[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kłania się pani do stóp - powiedział Szkot - z przeprosinami śledczych
tropiących zabójcę.
Szare oczy Francuzki pociemniały.
- Co to za historia z tym morderstwem? Jeszcze jeden wymysł Brytyjczyków,
żeby utrudnić Francuzom poszukiwania? Pomyśleć, że nadal zaprzeczacie, iż to
Jean-Francois Champollion jako pierwszy odczytał hieroglify! Wasi erudyci, pano-
wie, zostali zwyciężeni. Oto cała prawda.
- Z przyjemnością się z panią zgadzam.
- Tym lepiej. Pokonałam większych uparciuchów niż wy! Siadajcie i jedz-
cie, panowie. To, co zamówiłam, jest wyborne: tak dla mnie, jak i dla innych. A
więc, o jaką zbrodnię chodzi?
- Zamordowano pani kolegę, Howarda Langtona.
- Tylko tego brakowało! Ten biedny chłopak nie był w stanie dzwignąć od-
powiedzialności, jaką mu powierzono. Jesteście panowie pewni, że nie chodzi o
samobójstwo?
- Jesteśmy pewni - odpowiedział Dodson, poirytowany tupetem Francuzki. -
Rzadko popełnia się samobójstwo, zadając sobie cios nożem w plecy.
- To przykre, zwłaszcza dla niego... Ale nie będziemy długo opłakiwać
waszego Langtona. Był tylko przeciętnym, zapracowanym praktykiem, pozbawionym
cech, dzięki którym naukowiec zyskuje sławę i uznanie. Chciałabym się panom z
czegoś zwierzyć.
Widząc uważne spojrzenia obu mężczyzn, Alhertine Abletout z satysfakcją
oceniła efekt swojej deklaracji.
- To dla nas wielki zaszczyt - powiedział lord Percival z przekonaniem. -
Dziękujemy, że uważa pani, iż jesteśmy tego godni.
Francuska egiptolog wyciągnęła szyje:
- Mogę panom wyznać, że poleciłam Howardowi Langtonowi opuścić Egipt i
jak najszybciej wrócić do londyńskiego biura. Było dla mnie jasne, że ten bieda-
czek nigdy nie przyzwyczai się do tego kraju i dozna tu tylko rozczarowań. Gdyby
mnie posłuchał, jeszcze by żył.
Puree z bobu było wyśmienite, a tutejsze piwo, nawet jeśli okazało się o
wiele za słodkie dla podniebienia Dodsona, to jednak działało orzezwiająco.
- Przypuszczam, że pani  rada" nie spodobała się Langtonowi - wtrącił
nadinspektor.
- Mniejsza z tym - zagrzmiała Francuzka. - Zwykle mówię wszystko prosto z
mostu, nie przejmując się reakcją moich rozmówców. Ten Langton winien mi był
szacunek i przezornie nie odpowiedział. Znam się na ludziach! Ale do rzeczy...
Zatrzymaliście winnego?
- Egipska policja uważa, że to Abu...
- Abu... Ten nubijski osiłek, który pracuje w hotelu?
- Ten sam.
Francuska egiptolog zamyśliła się.
- Proszę mi podać szaszłyk, ten najbardziej wypieczony... Abu, dziwaczny
kolos, jakich umiała stworzyć antyczna Nubia. Wszyscy byli żołnierzami w armii
faraona i uchodzili za znakomitych wojowników. Myślałam czasem, żeby zatrudnić
go jako robotnika w mojej ekipie wykopaliskowej, ale tak się nie stało.
20
- Czy odmówił?
- Nikt nigdy mi nie odmawia! Nie, sama zrezygnowałam z powodu jego repu-
tacji... Podobno jest gwałtowny, ma długi karciane, nieznośny charakter i niena-
widzi rozkazów. Ja zaś nie znoszę, żeby dyskutowano moje polecenia.
- A więc byłby doskonałym przestępcą.
Sugestia Dodsona nie wzbudziła entuzjazmu Albertine Abletout.
- Doskonałym? To nie jest takie pewne... Proszę mi nalać piwa. Nubijczycy
są rozważni, nie działają pochopnie. Nie mówię, że nie zabił Langtona, ale jeśli
to zrobił, musiał mieć poważny powód. Bardzo poważny.
- A czy doszły panią słuchy o jakiejś kłótni między Abu a Langtonem? -
zapytał lord Percival.
- Nie, wiedziałabym o tym. Abu miał natomiast problemy z osobą, którą
warto wziąć pod włos.
- Czy chodzi o Abd el-Mosula?
Francuzka podskoczyła.
- Skąd pan wie, milordzie?
ROZDZIAA XII
- Intuicja, droga pani. Sława Abd el-Mosula przekroczyła granice jego prowincji.
Francuzka wybuchnęła:
- Wie pan więcej, niż pan mówi!
- Niestety nie. Gdyby tak było, już bym zidentyfikował mordercę. Czy zna
pani zródło kłopotów, o których pani wspomniała?
- Nie... Nie utrzymuję kontaktów z takimi osobami jak Abd el-Mosul i ra-
dzę panu, podobnie jak pańskiemu koledze, byście pozwolili działać lokalnej po-
licji. Jeśli chodzi o pewną nieco mętną sprawę pomiędzy Egipcjanami, w którą
Langton niepotrzebnie się wmieszał, to nie muaie tu nic do roboty. Proszę nało-
żyć mi marchewkę.
- Sytuacja jest bardziej skomplikowana, niż się wydaje - ocenił lord Per-
cival. - Z jednej strony Howard Langton był uważany w Anglii za ważną osobi-
stość; z drugiej strony zaś wina Abu jest wątpliwa.
- Powtarzam panom: pozwólcie działać miejscowej policji. Tutaj wasze me-
tody nie będą skuteczne.
Albertine Abletout miała wilczy apetyt. Dodson, który mógłby z nią rywa-
lizować, nie miał zaufania do podanego jedzenia i zadowalał się chlebem z ma-
słem.
- Czy zna pani projekty Howarda Lanytona?
- Nie było żadnego, inspektorze.
- Czy to nie dziwne?
- Bynajmniej! On budował zamki z piasku, jak byle szczur biblioteczny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \