[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przodu auta i nalewała mu gorącej herbaty.
 Ale fenomen, Alice!  powiedział Charlie.
 Naprawdę złapałaś tę bestię sama?
 Właśnie, naprawdę to ty ją złapałaś?  spytała lady Jane.
Alice zawahała się na chwilę. Heather stała nieco dalej, nie mogła
usłyszeć rozmowy.
 Tak  powiedziała Alice głośno.  Złapałam.
LR
T
 Lepiej będę się dziś ciebie trzymać  uśmiechnął się Jeremy. 
Najwidoczniej masz farta.
Satysfakcja Alice została nieco przyćmiona. Po pierwsze przez kłam-
stwo, które powiedziała, a które Heather musiała usłyszeć. Po drugie
przez fakt, że Jeremy i Daphne zajadali lunch w jego przytulnym samo-
chodzie, podczas gdy ona została oddelegowana na tyły kombi Cartwri-
ghtów.
Lunch smakował paskudnie. Wielkie kawałki pasztetu, zimnego i
tłustego, wysuszona babka i gotowane jajka. Ale wędkarska gorączka
miała Alice w swoich szponach, a ona już nie mogła się doczekać, by
ponownie spróbować szczęścia. Wydawało jej się, że jeśli zdoła złowić
kolejną rybę bez niczyjej pomocy, to kłamstwo zostanie wybaczone
przez bogów. Kiedy wyszli z samochodów, po raz pierwszy wyglądało
na to, że dzień wędkowania może zostać odwołany. Wiatr wzmógł się i
zacinało deszczem na ich twarze.
 W porannej prognozie pogody mówili, że pózniej może się roz-
pogodzić  pocieszył ich John, przekrzykując rosnące podmuchy wia-
tru.  Dajmy pogodzie szansę, spróbujemy za pół godziny.
Wszyscy się zgodzili, jako że nikt nie chciał wracać do domu bez
zdobyczy. Uważano, że jeśli Alice mogła coś złowić, to każdy mógł.
 Już w porządku  powiedział Charlie po tym, jak Heather wytar-
ła jego loki ręcznikiem.  To wina tej kobiety. Wiosłuj tu, wiosłuj tam.
A potem powiedziała... powiedziała... nieważne.
LR
T
 Przesiądz się za kółko, Charlie  poleciła Heather stanowczo. 
Naprawdę uważam, że powinieneś powiedzieć mi, czym zdenerwowała
cię lady Jane.
Ale Charlie tylko potrząsał schnącymi lokami i szedł w zaparte.
Heather była pewna, że musi porozmawiać z mężem tak szybko, jak
będzie to możliwe. Ale ryk silnika wskazywał, że John razem z majorem
wyruszali w górę rzeki.
 Podrzucić cię z powrotem do hotelu?  spytała chłopca.
Pokręcił przecząco głową.
 Jeśli będę mógł łowić sam  powiedział  to poczekam z resztą
i zobaczę, czy się przejaśni.
Alice nie zważała na zacinający deszcz, ponownie brodziła w jezio-
rze. Tym razem z Jeremym u jej boku, głucha na sprzeczkę dobiegającą
z brzegu, gdzie Heather zdecydowanie oznajmiła lady Jane, by zostawiła
Charliego w spokoju, i pojechała w górę rzeki do majora, Rothów i Joh-
na.
 Brr, ale ziąb  rzekł Jeremy.  Gdzie złapałaś tę troć?
 Dokładnie tu  odpowiedziała Alice.  Pokażę ci.  Zarzuciła
wędkę na oślep i usłyszała przynętę wpadającą z pluskiem do wody za
nią, potem niezdarnie szarpnęła linkę do przodu.  Jestem już zmę-
czona  powiedziała zuchwale.  I boli mnie ramię. Dlatego teraz mi
nie wychodzi.
LR
T
 Spójrz  powiedział Jeremy.  Stań w rozkroku.  Alice się
zarumieniła.  Z lewą nogą wysuniętą do przodu. Trzymaj wędkę lekko
w górze, nie ruszając przedramionami, ramiona trzymaj blisko ciała.
Kiedy zarzucasz do tyłu, żyłka powinna polecieć prosto od ciebie, wtedy
poczujesz szarpnięcie i będziesz wiedziała, że to już koniec i możesz za-
rzucić wędkę do przodu.
%7łyłka Alice trzasnęła niczym bat pogromcy lwów.
 Jesteś pewna, że sama złapałaś tę rybę?  roześmiał się Jeremy.
 Oczywiście, że tak  odparła Alice z niezachwianym przekona-
niem i oburzonym spojrzeniem kłamcy.
 Spróbuję nieco dalej  oznajmił Jeremy, zaczynając się oddalać.
 Ciekawe, czy Daphne się poszczęściło.
Cholerna Daphne, pomyślała Alice bezlitośnie. Cała jej radość ule-
ciała, zostawiając ją samą na środku głuchego pustkowia, w towarzy-
stwie deszczu i wiatru.
Po prostu musiała odzyskać Jeremy'ego.
Mając na uwadze wszystkie dane jej wskazówki, stanęła na śliskich
kamieniach w wodzie i ostrożnie zarzuciła wędkę wprost w kierunku
oddalających się pleców Jeremy'ego.
 Mam go  pomyślała Alice. Na głos zawołała natomiast: 
Przepraszam, Jeremy, kochanie. Obawiam się, że cię upolowałam.
LR
T
W romansach, które Alice czytała, Jeremy odpowiedziałby coś w ro-
dzaju:  Upolowałaś mnie już wieki temu  a potem podszedłby do
niej powoli i wziął ją w silne ramiona.
W istocie jednak powiedział:
 Głupia jędza. Masz całe jezioro do dyspozycji. Chodz tu i pomóż
mi odczepić haczyk.
Rumieniąc się i potykając, Alice żałośnie przesuwała się w jego kie-
runku. Haczyk zaczepił się z tyłu jego kurtki. Wykręcała go i szarpała,
w końcu wyciągnęła go, rozdzierając materiał.
Jeremy obejrzał się i spojrzał na nią z wyrzutem.
 Zobacz, co narobiłaś. Po prostu trzymaj się ode mnie z daleka.
I odszedł w zacinającym deszczu.
Azy upokorzenia i krople deszczu zmieszały się na twarzy Alice. Po-
czuła się urażona, zagubiona i samotna. Z trudem próbowała zachować
wyniosły wyraz twarzy. Jeremy nigdy nie zachowałby się tak w stosun-
ku do kogoś ze swojej sfery.
Chciała się poddać i wrócić do schronienia w samochodzie, gdzie
przeczekałaby ten okropny dzień.
Alice, potykając się, szła w kierunku brzegu. Nagle woda zmieniła
barwę na złotą. Lśniąca złota rzeka z czerwonymi prześwitami tańczyła,
tworząc perłowe fale. Obróciła się i spojrzała na zachód. Błękitne niebo
rozpościerało się ponad nią. Strzeliste góry, liczące sobie całe wieki, z
LR
T
pokręconymi, zdeformowanymi kształtami grani odcinały się na tle nie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \