[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Czyżby?
 On ci.
 Czas go budzić  powiedział dyrektor FSB.
Grubin był agentem  śpiochem , to znaczy takim  nieuczynnionym . Niby
nie martwym, ale i nie żywym.
Zresztą, trudno by go było nazwać agentem, ponieważ on sam uważał siebie
za patriotę, a zgoła nie za agenta.
Ale już w czterdzieści minut po rozmowie FSB z SWZ, skromne audi na-
czelnika miejskiej służby bezpieczeństwa Wielkiego Guslaru, straszliwie zaskrzy-
piawszy hamulcami, zatrzymało się przed domem numer 16 na ulicy Puszkina.
Naczelnik o nazwisku Policejmako, przemknąwszy przez podwórze pod okna-
mi skromnego grubinowskiego mieszkanka, zastukał do drzwi w umówiony spo-
sób:  Spartak-mistrzem-jest!
Od sześciu lat Grubin nie słyszał tego stukania.
Drgnął.
Zebrał się na odwagę i podszedł do drzwi. Otworzył je. Wpuścił majora Poli-
cejmako. Przywitał się.
Major też się przywitał.
Miasto duże nie jest, wszyscy się znają.
 Kawa, herbata?  zapytał Grubin.
Policejmako pokręcił przecząco głową.
Przypatrywał się nastroszonemu mężczyznie w średnim wieku, przygarbione-
mu i chudemu. Przypatrywał się Aleksandrowi Grubinowi, znanemu w mieście
wynalazcy i dziwakowi.
Grubin wyjął z szafy napoczętą butelkę  Guslarskiego Absolutu .
Wypili z Policejmako za spotkanie, za miniony Nowy Rok, za Dzień Niepod-
ległości.
 Ta twoja zaczęła pracować  powiedział Policejmako.
 A ty skąd wiesz, majorze?  zapytał Grubin.
 Jeśli się nie mylę, to będę generał-majorem  odezwał się Policejmako.
52
Wypili za to. Pomilczeli znacząco. Grubin wspominał.
Pięć czy może siedem lat wcześniej, kiedy budowa ambasady była jeszcze
na etapie planowania, profesor Minc, który mieszka obok, natrafił na kosmiczną
bakterię. Czy też raczej  zarodek.
Profesor ogromnie zainteresował się przybyszem i zaczął go intensywnie ba-
dać.
Czego się dowiedział?
Okazało się, że bakterie te przemierzają głęboki i otwarty kosmos i z trudem
odnajdują się wzajemnie. W procesie ewolucji nauczyły się więc  czytać myśli,
słyszeć je poprzez ogromne odległości. No bo jak inaczej odnalezć ukochaną?
Podzielił się kiedyś Minc swoim odkryciem z Grubinem. A Grubin to przecież
niesamowita złota rączka. Kiedyś zdarzyło mu się nawet, że zapisał tekst poematu
 Słowo o pułku Igora na ziarnku ryżu, ale poemat ten zaginął  jakiś ptak go
dziobnął i po sprawie.
Ale w Grubinie nigdy nie zaginęła skłonność do tak zwanego pchlizmu.
Pchlizm to cecha rosyjskiego narodu, pozwalająca mu podkuć pchłę, która po
tej operacji nie może już skakać. Czytaliście o tym? Klasyczny rusofiloizm, stwo-
rzony przez pisarza Leskowa.
Grubin zobaczył pod mikroskopem sąsiada kosmiczne bakterie, które za po-
mocą wąsików nadawały do siebie sygnały. Sygnały te były tak wyraziste, że
szczególnie czuły odbiornik Minca, przerobiony przez Grubina ze zwykłego So-
ny, głośno pikał, reagując na wezwania Mincowskich jeńców. W tym momencie
w umyśle Saszy Grubina dojrzał plan.
Należy dodać bakteriom nóżki albo kółeczka, żeby mogły poruszać się po
wszechświecie i spotykać się z koleżankami nie tylko z woli kosmicznych stru-
mieni, a według własnego widzimisię.
Realizacja planu nie była łatwa, brakowało materiałów i doświadczenia w te-
go typu działaniach. Pewnego razu, zmęczywszy się, Grubin siedział ze swym
starym znajomym czekistą Policejmako i opowiadał mu o swych problemach. Po-
licejmako, mimo że był sztywny jak bukszpryt, zachował się jak prawdziwy pro-
fesjonał  utrzymał rozmowę w pamięci i posłał sprawozdanie z niej do Centrali.
W Centrali notatka trafiła do rąk pewnego człowieka o jasnym umyśle (zwiał
on potem do wrogów, ale został po drodze zastrzelony na granicy przez tadżyckich
przewodników). Jasny ów umysł, Giennadij, odpowiadał za nasycenie odpowied-
nią aparaturą nowo budowanej amerykańskiej ambasady. Jeśli, myślał on wtedy
kierując się do szefostwa, ten dziwak Grubin doda bakteriom nogi, to niewyklu-
czone jest, że da się je zastosować w celach operacyjnych.
Szefostwo pochichotało, a potem spotkało się na bankiecie z dowódcą wywia-
du i, żeby rozweselić generała, opowiedziało o dziwaku z Wielkiego Guslaru.
53
Dowództwo różniło się od swych podwładnych. Ono wiedziało, że wiel-
kie wynalazki przychodzą na świat w miejscach dla nich nie przeznaczonych.
A szpiedzy wpadają przez drobiazgi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \