[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że opowie mu o wszystkim pózniej. Zadzwonił po samochód i w kilka chwil siedzieli już
na tylnym siedzeniu.
Maeve przybrała uśmiech Mony Lisy i wygładziła spódniczkę na kolanach. Dario z
całych sił starał się powstrzymać wrodzoną niecierpliwość. W końcu nie mógł już dłużej
czekać.
- Musiałaś mnie przetrzymać do ostatniej chwili, tak?
- No, owszem. To tylko taki mały rewanż.
- Powiedz przynajmniej, że nie było strasznie.
Uspokajająco poklepała go po dłoni.
- Widzisz gdzieś krew?
- Nie, ale moja matka nie potrzebuje noża, żeby zadawać rany. Potrafi poszatkować
wrażliwe serce jednym spojrzeniem.
- Już dawno nauczyłam się znosić takie ataki. Powinieneś o tym wiedzieć.
R
L
T
- Chyba nie wiem o tobie jeszcze wielu rzeczy. Od kiedy to moja nieśmiała żona
przeistoczyła się w takiego wojownika?
Pochyliła się i pocałowała go w policzek.
- Od kiedy usłyszała od swojego męża wyznanie miłości.
- Czy mogłoby być inaczej? - wymamrotał z gardłem nagle ściśniętym wzrusze-
niem. - Nie znam nikogo z większym sercem i dziękuję Bogu, że mnie tobą obdarował,
chociaż początkowo byłem zbyt ślepy, by dostrzec swoje szczęście.
- Nieważne, jak zaczynasz, ważne jak kończysz - powiedziała mądrze. - Jesteśmy
razem, a wkrótce będzie z nami nasz syn. Dla mnie to największe szczęście. Opowiedz
mi o nim. Jaki jest teraz? Zmienił mu się kolor oczu? Dalej ma takie gęste włoski?
- Urósł, ma dwa zęby na dole, jeden na górze i raczkuje. Oczka niebieskie jak two-
je, a włoski ciemne i kręcone.
- Już się nie mogę doczekać, kiedy go zobaczę - powiedziała tęsknie. - Myślisz, że
mnie pozna?
Wjechali już na teren lotniska i mknęli na pas, gdzie czekał odrzutowiec.
- Wkrótce się dowiemy. Za trzy godziny będziemy w domu. Zdążymy akurat na
lunch z Giulianą i Lorenzem, którzy też dzisiaj wracają na wyspę.
Kiedy weszli na pokład, okazało się, że lecą z nimi także rodzice. Na stoliku stała
otwarta butelka szampana, a w powietrzu unosiła się aura świętowania.
- Tego się nie spodziewałem - powiedział Dario. - Odniosłem wrażenie, że jeszcze
przez kilka dni zostajecie w Mediolanie.
Celeste skinęła głową.
- Zamierzaliśmy, ale w ostatniej chwili plany uległy zmianie.
Skierował wzrok na Maeve ani trochę niezaskoczoną widokiem teściów.
- Nie jesteś zdziwiona - stwierdził.
- Wcale - odparła beztrosko. - Zaprosiłam twoich rodziców, kiedy odwiedziłam
Celeste dziś rano.
Celeste? Zaprosiłam?
- O... Jest jeszcze coś, o czym powinienem wiedzieć?
R
L
T
Giuliana parsknęła w swój kieliszek. Nic nowego, zawsze była chichotką. Dopro-
wadzała go tym do szału, kiedy byli młodsi.
- Uroczysta kolacja dla naszej szóstki dziś wieczorem - wyjaśniła z uśmiechem
Maeve. - Dzwoniłam od twojej mamy do Antonii. W takiej chwili rodzina powinna być
razem.
- Szampana? - zaproponował Dariowi ojciec.
- Chyba potrzebuję czegoś mocniejszego, tato. Niech będzie szkocka tym razem.
Była już prawie północ. Lekka bryza poruszała cienkimi zasłonkami w otwartych
drzwiach sypialni, a płytki tarasu pod gołymi stopami Maeve były wciąż ciepłe od słoń-
ca. Za morzem, na tunezyjskim wybrzeżu połyskiwały drobne światełka. Kończy się cu-
downy, pamiętny dzień, pomyślała, wdychając słodko pachnące powietrze.
Tak wiele wspomnień. Celeste uśmiechająca się do niej konspiracyjnie przez dłu-
gość kabiny. Zdumiona twarz Daria.
Kiedy przybyli do willi, cała służba czekała przed wejściem, żeby ich powitać. Ma-
ła Cristina, urocza w białej wyszywanej sukience ozdobionej koronką, ucałowała ją w
policzek i nazwała ciocią Maeve, a Enrica, kucharka, poprosiła ją na bok, by skonsulto-
wać menu.
Dario przyniósł Sebastiana i włożył go jej w ramiona. Trzymać go znowu, wdy-
chać jego czysty, słodki zapach, czuć na szyi jego oddech, pulchne paluszki zaciskające
się na jej włosach i ciepło małego ciałka przy swoim, widzieć szeroki uśmiech, już wcale
nie taki bezzębny... to był raj na ziemi, tym bardziej że towarzyszyli jej ci, których ko-
chała z wzajemnością. Lorenzo i Edmondo mrugali, próbując powstrzymać łzy wzrusze-
nia, z którymi nie kryły się kobiety. Giuliana łkała otwarcie, a Celeste ostrożnie ocierała
oczy skrawkiem koronki, który służył jej za chusteczkę.
- Widzisz kochanie - wyszeptał Dario. - Pamięta cię. Sebastiano dobrze zna swoją
mamę.
Długo patrzyła w usianą gwiazdami noc, a potem odwróciła się i cicho weszła do
pokoju dziecinnego. Lampa na komodzie świeciła się łagodnie, oświetlając pluszowego
miśka w bujanym fotelu przy oknie. Podeszła do łóżeczka i spojrzała na śpiące dziecko.
Malec leżał na pleckach z rozrzuconymi rączkami.
R
L
T
- Cudowny, prawda? - Dario pojawił się obok i przytulił ją mocno.
- Cudowny - odpowiedziała jak echo.
Pocałowała swoje palce i musnęła nimi policzek chłopca.
- Tak bardzo go kocham.
Dario odwrócił ją do siebie.
- A ja kocham jego i kocham ciebie. Chodz i pozwól mi pokazać jak bardzo.
Nareszcie wróciła do domu i dwie osoby, które były jej całym światem, znajdowa-
ły się razem z nią, pod tym samym dachem.
Oni kochali ją.
Ona kochała ich.
To było dosyć, a właściwie wszystko.
Uśmiechnęła się do nich z sercem przepełnionym radością, pewna, że tak już bę-
dzie zawsze.
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \