[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Po chwili milczenia Jack powiedział:
- Więc postanowiliście odwołać ślub. Nie żałujesz tego?
- Nie, nie żałuję, bo to była słuszna decyzja. Ale, oczywiście, jest mi z tego
powodu smutno... i na- prawdę nie chce mi się udawać dziś radości. Bo poza mo-
imi rodzicami jeszcze nikt o tym nie wie. Za dzień czy dwa o tym powiem, ale
jeszcze nie czuję się na siłach... bo ta sprawa jest zbyt świeża.
- Rozumiem - odparł, przysiadając na biurku. - Ale moim zdaniem nie powin-
naś siedzieć w domu, a poza tym wszystkim byłoby bardzo przykro, gdybyś nie
przyszła. W końcu jesteś naszą szefową.
LR
T
On zawsze miał wielki dar przekonywania, pomyślała z westchnieniem. Jednak
kto wie, może Jack ma rację, może zamiast to wszystko rozpamiętywać, powinna
się zmusić do wyjścia.
- Zastanowię się nad tym - obiecała.
- Uwierz mi, dobrze ci zrobi, jak trochę się rozerwiesz. Przyjadę po ciebie o
siódmej. Umowa stoi. I bardzo cię proszę, nie zmieniaj zdania.
Przypływ euforii, jaki ogarnął go, gdy wyszedł na korytarz, ustąpił bardzo
szybko poczuciu goryczy.
Sally nie wychodzi za Tima. W to, co usłyszał przed chwilą, trudno mu było
uwierzyć. Czyli jest wolna i może umawiać się, z kim tylko zechce. Nawet ze
mną, pomyślał ze smutkiem. Jaka szkoda, że jak przed laty nie wolno mi myśleć
o związku... Ale nie sposób zaprzeczyć, że los po raz drugi chce dać mi szansę.
To, że Sally i Tim się rozstali, w gruncie rzeczy go nie zaskoczyło, bo zauwa-
żył, że tych dwoje jakoś do siebie nie pasuje, a ich narzeczeństwo wydawało się
właściwie związkiem na odległość. My nie mogliśmy kiedyś wytrzymać bez sie-
bie ani jednego dnia... Uśmiechnął się na wspomnienie dawnych czasów.
A teraz? Teraz kocha ją równie mocno, ale wie, że nigdy nie będzie mu wolno
narazić jej na cierpienie. Bo gdyby dowiedziała się, co się wydarzyło w jego ro-
dzinie, jakim straszliwym piętnem obciążył ich je- go ojciec, na pewno by cier-
piała. Gdyby poznała prawdziwy powód, dla którego rozstał się z nią przed laty,
na pewno zobaczyłaby w nim zdrajcę, kogoś, kto się sprzeniewierzył swoim naj-
bliższym.
LR
T
Sally z westchnieniem spojrzała na zegarek. Skończyła dyżur i szykowała się
do wyjścia, ale w progu jej gabinetu stanęła Sharon, mówiąc, że przed chwilą
przyszła młoda kobieta, która pilnie potrzebuje porady lekarskiej. Dodała też z
nieskrywanym podnieceniem, że nad zatoką kręcą zdjęcia do serialu, a ta kobieta
jest gwiazdą filmową.
No cóż, pora powrócić do rzeczywistości, pomyślała Sally. Dość roztrząsania,
dlaczego, do diabła, zwierzyła się Jackowi, dlaczego odsłoniła się akurat przed
nim! Trudno, stało się i nie da się tego odwrócić! Ale swoją drogą, czy ta wielka
gwiazda naprawdę nie może poczekać do jutra?
- Nazywa się Careena Fairfax, na pewno ją kojarzysz - ciągnęła Sharon.
Trudno jej nie znać, pomyślała Sally. Widziałam ją w telewizji, urocza dziew-
czyna. Jej zdjęć pełno jest w kolorowych pismach, a nie dalej jak wczoraj, gdy
ekipa filmowa jechała na zdjęcia, nad morzem zrobił się korek.
- Skoro to pilne, poproś ją, oczywiście.
Careena Fairfax w rzeczywistości okazała się jeszcze piękniejsza niż na foto-
grafiach. W obcisłych dżinsach była szczupła i szalenie zgrabna, jej ciemnonie-
bieskie oczy wydawały się niemal szafirowe, blond włosy upięła w kok podkre-
ślający delikatny owal twarzy. Ale na policzku miała wyrazną czerwoną pręgę
pokrytą drobnymi pęcherzykami.
- Serdecznie dziękuję, pani doktor, że zechciała mnie pani przyjąć. Po połu-
dniu dostałam bolesnej wysypki na rękach, a teraz to się przeniosło na twarz.
Błagam o pomoc, bo jutro z samego rana zaczynamy zdjęcia.
LR
T
- Zacznijmy od dłoni, bardzo proszę je położyć na biurku - powiedziała Sally,
zapalając lampę. - Rzeczywiście, to jest bardzo zaognione, a na skórze tworzą się
pęcherzyki, więc nie wątpię, że to boli  dodała ze współczuciem, łapiąc się na
tym, że pochopnie podejrzewała Careenę o histerię. - To wygląda jak poparzenie.
Czy pani jest na coś uczulona?
- Nic mi o tym nie wiadomo. Czy pani doktor uważa, że te zmiany są reakcją
alergiczną?
- Tak przypuszczam. Proszę mi powiedzieć, czy dotykała pani ostatnio jakichś
roślin?
- Dzisiaj kręciliśmy w dolinie nad rzeką, ze dwa kilometry stąd. To miejsce
wygląda sielankowo, ale traci urok, gdy się robi dwudzieste ujęcie.
- Podejrzewam, że jest pani uczulona na coś, co tam rośnie, wypiszę więc re-
ceptę na leki antyhistaminowe, ale musi pani osłaniać skórę, żeby zapobiec wtór-
nej infekcji.
- Jest szansa, że to przejdzie do jutra? Jak wspominałam, kręcimy od rana,
więc jak najszybciej powinnam doprowadzić się do porządku. Jeśli mi ta wysyp-
ka nie minie, trzeba będzie odłożyć zdjęcia, a reżyser i producent tego nie prze-
żyją.
- Czy pozwoli pani, że poproszę kolegę, żeby na to zerknął? Może on będzie
wiedział, co konkretnie wywołało tę reakcję.
Careena nie oponowała, więc Sally zadzwoniła do recepcji.
- Sharon, poproś, proszę, doktora McLennana, żeby zajrzał do mnie, jeśli mo-
że.
LR
T
Gdy po chwili Jack stanął w progu, pacjentka wy- raznie się rozjaśniła. Przy-
stojny pan doktor doskonale nadałby się do filmu, pomyślała Sally z przekąsem.
Do tego jeszcze ten namysł i troska malujące się na jego twarzy. Nic dziwnego,
że kobiety tracą dla niego głowę, i ja też dałam się kiedyś nabrać.
- Doktorze McLennan, to jest pani Fairfax.
- Bardzo mi miło i cieszę się, że mamy tak sławną pacjentkę - powiedział Jack,
uśmiechając się promiennie. - Słyszałem, że kręcicie film w wąwozie nad rzeką.
- Owszem.
- Poprosiłam pana, doktorze, bo muszę przyznać, po raz pierwszy widzę tak
ostrą kontaktową reakcję alergiczną. Proszę popatrzeć na dłonie i policzek pani
Careeny. Nie mam pojęcia, co mogło spowodować te pęcherze oparzeniowe. A
warto to wiedzieć, tym bardziej że pani Careena, która spędziła cały dzień w do-
linie, ma tam jutro wrócić na zdjęcia.
Jack przypatrywał się przez chwilę zmianom skórnym, po czym pokiwał gło-
wą, mówiąc:
- Od dłuższego czasu nie miałem z tym do czynienia, ale to wygląda mi na po-
parzenie barszczem mantegazyjskim. Prawdopodobnie zetknęła się z nim pani
nad rzeką. Czy tam rosną wysokie na parę metrów rośliny o dużych jasnych
kwiatostanach, grubych łodygach i pierzastych liściach? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \