[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie czuję się już sierotą, Jasonie powiedział Japończyk.
Jason podniósł jego głowę, oddychając ciężko. Popatrzył przyjacielowi w oczy.
Już nigdy nie będziesz sierotą.
Czas jakby zatrzymał się na chwilę. Yoshi westchnął głęboko.
Jason delikatnie zamknął mu oczy.
Lisa podniosła wzrok. Po raz pierwszy ujrzała łzy na twarzy męża.
Agnes przerwała milczenie.
Co tam się stało? spytała.
Nie wiem odparła Ruth. Po prostu nie wiem... Lepiej spróbuj dodzwonić się
do mamy.
48
Lucille Ling spoglądała na zegarek z rosnącym zniecierpliwieniem. Takim samym
spojrzeniem powitała kapitana Givensa wracającego z kabiny pilota. Komandos
przypiął się do uchwytu.
Skąd takie opóznienie? spytała Lucy, kiedy usiadł.
Mamy przeciwny wiatr, silniejszy niż przypuszczaliśmy. Będziemy tam za trzy
minuty.
Rozejrzał się po swoich podwładnych.
Jeszcze trzy minuty, chłopcy!
%7łołnierze zaczęli się przygotowywać do akcji.
Pilot obserwował wyrastający na wprost grzbiet. Pociągnął lekko drążek i ciężka
maszyna skierowała się nieco w górę.
Nagle usłyszał potężny grzmot i niemal w tej samej chwili zobaczył pióropusz dymu
i odłamków wyrastający ponad szczytem wzgórza. Poczuł falę uderzeniową; z trudem
opanował stery. Zrozumiał, że gdyby znalezli się po tamtej stronie, Marynarka Wojenna
musiałaby zamówić dwa nowe śmigłowce. Pilot znał się jednak na swojej robocie.
Zatoczył niski łuk i zawisł tuż nad krawędzią wzgórza, żeby zerknąć na drugą stronę.
Ujrzał olbrzymi krater spowity chmurą pyłu.
Chryste! jęknął drugi pilot.
Co to było, do cholery? zapytał z tyłu Givens, dysząc ciężko.
Pilot wskazał olbrzymie rumowisko.
To był nasz cel, kapitanie.
Givens otworzył usta ze zdumienia. Spojrzał na krater.
Wielki Boże! A więc to nie wy?...
Ależ skąd, kapitanie! Nie mamy broni na pokładzie. Poza tym, tego nie dokonałby
żaden śmigłowiec.
Givens zebrał myśli.
Dobra. Siadajmy jak najszybciej i połączmy się z bazą.
Lucille Ling stała i patrzyła na gruzy NAZL. Teraz mogła tylko rozpaczać. Komandosi
stali w grupkach i ze zdumieniem przyglądali się rumowisku. Kapitan Givens siedział
w kabinie z pilotami. Drugi śmigłowiec kołował w górze, poszukując śladów życia.
Lucy wzięła się w garść i machinalnie włączyła komórkę. Właśnie zastanawiała się,
do kogo najpierw zatelefonować, kiedy aparat sam zadzwonił.
218
Po chwili Lucy pędziła jak szalona do helikoptera, wrzeszcząc na całe gardło.
Wsiadajcie z powrotem!... Prędko!
Została w kabinie razem z Givensem i pilotami. Nie protestowali.
Około czterdziestu kilometrów na pomocny zachód. Dość duży drewniany
budynek na polanie, gdzie jest miejsce do lądowania dla wojskowego śmigłowca.
Kazałam jej zapalić ognisko, żebyśmy widzieli dym.
Bardzo mądrze pochwalił pilot.
Lećmy tam jak najszybciej!
Pół godziny pózniej dwa śmigłowce stały na środku polany niczym dwa ogromne
tropikalne owady. Większość marines przeszukiwała las. Pozostali umieścili ciała Gail
i Yoshiego w specjalnych workach i ostrożnie przenieśli do helikoptera; następnie
pod czujnym okiem Jasona zanieśli Apolla do drugiej maszyny. Chłopiec nadal
spokojnie spał. Kapitan Givens rozmawiał przez radio. Ruth dostała zastrzyk z morfiny
i z obandażowanym ramieniem na temblaku kręciła się po polanie w poszukiwaniu
swojej odznaki. Lucille nadal obejmowała córkę.
Podszedł do nich Givens.
Właśnie rozmawiałem z sekretarzem... oznajmił ze zdumieniem. Z samym
sekretarzem Sił Morskich...
Lucy uśmiechnęła się.
Wyobrażam sobie. Jakie rozkazy pan otrzymał?
Po pierwsze, zabezpieczyć cały teren. W ciągu godziny z Pentagonu wyruszy tutaj
specjalna grupa dochodzeniowa. Ja zaś mam odwiezć panią i pozostałe osoby do bazy.
Co się tutaj stało?
Agnes otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale Lucy szturchnęła ją w bok.
Pózniej, kochanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]