[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Daj mi plan twoich ulicznych patroli, Clive. - Sabat wstał. Oznaczało to, że spotkanie już się skończyło.
- Oczywiście - Mc K-ay zrozumiał sugestię. - Zadbam o to, by plan dotarł do twoich rąk. - I jeszcze jedno. Chciałbym, byś brał
nas bardziej pod uwagę w swoich zamierzeniach.
- Być może tak zrobię - Sabat zaśmiał się i odprowadził gościa do drzwi.
Był zmęczony. Bezwładnie opadł na kanapę. Ból głowy stał się dotkliwy (dżin nigdy mu nie odpowiadał... chociaż?).
Bał się znowu położyć. Myśl o zaśnięciu napawała go przerażeniem, jak dziecko obawiał się koszmarów. Astralne ciało
przygniatało go swą siłą. Musiał jednak odpocząć. Z chwilą, gdy się położył, poczuł, jak opadają mu
150
powieki To było odprężenie, pełniejsze mz za poprzednim razem Nawet boi głowy nieco zelżał
Podświadomie czuł, ze śni, ze me jest to projekcja jego astralnego ciała Ale mimo wszystko me było mu dobrze Polana na
zalesionym stoku wydawała się tak znajoma, ze nawet we śnie starał się la ominąć Nie mógł jednak uciec Spotkanie stało się
nieuniknione Miał stanąć twarzą w twarz z Quentmem, lecz to nie był on To był Sabat' Naprzeciwko on, Quentm
Wymachiwał toporem i zmuszał Marka Sabata, by się cofnął Nie mógł trafie Przeciwnik cofnął się kilka kroków Potknął się o
jedno z wydobytych ciał i wpadł do otwartego grobu Spojrzał w głąb czarnej czeluści Nagle rozległy się strzały Poczuł zapach
spalonego kordytu Padał \V alczył Gryzł Szarpał pazurami
Tylko jeden człowiek wydobył się z grobu Quentm On sam Ujrzał to tak jednoznacznie, jakby jego astralne ciało unosiło się
ponad nim Ouentin Sabat był zwycięzcą'
Usiłował się obudzić Zwiadomie walczył Cos jednak wciągało go z powrotem w nocny koszmar Mógłby przysiąc, ze oczy ma
otwarte, ze przebudził się, a jednak po-koj nadal był ciemny Tylko światło lamp ulicznych przenikało przez okna rysując
sylwetkę kobiety w drzwiach
Sabat skurczył się, chciał zasłonie oczy dłońmi Usiłował pozbyć się jej widoku Nagi gość był bez wątpienia tą samą kobietą,
która wyzwoliła go z więzów w pustynnym piekle To ona panowała nad każdym jego ruchem, nad każdą jego mysią Lilith,
Sukub, Bogini Ciemności1
- Muszę się przekonać, czy naprawdę jesteś Ouenti-nem - W jej głosie czuć było naganę Lekko potrząsała głową - być może w
gniewie
151
- Sądzę, że wiesz kim jestem, Sabat. Spisałeś się niezle, wkrótce poznam ruchy policji w mieście po zmroku. To wielka pomoc
dla moich uczniów.
Sabat skinął głową. Pochwała Lilith sprawiła mu przyjemność. Wiedział, że nie łatwo było na nią zasłużyć.
- Mimo wszystko - jej oczy w mroku zdawały się płonąć - nie przeszedłeś jeszcze swojej najcięższej próby. A prawdopodobnie
tylko ty jesteś w stanie wyjść z niej cało.
Sabat powstrzymał oddech. Poczuł, jak serce ogarnia chłód.
- Moi uczniowie są gotowi. Czekają - kontynuowała. - Nasze ostatnie zwycięstwo nie wystarczy. Musimy pokazać światu na co
nas stać. Musimy udowodnić, że jesteśmy niezwyciężeni. Musimy zasiać niepokój w sercu każdego śmiertelnika, tak, by nikt
nie spał nocą bezpiecznie. Tak zwane siły prawa i porządku muszą ulec zniszczeniu. W tym celu jeden z najwyższych
urzędników policji musi zostać bezlitośnie zgładzony. Udowodnimy im, że nie są niezwyciężeni. Stracą w oczach
społeczeństwa cały szacunek, jakim się dotąd cieszą. Sabat, twoim zadaniem jest zabić tego człowieka, komisarza Scotland
Yar-du!
Sabat chciał krzyknąć: Nie! To niemożliwe. Zbyt dobrze go strzegą! - Bał się jednak powiedzieć to głośno. Lilith jednak
przejrzała jego myśli.
- Tchórz! - Jej oczy płonęły w ciemności. Rosła wściekłość. - Możesz to zrobić i zrobisz! Zabijesz tego człowieka. Użyjesz
jednego z urządzeń, które zabrałeś chłopcom zabitym w twoim domu. Chcę, aby świat wiedział, że komisarz zginął, bo Lilith
tak nakazała. Spróbuj tylko nie wykonać mojego rozkazu, a trafisz z powrotem
152
na pustynię. Tam skazany zostaniesz na koszmar nieśmiertelności. Będziesz piekł się za dnia i zamarzał nocą. Tylko sępy
będą ci towarzyszyć.
- Zrobię tak jak każesz - głos Sabata ledwie przypominał szept. Drżał.
- Zabijesz tego człowieka jutro w nocy. Potem przyjdę do ciebie i nagrodzę cię.
Zniknęła, a Sabat pogrążył się w pustym śnie zapomnienia. Unosił się łagodnie, ciało i umysł wreszcie odpoczywały.
Gdy obudził się po południu, było jeszcze jasno. Pamiętał sen ze wszystkimi szczegółami. Nie walczył z nim. Wiedział, że nie
jest to wytwór podświadomości. Nazbyt dobrze znał potęgę Lilith, Bogini Ciemności. Ona wydała rozkaz, on go wykona.
Komisarz Scotland Yardu musi umrzeć w ciągu czterdziestu ośmiu godzin. Padnie ofiarą Handlarzy Krwią, w decydującej fazie
walki o panowanie nad światem.
Rozdział XI
W miarę jak gęstniał mrok mijał lęk Sabata. Ogarniało go otępienie, pojawiła się chęć wykonywania rozkazów Liłith.
Powstawała nowa świadomość. Nie myślał o grozie związanej z planowanym morderstwem. Zachowywał się jak zombie. Mimo
to, odruchy jego były szybsze niż zwykle. Stał się maszyną do zabijania, którą stworzyła żądna krwi bogini. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \