jej rodzicom, poczuje się zdradzona i mnie znienawidzi.
- Nie zdradziłeś jej - oznajmiła zdecydowanie. - A w ostatnich tygodniach zapew-
niłeś jej mnóstwo ciepła i życzliwości. Ona cię kocha.
- Nie. - Odwrócił się do Emily. - Nie mów tak. Nie zasługuję na to.
- Przeciwnie, z całą pewnością na to zasługujesz. To, co się stało, było dziełem
przypadku, na który nikt z was nie miał wpływu. Jedyne, co nam pozostaje w takich sy-
tuacjach, to zapanować nad własną reakcją. Po tragedii stałeś się lepszym, odważniej-
szym, bardziej honorowym człowiekiem. W taki sposób zapracowałeś na miłość Lucia-
ny... i moją.
R
L
T
- Emily, nie... - wychrypiał, ale ona tylko uniosła dłonie, jakby chciała pokazać, że
się poddaje.
- Wiem, że mówiąc to, łamię wszelkie zasady, ale nie umiem udawać ani manipu-
lować. Kocham cię i już.
- Nie możesz - jęknął, chwytając ją za ręce. - Jeśli mnie pokochasz, także twoje ży-
cie legnie w gruzach, a ja... nie mógłbym tego znieść.
Kiedy jednak dotknął dłońmi jej gładkiej skóry, zupełnie zapomniał o rozsądku.
Wbrew sobie otoczył Emily ramionami i przytulił z desperacją tonącego człowieka, który
chwycił się tratwy ratunkowej. Ich usta zetknęły się momentalnie, ciała przywarły do
siebie.
Nieoczekiwanie Luis odsunął się z wysiłkiem od Emily.
- Kochanie... - wyszeptała niespokojnie.
- Nie. - Zachwiał się i cofnął, przyciskając zaciśnięte pięści do skroni. - Christo,
nie powinienem był tego robić. Dobrze wiesz, że nasz związek nie ma szans.
Serce Emily waliło tak mocno, że w całym ciele czuła głuche dudnienie.
- Oczywiście - powiedziała drżącym głosem. - Chodzi tylko o seks. Wierz mi, w tej
chwili nie zależy mi na niczym innym.
Przez chwilę stał nieruchomo, a następnie wziął ją za rękę i poprowadził w głąb
ciemnej plaży. Kiedy kładł ją na kocach w swoim namiocie i rozbierał, czuła się tak, jak-
by tańczyła z aniołami.
Spała niespokojnie, a gdy się ocknęła o świcie, od razu sobie uświadomiła, że Luis
tuli się do jej pleców. Uśmiechnęła się, zaspokojona i usatysfakcjonowana, ale w następ-
nej sekundzie zmarszczyła brwi, gdy na zewnątrz rozległy się męskie głosy. Dotarło do
niej, że to one ją obudziły. Po chwili ktoś uchylił płachtę u wejścia do namiotu i zajrzał
do środka.
Był to Tomas.
Na widok Emily zbladł. W tej samej chwili Luis obudził się i usiadł, mrugając po-
wiekami.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale obawiam się, że chodzi o pańskiego ojca -
powiedział Tomas.
R
L
T
ROZDZIAA CZTERNASTY
Urządzenie podtrzymujące króla przy życiu powoli i systematycznie doprowadzało
Luisa do obłędu. Z głośnika wydobywało się wyjątkowo nieprzyjemne dla ucha piszcze-
nie, towarzyszące każdemu oddechowi chorego. W pokoju panował nieznośny upał. Luis
sztywno wstał z krzesła, podszedł do okna i wyjrzał. Słońce było już wysoko na mgli-
stym niebie. Ile godzin spędził przy łóżku ojca? Już dawno temu stracił rachubę.
- Przepraszam, że przeszkadzam - rozległ się głos Tomasa w progu. - Chyba naj-
wyższy czas, żeby zrobił pan sobie przerwę na kawę. Poza tym przyniosłem panu ubranie
na zmianę.
Luis z pewnym zaskoczeniem zorientował się, że nadal ma na sobie szorty i ko-
szulkę z krótkim rękawem.
- Czy to naprawdę ma znaczenie, jak jestem ubrany? - spytał ze znużeniem i popa-
trzył z niechęcią na garnitur przyniesiony przez sekretarza. - Przynajmniej jest mi wy-
godnie.
- Musimy pamiętać o prasie, proszę pana.
Dziennikarze są na zewnątrz, a w zaistniałej sytuacji trzeba myśleć o odpowiednim
wrażeniu.
Luis zacisnął wargi w bezsilnej złości. Odpowiednie wrażenie. Oczywiście, prze-
cież tylko to się liczy. Z irytacją poszedł za Tomasem do małego salonu po drugiej stro-
nie holu.
- Właśnie wracam ze spotkania z Josefiną i prywatnym sekretarzem króla - oznaj-
mił Tomas, zaparzając kawę. - Uznaliśmy, że nie mamy wyboru. Należy odwołać jutrzej-
sze uroczystości jubileuszowe.
Luis pokiwał głową i ściągnął koszulkę przez głowę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \