[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ich obyczajowości raczej nie pozwalałaby im szykować tak ozdobnych stell. Jedna z
nich była poświęcona Gerhartowi Bartschowi, który żył w latach 1704-1771.
- Osiągnąłem spokój, nic mnie już tu nie trzyma - odczytywałem inskrypcję. - Utrudzony
latami o Jeruzalem walczyłem. Nie pozwól mi upaść, prowadz mnie ku światłości.
Przeszedłem na drugą stronę i tu odnalazłem taką oto sentencję:  Gdy tedy obietnica
wejścia do odpocznienia Bożego jest jeszcze ważna, miejmy się na baczności, aby się nie
okazało, że ktoś pozostał w tyle . Na drugiej stelli wykonanej w XIX wieku i poświęconej
pamięci Korneliusa Kohna i Simona Lebbego moją uwagę zwróciły ciekawe
ornamenty. Zauważyłem też, że Margerita nie patrzy na nagrobki, lecz na mnie, na
moje oczy, jakby interesowało ją, co przykuje mój wzrok.
- Jedzmy do hydroplanów - zadecydowałem.
Wróciliśmy do auta i pojechaliśmy do Górek Wschodnich. Z ciekawością
przyglądałem się drewnianym domom rybackim, budynkowi wędzarni. Skręciłem w
lewo na teren zajęty przez stację badawczą Uniwersytetu Gdańskiego.
Zatrzymałem Horcha w pobliżu parterowego, drewnianego baraku. Zachwycał tym,
jak został odnowiony, ale i murowanym, okrągłym kształtem ściany szczytowej, piękną
werandą. Wiedziałem, że w środku jest także oryginalny, przepiękny kominek. To był
budynek dworca lotniczego, z poczekalnią i restauracją, przed którym zatrzymywały
się hydroplany. Linia pasażerska została uruchomiona w latach trzydziestych. Na
trasie, głównie do Szwecji, latały Junkersy G24. W 1932 roku wylądował tu
największy wówczas hydroplan: Dornier-1929 o rozpiętości skrzydeł wynoszącej 48
metrów. Napędzało go dwanaście silników, każdy o mocy 600 koni mechanicznych.
Na pokładzie mogło znajdować się 72 pasażerów. Ta eksperymentalna konstrukcja po
locie dookoła świata zawitała właśnie do Gdańska i miała swoją bazę w Górkach
Wschodnich. Startujące hydroplany kierowały się na prosty odcinek Zmiałej Wisły,
gdzie mogły bez problemu nabierać prędkości do startu.
Tym razem to ja obserwowałem Margeritę ciekawy, co ją zainteresuje w tym
miejscu. Ona z zainteresowaniem oglądała drewniany budynek gospodarczy nad
brzegiem i dawną wieżę kierującą startami i lądowaniami w porcie. Chciałem zobaczyć
to miejsce, by zastanowić się, czy tu nie ma skrytki?
Nie wiadomo, jak Forster wydostał się z wyspy. Mógł odpłynąć promem lub barką
ze Zwibna. W okresie przed drugą wojną światową barki z bronią dla gdańskich
oddziałów SS podchodziły przecież pod sam brzeg przy  Forsterówce .
Jednak nazistowski dygnitarz mógł wybrać bardziej ekskluzywną i mniej rzucająca
się w oczy formę ucieczki - hydroplan. Przecież pojawienie się dowódcy obrony
96
Gdańska w porcie w Zwibnie, gdzie koczowały tysiące uciekinierów cywilnych i
wojskowych, nie mogłoby przejść bez echa. Odlot maszyny byłby zauważony, ale
pozostawiał widzom tylko domysły.
Uznałem, że dawna stacja, chociaż zachowała swój wygląd, jest tak gruntownie
odremontowana, że nie ukryłaby się tu żadna tajemnica. Opowiedziałem Margericie o
wielkim Dornierze, o tym jak tłumy widzów z Gdańska odwiedzały ten szczególny
samolot. Potem odwiozłem dziennikarkę do  Bartanu .
- Może jednak skusisz się na kolację? - zagadnęła. - Spędziłam z tobą miłe chwile.
- To ja ci dziękuję za pomoc w sprzedaży czereśni.
- To nic trudnego. Rodzice mieli winnicę, sad z mandarynkami, ogród pełen
pomidorów. Od małego wystawałam na targowiskach i handlowałam. To co z tą
kolacją?
- O dwudziestej? - zgodziłem się.
- Będę czekała, a jak nie przyjdziesz, to wtedy ja do ciebie przyjdę - posłała mi
całusa i odeszła w kierunku hotelu.
Widząc minę pana Klemensa najpierw wyjąłem pieniądze z utargu. Przedstawiłem
mu wynik handlowy i przyznałem, że pomagała mi Margerita.
- Aadna jest ta sikorka - stwierdził pan Klemens.
Ta ocena brzmiała frywolnie, ale mina rybaka była śmiertelnie poważna.
- Aadna - przyznałem.
- Toś wpadł po same uszy - gospodarz smutno pokręcił głową. - Zjedz obiad,
zdrzemnij się, bo o trzynastej przyjdą te same robotnice co wczoraj, żeby zrywać
owoce. Dziś masz więcej restauracji do objechania.
- Umówiłem się na dwudziestą.
- Z tą sikorką?
- Tak.
- A ta poprzednia oczu ci nie wydłubie?
- Ona ma już kogo innego na oku.
- Szybko to się teraz ludziom zmienia - rybak pokręcił głową. Na obiad były gulasz
wołowy, kasza i ogórki małosolne. Potem rozwiesiłem sobie hamak między dwoma
słupkami w sadzie i położyłem się w nim. Rozłożyłem przed sobą gazetę, którą
zabrałem z samochodu. Rafał, tak jak obiecał, zostawił w niej kopie map Wyspy
Sobieszewskiej, przedwojennej i powojennej. Studiowałem je z zainteresowaniem, ale
słysząc dziewczęce głosy złożyłem je i z powrotem wsunąłem między strony gazety.
Z kantorka wydałem dziewczętom kosze. Magda była ostatnia. Nim się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \