[ Pobierz całość w formacie PDF ]
18
Zemsta Hana Solo
pospieszył za przyjacielem.
Han usadowił się w fotelu pilota, a Chewbacca zajął miejsce nawigatora. Stojący za ich
plecami Zlarb uważnie obserwował każdy wykonywany przez nich ruch. Nie ufał im, ale
jednocześnie zdawał sobie spraw z faktu, że żaden z jego ludzi nie zna na tyle dobrze
„Sokoła”, by unieść maszynę w powietrze i pilotować ją. A od tego zależało to, czy on
sam przeżyje.
— Solo, wolałbym, abyś nie próbował żadnych sztuczek. Zawieziesz nas do wyznaczonego
punktu, a tam już ktoś inny się wami zajmie. Pamiętaj jednak o tym, że jeżeli spróbujesz
nas zatrzymać lub udaremnić nasze zamiary, zginiemy wszyscy, włącznie z tobą.
— Dokąd lecimy? — zapytał Han przez zęby.
— Powiem ci w swoim czasie. Na razie szykuj statek do startu.
Han włączył silniki „Sokoła”, przygotowując statek do odlotu.
— Ciekaw jestem, ile ci za to płacą. Osobiście nie wyobrażam sobie sumy, która byłaby
mnie w stanie nakłonić do pośrednictwa w handlu niewolnikami.
Zlarb tylko się zaśmiał.
— Mówiono mi, że z ciebie ciężki orzech do zgryzienia, Solo, ale widzę, że to nieprawda.
Te niewielkie stworzenia tam, w dole, warte są na czarnym rynku od czterech do
sześciu tysięcy za sztukę. Jest na nie wielkie zapotrzebowanie. Są ludzie, którym nie
na rękę są ograniczenia nałożone po zakończeniu Wojen Klonowych. Te małe ludziki są
bardzo, powiedziałbym za bardzo, przyzwyczajone do tego świata i za żadne skarby nie
podpisałyby żadnego kontraktu. Tak więc, wraz ze wspólnikiem, postanowiłem pomóc im
w podjęciu decyzji. Paru z nich jest chorych i rannych, ale i tak dowieziemy na miejsce
przynajmniej pięćdziesięciu. Na tej jednej transakcji zarobię tyle, że przez bardzo długi
czas nie będę musiał myśleć o żadnej pracy.
Kontraktowa siła robocza... Brzmiało to tak, jakby w całą sprawę zaangażowane były
władze Wspólnego Sektora. Jednak, pomimo faktu, że władze korzystały z usług
pośredników, Han nie mógł uwierzyć, by odważyły się na handel niewolnikami, zwłaszcza
poza granicami własnego systemu. Nawet Imperium nie mogło sobie pozwolić na jawne
gwałcenie pewnych praw.
— Podoba mi się tablica rozdzielcza twojego statku, Solo — rzucił Zlarb, uważnie
przypatrując się konsolecie. — Startuj!
Bolluxa pozostawiono w pustym w tej chwili korytarzu, dokładnie w tym samym miejscu,
w którym go wyłączono. Wszystkie jego systemy kontrolne uległy zablokowaniu, a tym
samym robot stał się bezużyteczną stertą metalu, niezdolną do poruszania się, myślenia
ani mówienia.
Jednakże w niewielkiej skrytce pośród mechanizmów sterujących Bolluxa spoczywał
Błękitny Max, zasilany przez niezależną baterię. Minikomputer gorączkowo analizował
sytuację towarzyszy. Zdawał sobie sprawę z jej powagi, a jednocześnie był prawie
całkowicie bezsilny wiedząc, że jakakolwiek interwencja z jego strony nie zmieni
położenia Hana i Chewbacci. Co więcej, źródło prądu, z którego w tej chwili korzystał,
było minimalne w porównaniu z tym, jakim dysponował Bollux, tak więc w żadnym razie
nie był zdolny ruszyć robota z miejsca.
I nagle przypomniał sobie przeciągły świst wydany przez robota, zanim nastąpiło
unieruchomienie. Po krótkiej analizie Max doszedł do wniosku, że była to krótka
transmisja. Zaszyfrowana i częściowo nieczytelna, gdyż Bollux pragnął przekazać
towarzyszowi zbyt wiele informacji na raz. W sumie jednak miało to pewien sens i Max
pojął zamiary Bolluxa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]