[ Pobierz całość w formacie PDF ]

towarzyskich i znajdujący nowe podniety w innym zgoła otoczeniu  budzi protest u wszystkich,
którzy przyzwyczaili się oglądać go jako produkt ich życiowych formuł.
Poznańska opinia publiczna okazała więc  Emilencji" wrogość. Niechęć żywili teraz do niego
wszyscy; nie tylko ci, którym bezpośrednio rzucił rękawicę albo którym wydawało się, że atak
skierowany jest w ich stronę; w stronę ociężałości kulturalnej, obyczajowej, W stronę tej
przysłowiowej Beocji z jej psychiczną I twórczą indolencją... Głośno mówiono o  Galicjuszu z
Kongresowy", który czarną niewdzięcznością odpłacił za suty chleb, smarowany miodem. Poeta
parafrazujący nieraz na poznańskim gruncie słowa Goethego: ,,Więcej powietrza!" i wyznający, że
po napisaniu ,,Listu" odetchnął wreszcie, wyzwolony, prawdziwie głęboko, pełną piersią, znalazł
się nagle w opałach. Dosłownie więcej powietrza napłynęło w gwałtownym podmuchu do jego
pokoju na Chwaliszewie, gdy pewnego wieczoru wybito mu szyby i szkło drobną migotliwą sieczką
odprysków pokryło stolik z przygotowywanym dla ,,Dwutygodnika" następnym artykułem w
ostrym przebojowym tonie.
W latach europejskiego chaosu, narastania faszystowskich sił, rozbieżności politycznych w samym
kraju, niebezpieczną zabawą, niekorzystnym dla narodowej jedności zjawiskiem było wówczas
podkreślenie dzielnicowych rozbieżności, regionalnych szowinizmów, za którymi z kolei stały
przeciwstawne sobie grupy o skrajnie różnych ideowo obliczach. Stąd i te wzajemnie przerzucane z
wrogich sobie okopów inwektywy, obelgi. Jedni gromili  powsinogów zalatujących na milę
najobskurniejszą Galicją", spęd  krakauerów" na lukratywne posadki, naloty na żyzne plony
Wielkopolski tych spod  Austryjaka" i tych  spod Moskala". Przeciwnicy z kolei, owe obrażane ,,
Galicjoki z Kongresówy", rzucali pociskami zarzutów ,,o dusznej stęchliznie atmosfery", o  krainie
obłudnej biurokracji wyznaniowej", gdzie poezję,  dobrą poezję, wielką poezję", będącą
 eksplozją, odkryciem, walką i zdobyczą, nowym światem, nowym człowiekiem", zastępuje się
 wierszoróbną tematowością", gdzie panuje fałsz i nagonki hańbiące i gdzie  Chrystus po raz
tysięczny w serce rażony" odszedł z tego miejsca, z  tej krainy ciemnoty i głuchoty".
Z  wygnania"
Wśród ferworu polemicznych potyczek, buńczucznych marzeń, prężnych zabiegów o pozyskanie
takich nazwisk jak m.in. Leśmiana, Wierzyńskiego, Jana Wiktora, Tuwima, Bąka, Czuchnowskiego,
Fiedlera, Zwiatopełka Karpińskiego i Kruczkowskiego, zapomniano o sprawie tak  drobnej" jak...
fundusze.
Opróżniła się do szczętu prywatna kasa Balickiego, a urzędowa  z państwowych subwencji nie
była skora do finansowania  Dwutygodnika Literackiego". Mnożyły się w prasie głosy w rodzaju:
Złe jest, że nuta krakowska w Poznaniu przewodniczy (...) Wielkopolanom do tego dopuścić nie
wolno.
I to nie z jakichś tani głupawych względów dzielnicowych, ale przez wzgląd na bogactwo
ogólnopolskiej kultury". Z odcieniem szowinizmu grzmiał jak poznanin rodowity (acz pochodził z
Krakowa) Adolf Nowaczyński, wypominając  Krakowczykom", że w Poznaniu:  przyjęli was,
nakarmili, odzieli..." A profesor Tadeusz Grabowski, choć starał się łagodzić ostrość ataków, to
jednak trudno mu było ukryć żal, że  Zegadłowicz duszy Poznania nie wyczuł".
Tuk więc gdy po około trzech miesiącach istnienia zakończył swój żywot  Dwutygodnik", gdy
jedna z psychicznych ostoi, o postaci i profilu klasycznej heroiny - Stanisława Wysocka, opuściła
poznański teren, gdy rozsypała się literacka sojusznicza grupa, w poecie dojrzała decyzja
ostatecznego powrotu do korzeni.  Dość pięć lat niewoli"! Gdy zdecydował się na tę
 błogosławioną zmianę", miał już lat czterdzieści cztery i wiele wydanych tomików, nie tylko
troskliwie wychuchanych przez Kuglina w Poznaniu, ale i w Warszawie nakładem m.in. Hoesicka.
Dwa tomy dramatów wypuściła też w świat oficyna drukarska Józefa Kawalera
Z Szamotuł, a  Podkowy na progu"  poemat, odbili Tyszkiewiczowie we Florencji (via Giordani
7), manu propria, na własnym szmacianym papierze, ozdabiając je siedmioma drzeworytami pani
Maryli Tyszkiewiczowej.
Wiersze, ballady, poematy, elegie, wybory poezji, dramaty  dorobek już niemały. Twórca stawał
się coraz głośniejszy, popularniejszy. W jednym z pazdziernikowych numerów z 1932 roku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \