[ Pobierz całość w formacie PDF ]
celem zabójcy.
Czy strzelanina stanowiła próbę zniszczenia centrum? W dodatku
specjalnym poświęconym wielkim centrom handlowym Financial Times"
donosił, że obroty Metro-Centre w ostatnim roku przestały rosnąć,
ponieważ urok nowości przeminął i klienci zwrócili się ku tańszym
galeriom handlowym.
Strzelanina, w wyniku której niektórzy klienci zostali zabici, a inni
ranni, musiała spowodować znaczący spadek sprzedaży, niezależnie od
tego, co twierdził Tom Carradine. Jednak poważni spiskowcy nie
ryzykowaliby wynajęcia takiego świra jak Duncan Christie. W tej samej
chwili uświadomiłem sobie, że trudno jest wierzyć świadkom, którzy go
oczyścili. Pomyślałem o Julii Goodwin, siedzącej pomiędzy osiłkami z
tyłu samochodu Fairfaksa, podczas gdy sam Fairfax przypatrywał się
planowi miasta, obmyślając działania wojenne.
Chciałem spotkać ją znowu, ale wszystko, co się z nią wiązało,
wydawało się zbyt ulotne. W Holiday Inn, obok spokojnych wód
sztucznego jeziora, była nerwowa i napastliwa, a poza tym nie potrafiła w
przekonujący sposób wytłumaczyć, dlaczego pojawiła się na pogrzebie
mojego ojca. Jednocześnie miałem pewność, że chciała powiedzieć mi coś
o jego śmierci, może nawet więcej, niż chciałbym wiedzieć.
Cały wieczór byt starannie opracowanym podstępem, niezdarnie
ułożoną wycieczką po Brooklands i jego mrocznych zakamarkach.
Musiała wiedzieć, że dojdzie do zamieszek i chciała, bym stał się ich
świadkiem. Ale czy uczyniła to po to, bym trzymał się z daleka, czy też
chciała wciągnąć mnie do spisku? Tak duża część życia klasy średniej
leżała w ukryciu, że uczciwość i szczerość wydawały się najbardziej
pokrętną strategią ze wszystkich. Najoczywistsze kłamstwo leżało
najbliżej prawdy.
Myśląc o tej humorzastej młodej pani doktor, przeniosłem się z piciem
do komórki. Lekko wstawiony, patrzyłem na wyłączony komputer i
biografie faszystowskich przywódców. Postawiłem szklankę na desce do
prasowania i dotknąłem jednej z koszulek z krzyżem św. Jerzego. Niemal
bez zastanowienia uniosłem ją, wygładziłem i włożyłem przez głowę.
Stanąłem przed lustrem, uświadamiając sobie, że po ulicznej awanturze
mam zaczerwienioną skórę. Mój ojciec skurczył się w ostatnich latach
życia, co wywnioskowałem z jego fotografii. Koszulka ściskała mnie
niczym ramiona pełnego aprobaty rodzica.
12. Baśniowe palące
Siedziałem w samochodzie przed liceum w Brooklands, czekając na
wyjście ostatnich uczniów. Rojąc się obok mnie, zapełniali pobliskie ulice
hałasem i anarchią nastoletnia hałastra, która pewnego dnia rozleje się po
całym świecie. Lubiłem ich wszystkich: okrutnych i niechlujnych
chłopaków z ich surrealistycznym poczuciem humoru oraz okrutne i
wyniosłe dziewczyny.
Kiedy również nauczyciele odjechali, wysiadłem z samochodu i
poszedłem drogą dojazdową zaśmieconą papierkami po cukierkach,
petami i puszkami po coli, smętnymi pozostałościami po tej zarazie.
Wszedłem do holu, wciąż rozbrzmiewającego echem krzyków i gwizdów,
przesyconego smrodem testosteronu i brudnych strojów sportowych.
Sekretarka potwierdziła, że dyrektor się ze mną spotka. Zakładając, że
jestem potencjalnym rodzicem, z pewnością będącym rozczarowanym tą
przeludnioną szkołą, starała się być radosna i miła. Powiedziała mi, że pan
Sangster jest w bibliotece, ale niedługo do mnie przyjdzie.
Czekałem przed gabinetem przez równy kwadrans, po czym udałem się
na poszukiwania. Domyślałem się, że William Sangster, jeden z trzech
świadków zeznających na korzyść Duncana Christiego, nie będzie zbyt
skory do rozmowy ze mną, skoro przyczynił się do uwolnienia człowieka,
który oskarżony był o zabicie mojego ojca. Nawet pół życia strawione na
użeraniu się z niezadowolonymi rodzicami i regionalnymi komisjami do
spraw oświatowych mogło być niewielką pomocą w uporaniu się z synem
rozpaczliwie pragnącym zemsty.
Biblioteka okazała się labiryntem książek z oślimi uszami, liścików
miłosnych i niedopałków papierosów zalegających po kątach. Sangster
wyszedł kilka chwil przede mną. Słyszałem odgłos jego kroków w
korytarzu. Mijałem puste sale lekcyjne. W jednej z nich zobaczyłem
siedzącą przy tablicy nauczycielkę, pochyloną nad zeszytami. Odruchowo
skinąłem głową. W końcu ujrzałem mężczyznę w czarnym płaszczu,
kierującego się szybkim krokiem w stronę sali gimnastycznej.
Przemierzaliśmy razem sprężynującą drewnianą podłogę. Dzieliło nas
piętnaście jardów wypolerowanej powierzchni. Szliśmy równym krokiem,
niczym tancerze w tańcu synchronicznym. Sangster poruszał się szybko,
ale wreszcie, kiedy znalezliśmy się w części budynku, w której zajęcia
miały najstarsze roczniki, udało mi się go dogonić.
Poddał się ze zrezygnowanym teatralnym gestem i zaczeka! na mnie,
strącając łupież z płaszcza. Był to ogromny mężczyzna, z potężnymi
rękami i ramionami oraz pulchną, dziecinną twarzą, o wiele młodszy, niż
się spodziewałem. Uniknął mojej wyciągniętej ręki i przez chwilę
zastanawiałem się, czy nie jest oszustem, trzydziestopięcioletnim aktorem,
który przypadkiem objął kierownictwo tej beznadziejnej szkoły i teraz już
tylko szukał drogi ucieczki. Zauważył, że ominąłem trzy opakowania po
prezerwatywach leżące na podłodze.
Przy... zająknął się, pokazując na opakowania i uśmiechnął się
ponuro. Przynajmniej ich czegoś nauczyli śmy, panie...?
Pearson. Byliśmy umówieni. Richard Pearson.
Wpatrzył się w moją uniesioną rękę, zupełnie jakbym próbował
sprzedać mu jakiś artykuł erotyczny, i wyją! palec wskazujący ze swoich
dziecinnych ust.
A, prawda. Pański ojciec...
...umarł w wyniku strzelaniny w Metro-Centre. Był pan tam wtedy.
Pamiętam. Popatrzył na opakowania prezerwatyw. Straszna
tragedia. Proszę przyjąć moje najszczersze wyrazy współczucia.
Zaciągnął mnie do pustej sali lekcyjnej i po dłuższym zastanowieniu
posadził w ławce w pierwszym rzędzie. Kiedy usiadłem, zaczął chodzić
wzdłuż tablicy, zatrzymując się, by zetrzeć cyfry w równaniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]