[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cwaniaczków, więc wysłano pięciu gangsterów, aby ci rozwiązali problem, dali
młodzieniaszkom po łapkach i nauczyli innych respektu.
- Aha - półprzytomny kiwnąłem głową.
- Podwiezć was gdzieś? - zapytał Oleski.
- Nie, dziękujemy - odezwał się Tomek, nim zdążyłem wyrazić szczerą chęć na
przejażdżkę chociaż do najbliższej wsi.
Komisarz pożegnał nas i podszedł do radiowozów i samochodów terenowych, które
zjechały się na samym szczycie. Po krzakach kręcili się policyjni technicy, fotoreporterzy,
ekipy telewizyjne.
Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Tomek pomógł mi wstać i pociągnął mnie na
drugi koniec łąki pod świerki. Tam ułożyliśmy się w trawie i patrzyliśmy na szczyty gór
widoczne w oddali. Tomek wyjął kanapki, które uszykował na naszą wyprawę związaną z
malowaniem szlaku. Jedliśmy powoli rozkoszując się widokiem i starając się nie słyszeć
harmidru za nami. Po godzinie wstaliśmy i nie zaczepiani przez nikogo ruszyliśmy w stronę
Zredniej Wsi. Po dwóch godzinach maszerowaliśmy już wzdłuż prawego brzegu Sanu, w górę
rzeki, w stronę ośrodka Berdo.
ROZDZIAA CZWARTY
SZKOLENIE NA KAUKAZIE " WYJAZD W GRY " ZASADZKA " U
PODN%7łY ELBRUSU " WSPINACZKA DO  SCHRONISKA
JEDENASTU " ZAGINICIE KAMERZYSTY
Było już pózne popołudnie. Za oknem widziałem tłumy samochodów z mieszkańcami
Warszawy przebijającymi się do osiedli - sypialni oraz do obrzeży miasta. Ebersche na chwilę
zamilkł wspominając kolegę z wojska.
- Nie wie pan, co profesor miał na myśli mówiąc o czymś, co Polacy odkryli, ale tego
nie ujawnili? - zapytałem.
- Jasne, że wiem - odpowiedział gospodarz.
Sięgnął po kolejne cygaro i powoli je zapalił. Wokół rozniósł się aromatyczny dym.
Po ostatniej wizycie u lekarza, który namawiał mnie do rzucenia palenia, solennie
postanowiłem nie sięgać po papierosy. Niemiec wysunął w moją stronę pudełko z cygarami.
Mimowolnie sięgnąłem po jedno.
- Ta rzecz to Wilk Kaukazu - Ebersche uśmiechnął się tajemniczo. - Złoty posążek
ważący kilka kilogramów.
- I po to wysłano doborowy oddział wysoko w góry? - powątpiewałem.
- Tu nie chodzi o złoto, ale o moc tej figurki - Niemiec był niewzruszony. - Być może
wie pan, że w SS wydzielono specjalną komórkę do poszukiwań świętego Graala. Hitler
otumaniony przez swego astrologa i innych pochlebców wierzył w takie cuda. Zwięty Graal
miał uczynić z SS armię nieśmiertelnych. Wie pan doskonale, że Himmler, zwierzchnik SS,
uczynił z tej siły coś w rodzaju sekty, do której należeli wyżsi rangą oficerowie z czarnej
gwardii.
- Wilk Kaukazu miał jakiś związek ze świętym Graalem? - cała historia do tego
momentu wydawała mi się prawdopodobna. Teraz zaczynałem w to wątpić.
- I tak, i nie - Ebersche zachowywał spokój. - Proszę słuchać dalej, o ile dysponuje pan
czasem?
- Tak - mruknąłem.
- Panie Tomaszu, widzę, że ma pan wątpliwości. Ja też wtedy nie wiedziałem, o co
chodzi. Pełny obraz sytuacji naświetlił mi się dopiero, gdy w Niemczech przeczytałem artykuł
o owej tajemniczej komórce SS. Na zdjęciu pokazano jej trzech głównych pracowników.
Jednym z nich był Stucker, do którego to nazwiska nie powinniśmy przywiązywać większej
wagi. Podpis pod zdjęciem podawał inne, pewnie równie fałszywe jak Stucker.
- Wilka Kaukazu i świętego Graala łączy jedna osoba, ów Stucker - podsumowałem. -
Czy coś jeszcze?
- Niech pan słucha dalej - odpowiedział Ebersche.
Następnego dnia po naradzie zerwano nas z łóżek o szóstej rano, kazano wsiąść do
ciężarówek i przewieziono na lotnisko. Jechaliśmy z opuszczonymi plandekami.
- %7łeby nikt nie zauważył dziwnego transportu ze strzelcami górskimi - wytłumaczył
nam Stucker.
Podejrzewam, że startowaliśmy gdzieś z okolic Kętrzyna, a więc opodal kwatery
Hitlera w Gierłoży. Lecieliśmy samolotem Kondor, bombowcem dalekiego zasięgu
przerobionym na pasażerski. Mieliśmy międzylądowanie gdzieś w Rosji. Jeszcze tego samego
dnia wylądowaliśmy w Krasnodarze nad rzeką Kubań. Wehrmacht przygotował do ofensywy
na Kaukazie znaczne siły, lecz to co wygospodarowano dla nas, zaskoczyło mnie.
- Zwietnie - mruknął Stucker patrząc na stojący park maszyn.
SS-man z zadowoleniem stukał się rękawicami po udzie. Staliśmy luznym
wachlarzem przed rzędem samochodów. Były to: dwa volkswageny typu 82, czyli
Kubelwagen, dwa ośmiotonowe half-tracki Sd. kfz. 7, cztery ciężarówki krupp protz kfz. 69
oraz dwa motocykle BMW R75 z koszami.
Knopf aż gwizdnął zdziwiony.
- U nas kompania nie ma tylu pojazdów - mruknął.
- Dość zachwytów - odezwał się Stucker. - Chodzmy do hangaru, gdzie czeka nasz
ekwipunek.
Wyposażenie zgromadzone w hangarze zadziwiło mnie jeszcze bardziej. Mieliśmy do
wyboru każdy rodzaj broni dostępnej w naszych siłach zbrojnych z zapasem amunicji na
blisko miesiąc walki. Osprzęt wspinaczkowy był nowy i najlepszej jakości. Zaczęliśmy
przebierać w broni. SS-mani natychmiast rzucili się na pistolety maszynowe schmeissery.
Moi chłopcy wybrali tradycyjne karabiny mausery. Trzech ludzi musiało uzbroić się w
karabiny maszynowe MG-34. Radiotelegrafiści otrzymali schmeissery. Miałem w oddziale
czterech snajperów.
Po dwóch godzinach każdy z nas miał odpowiedni ekwipunek.
- No to jedziemy - rzekł Stucker.
On, profesor i dziennikarze jechali w samochodach osobowych eskortowanych przez
SS-manów na motocyklach. SS-mani dodatkowo zajęli jeden z half-tracków, ciągników
artyleryjskich, na który załadowali dwie spore skrzynie. Wyjechaliśmy na północ od miasta,
aż na skraj ogromnych bagien. Tam czekał na nas obóz z rozbitymi już namiotami.
- Ebersche - wezwał mnie Stucker. - Proszę przygotować plan wart i program ćwiczeń
strzeleckich. Jakiś czas spędzimy w tym miejscu. Posiłki będą dowożone.
Razem z Knopfem i Johannem Rasiererem, podoficerem SS, ustaliłem wszystko.
Szkoleniu strzeleckiemu poddaliśmy także dziennikarzy, którzy niechętnie wdziali mundury i
pogodzili się z wojskowym drylem.
Równo tydzień spędziliśmy w tym dziwnym miejscu. Nikt nas tu nie niepokoił, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \