[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się ku temu strzępowi różu, umykając przed szponiastą masą, i obudził się, zdyszany, nie wiedząc,
gdzie siÄ™ znajduje.
Róż okazał się sukienką kobiety o buzi w kształcie serca. - Dzień dobry, panie Case -
powiedziała. - Witamy z powrotem na świecie.
Potem rozległ się męski głos:
- Po pańskiej wiadomości i huraganie sądziliśmy, że na pewno zginął pan na morzu.
 właściciel głosu był białą plamą z głową, a potem stał się białym kitlem, zapiętym na
wysokim, uśmiechniętym mężczyznie w średnim wieku, siwym i łysiejącym, ze stetoskopem na
szyi.
Lekarz obejmował kobietę ramieniem. Ona także się uśmiechała i wyglądała niczym anioł,
uosobienie ludzkiej dobroci. We dwoje sprawiali wrażenie, jakby wyszli z serialu telewizyjnego z
lat pięćdziesiątych.
Mężczyzna oznajmił:
- Jestem doktor Sebastian Curtis, panie Case. A to moja żona, Beth.
Tuck usiłował coś powiedzieć, ale z jego ust wydobył się jedynie chrapliwy pisk. Kobieta
przyłożyła mu do warg plastikowy kubek z wodą i zaczął pić. Zerknął na kroplówkę podłączoną do
jego ręki.
- Glukoza i antybiotyki - oznajmił doktor. - Ma pan parę paskudnie zakażonych ran.
Tubylcy znalezli pana na rafie.
Tucker szybko policzył, ile kończyn czuje, a potem jeszcze na nie spojrzał, dla pewności,
gdyż utracona noga też mogła sprawiać fantomowy ból. Uniósł głowę, by popatrzeć na krocze, z
którego pulsujÄ…cy ból rozchodziÅ‚ siÄ™ na  %% brzuch.
Kobieta delikatnie popchnęła go na poduszkę.
- Nic panu nie będzie. Znalezli pana w samą porę, ale Potrzebuje pan odpoczynku. Bastian
może podać panu środki przeciwbólowe, jeśli trzeba.
Posłała śliczny uśmiech mężowi, który poklepał pacjenta po ramieniu.
- Proszę się nie wstydzić, panie Case. Beth to pielęgniarka z chirurgii. Obawiam się, że
musimy zostawić cewnik jeszcze przez parę dni.
- Był ze mną jeszcze jeden facet - oznajmił Tuck. - Filipińczyk. Nawigator łodzi.
Doktor i jego żona wymienili spojrzenia, po czym spokój rodem z serialu Ozzie and Harriet
legł w gruzach, ustępując miejsca panice, ale tylko na chwilę, po której wrócili do podnoszącego na
duchu gruchania. Tuck nawet nie miał pewności, czy w ogóle widział jakąś zmianę.
- Przykro mi, ale mieszkańcy wyspy nie znalezli nikogo więcej. Widocznie zginął podczas
sztormu.
- Ale drzewo... Wisiał na drzewie...
Beth Curtis położyła mu delikatnym ruchem palec na ustach.
- Przykro mi, że stracił pan przyjaciela, ale teraz potrzebuje pan odpoczynku. Za chwilę
przyniosę panu coś do jedzenia i zobaczymy, czy pański organizm przyjmie stały pokarm.
Zabrała dłoń i objęła męża w pasie, gdy ten wlewał płyn ze strzykawki do kroplówki Tucka.
- Niedługo do pana zajrzymy - obiecał lekarz. Tucker patrzył, jak odchodzą, i zauważył, że
mimo nobliwości w stylu Domku na prerii, Beth Curtis ukrywa pod perkalem całkiem zgrabną
figurę. Poczuł się trochę obleśnie, jakby przyłapano go na podniecaniu się matką kumpla.
Tak wtedy, gdy pijany i pewny swego próbował poderwać Mary Jean Dobbins.
Do diabła ze stałym pokarmem. Gin, w pokaznych ilościach i na potężnej kolumnie lodu,
tego mu było trzeba. Tonik, by odegnać chandrę, wywołaną złymi snami i myślami o tych, co
zginęli na morzu.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Był to mały oddział szpitalny. Tylko cztery łóżka, ale
panowała w nim zaskakująca czystość, zważywszy na lokalizację. Przy ścianach stał dość poważnie
wyglądający sprzęt. Jakieś urządzenia na kółkach, takie których można by użyć do skomplikowanej
operacji chirurgicznej albo tuningu toyoty. Był pewien, że Jake Skye wiedziałby, co to takiego.
Pomyślał o learjecie, a potem poczuł, że zaczyna przysypiać.
Nadszedł sen o twarzy ludożercy, przyniósł dreszcze w nogach, by w końcu skupić się na
naoliwionych piersiach brązowoskórej dziewczyny, ocierających się o jego twarz i pachnących
kokosem oraz kwiatami. Rozległo się skrobanie i drobne kroczki na blaszanym dachu, a potem
szczekanie nietoperza owocożernego. Tuck tego nie słyszał.
Złodzieja świń schwytano i Jefferson Pardee musiał znalezć inny główny temat. Siedział
przy biurku i przeglądał notatki w żółtym notesie, z nadzieją że coś rzuci mu się w oczy. Prawdę
mówiąc, nie było tam zbyt wiele rzucających się w oczy materiałów. Notatki brzmiały:  Złapali
złodzieja świń. I co teraz? . [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \