[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czy coÅ› mogÅ‚oby posÅ‚użyć jako Å›lad? List jest napi­
sany po francusku?
- Nie, po angielsku.
- Dziwne. Pierwszy był po francusku.
Gina zmarszczyła brwi.
- Jest dziwnie sformułowany, ale wyraznie mówi, że
mam brata.
Cam ujął jej ramiona w miejscu, gdzie kończyły się
krótkie rękawy sukni. Zaczął masować zziębniętą skórę.
- Może napisał go Francuz, stąd dziwne sformułowania.
- Nie sądzę. Ale z drugiej strony, kto jak nie Francuz mógł
wiedzieć, że hrabina urodziła dwoje nieślubnych dzieci?
Stali pod gruszą, księżyc w pełni przeświecał przez li-
120
Å›cie, rysujÄ…c na nich ruchome wzory. Cam nadal rozgrze­
waÅ‚ jej rÄ™ce. Gina raptem wyraznie uÅ›wiadomiÅ‚a sobie je­
go bliskość. Poczuła ściskanie w żołądku.
- Zawsze chciałem mieć brata - powiedział mąż.
- Ale nie z nieprawego łoża!
- Ty też jesteś z nieprawego łoża - przypomniał Cam.
- Tak - przyznała zdławionym głosem. - Oczywiście.
- Nie chciałem być niemiły, lecz nie widzę sensu
w przejmowaniu siÄ™ bÅ‚Ä™dami rodziców. A Bóg wie, że oj­
ciec zostawił mi wiele powodów do zmartwienia.
- Diuk na pewno nie miał nieślubnych dzieci.
- Może - zgodził się Cam. - Ale uważał, że stoi ponad
prawem. Miałem jakieś piętnaście lat, kiedy odkryłem, że
był zamieszany w wiele nielegalnych interesów. To cud,
że umarł, zanim prawda wyszła na jaw.
Gina wyglądała na zaskoczoną.
- Tak, tak - powiedziaÅ‚ mąż. - Czy kiedykolwiek zasta­
nawiaÅ‚aÅ› siÄ™, skÄ…d braÅ‚ pieniÄ…dze, zważywszy na to, że ro­
dzinna posiadłość nie jest zbyt duża?
Księżna potrząsnęła głową.
- Hazard. Ale nie w domu gry, tylko na gieÅ‚dzie. Wie­
dziaÅ‚, kiedy może zbić fortunÄ™, bo wczeÅ›niej sam wszyst­
ko aranżował.
- Och!
- Wykorzystywał tytuł, żeby przyciągnąć inwestorów do
kolejnych spółek, które wkrótce potem plajtowały. Tak więc
kilkoro nieślubnych dzieci wcale by mną nie wstrząsnęło.
- Przepraszam - bąknęła Gina.
Cam wzruszył ramionami.
- Nie jesteśmy stróżami swoich rodziców.
Powędrował dłonią w górę jej kremowego ramienia,
lÅ›niÄ…cego w blasku księżyca jak najwyższej jakoÅ›ci alaba­
ster. Gdy pochylił głowę, Gina wstrzymała oddech.
Jego usta spotkały się z jej ustami. Nie musnęły deli-
121
katnie, tylko rozgniotły jej wargi. Ręce objęły ją w talii.
Gina nawet nie zauważyÅ‚a, kiedy sama oplotÅ‚a szyjÄ™ mÄ™­
ża na wypadek, gdyby próbował uciec.
Czuła jego silne ciało przy swoim. Cienki jedwab sukni
nie stanowił żadnej bariery. Dwa serca biły w jednym rytmie.
Cam przygarnÄ…Å‚ jÄ… do siebie jeszcze mocniej, a kiedy
Gina wtuliła się w niego, wydał gardłowy pomruk. Po
chwili siÄ™ odsunÄ…Å‚.
Spojrzał w jej zielone oczy. Opuścił wzrok na karma-
zynowe, kuszące wargi i przywarł do nich znowu jak
spragniony wÄ™drowiec na pustyni. Gina ujęła w dÅ‚onie je­
go twarz i przytuliła się do niego z drżeniem, które świad-
czyło o jej niewinności, a jeszcze bardziej o pożądaniu.
W głowie Cama odezwał się irytujący, natrętny głos:
To twoja żona, to. twoja żona.
- Jesteś moją żoną - powiedział, całując jej oczy.
Gina go nie usłyszała, bo właśnie odkrywała, dlaczego
oczy Esme rozbłysły na widok ramion Berniego. Wodząc
dłońmi po piersi męża, czuła twarde mięśnie, żar jego ciała.
Cam nagle cofnÄ…Å‚ rÄ™ce, jakby dotknÄ…Å‚ rozpalonego że­
laza, i wykrztusił:
- O Boże, jesteÅ› mojÄ… żonÄ…. - PrzeczesaÅ‚ wÅ‚osy palca­
mi. - To, co robimy, to nie najlepszy sposób na uzyska­
nie unieważnienia - stwierdził sucho.
Gina się uśmiechnęła.
- Ale bardzo przyjemny. Zresztą nie robimy nic złego.
Całowałam się z innymi mężczyznami. Z Sebastianem
wiele razy. Ostatecznie jestem mężatką.
- Moją żoną! - warknął Cam na myśl o Bonningtonie.
- Tym lepiej.
Gina zaczęła iść w stronę domu. Serce dudniło jej
w piersi, szumiaÅ‚o w uszach. Gdy siÄ™ obejrzaÅ‚a, zobaczy­
ła, że Cam nadal stoi na ścieżce w blasku księżyca. Jego
czarne oczy były nieprzeniknione.
122
- Zimno mi - powiedziała.
Mąż ruszył za nią.
- %7ładnego więcej całowania - zapowiedział.
Gina odgarnęła mokry kosmyk z czoła. Jej dłonie drżały.
- To byÅ‚ tylko pocaÅ‚unek - rzuciÅ‚a z lekkim zniecierpliwie­
niem. - Fakt, że jesteśmy małżeństwem, nic tu nie zmienia.
Cam zerknął na nią z rozbawionym uśmiechem w oczach,
ujÄ…Å‚ jÄ… za ramiona i musnÄ…Å‚ jÄ™zykiem jej wargi. Gdy siÄ™ roz­
chyliły, skwapliwie przyjął zaproszenie. Po dłuższej chwili
odsunął się niechętnie.
- %7Å‚adnych wiÄ™cej pocaÅ‚unków - powtórzyÅ‚ zdÅ‚awio­
nym głosem.
Gina bez słowa skinęła głową.
Kiedy szli przez salon, Cam skarciÅ‚ siÄ™ w duchu za pu­
ste obietnice. ZupeÅ‚nie jakby jego ojciec przysiÄ…gÅ‚, że ni­
gdy więcej nikogo nie oszuka.
Z trudem się pohamował, żeby nie przycisnąć jej do
ściany korytarza.
- Dobranoc - powiedział, gdy dotarli pod jej drzwi.
Wydawało mu się, że dostrzegł wyraz rozczarowania
w oczach żony.
Księżna dygnęła.
- Wasza lordowska mość.
Girton się ukłonił i w tym momencie zauważył, że pod
cienkim, mokrym jedwabiem sukni wyraznie rysujÄ… siÄ™
koniuszki piersi stwardniałe od chłodu. Jego ręka, niczym
obdarzona własną wolą, uniosła się powoli.
- Lepiej już idz - wykrztusił.
Na twarzy Giny odmalowało się rozbawienie.
- Nie zapomnÄ™ twojego ostrzeżenia - przyrzekÅ‚a sÅ‚od­
kim tonem, dotykajÄ…c palcem jego brody. - %7Å‚adnych wiÄ™­
cej pocałunków... w każdym razie z mężem. - Zobaczyła,
że diuk zaciska usta. - Dobranoc, Cam.
I zamknęła mu drzwi sypialni przed nosem.
14
Prawda czasami bywa niemiła
- Nie mówiÄ™, że to byÅ‚o upokarzajÄ…ce. Raczej niepoko­
jÄ…ce.
Lady Rawlings patrzyła na najbliższą przyjaciółkę
z odrobinę pobłażliwym uśmiechem.
- Więc co się stało?
- Nic, oczywiście. Poszłam do swojego pokoju, a on
chyba do swojego.
- Szkoda.
- Ja też tak pomyślałam - wyznała księżna.
Esme się roześmiała.
- Pocałunek dobrze ci zrobił, dziewczyno. Na pewno
nie chcesz stać się sztywna jak twój narzeczony.
- Sebastian nie jest sztywny. - W głosie Giny nie było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \