[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dostarczają one stale wielkich ilości złota i klejnotów. Ten relikwiarz - raz jeszcze Tamsin-wskazała
wysoką szafkę ze zdobną zawartością - zawiera nieliczne amulety i talizmany, do których zdołałam
dotrzeć do tej pory. Możemy liczyć, że od chwili obecnej magiczny arsenał Ningi - tak można go
przecież określić - będzie się powiększać, a z nim nasza magiczna moc i doczesna świetność
Cesarstwa Brytuńskiego. Musimy zebrać więcej takich prastarych talizmanów jak ten. - Położyła
dłoń na ciężkim naszyjniku z matowego srebrzystego metalu, o wyjątkowo prostym wyglądzie,
ozdobionym owalnym medalionem z prymitywnie oszlifowanym, nieregularnego kształtu
klejnotem. - Jak mi powiedziano, pochodzi znad wschodniej granicy, z ziem nie objętych żadnymi
mapami.
- Przepraszam, wasza wysokość - przerwał czyjś głos. - Ciebie również proszę o wybaczenie,
szambelanie. - Do komnaty wszedł niespodziewanie jeden z dwóch nie uzbrojonych służących,
których zadaniem było strzeżenie jej zwykle otwartych drzwi. Słudze brakowało pewności siebie.
Prawdopodobnie nie wiedział, jaki protokół postępowania obowiązywał w obecności nowej
władczyni. - Polecono mi powiadomić wasze wysokości o spóznionym przybyciu księcia Clewyna. -
Mężczyzna w liberii obejrzał się niespokojnie na wejście. - Przyprowadzono go tutaj, wasza
wysokość. Czeka w przedpokoju, aż raczysz go przyjąć.
- Rozumiem. Domyślam się, że zrobiono tak zgodnie z sugestią szambelana?
Po kornym skinieniu głowy służącego Tamsin odwróciła się do Basifera, nadal wytrąconego z
równowagi wstrząsającym przeżyciem.
- Tak, wasza wysokość. Pozwoliłem sobie...
- Bardzo dobrze. Wprowadzcie go. - Tamsin zbyła służącego niecierpliwym gestem dłoni i
przemówiła do lalki: - Zobaczmy, Ningo, jak przystojny jest w rzeczywistości ten dworski kawaler.
Być może i jego zaciekawi nasza kolekcja ozdób.
Do Basifera dotarło, że w głosie władczyni pobrzmiewa irytacja.
Po krótkim zamieszaniu za drzwiami do środka w towarzystwie służącego wszedł szczupły
mężczyzna w krótkiej podróżnej pelerynie i berecie z piórem. Młodziutka królowa nie od razu
odwróciła się, by go przywitać. Jeszcze przez chwilę przybierała wystudiowaną pozę, jak gdyby
wiodła dyskusję z nie mogącym zebrać myśli Basiferem. Kiedy wreszcie obejrzała się, na jej
dziewczęcej twarzy pojawił się zdumiewający wyraz władczego chłodu. Na widok nowo przybyłego
natychmiast w jej spojrzeniu pojawiła się ciekawość. Patrzyła na gościa, który szybko zrobił dwa
kroki, powoli przyklęknął, ujął wyciągniętą dłoń królowej i kornie ją ucałował.
- Książę Clewyn, wasza wysokość! - oznajmił paz. Szlachcic był drobnej budowy, dworski strój
nie mógł ukryć jego nader zaawansowanego wieku. Jego arystokratyczną twarz pokrywało
mnóstwo zmarszczek; twarz okalały srebrzyste włosy i spiczasta broda. Clewyn miał zdrowe zęby,
a jego oblicze nadal wyglądało zdecydowanie, dostojnie. Ukłon był szarmancki, a uśmiech -
wzbudzający zaufanie. - O pani, Brytunia nigdy nie znała piękniejszej władczyni - powiedział,
prostując się. - Nawet w osobie zmarłej przed pięćdziesięciu laty mojej ciotecznej babki, królowej
Lidity! - Całując wciąż dłoń królowej, Clewyn oświadczył: - Królowo i arcykapłanko, przysięgam ci
wieczną miłość i oddanie! - Minimalnie zmrużył bystre oczy i przeniósł spojrzenie na lalkę. - I
najwyższej jedynej prawdziwej bogini Nindze! - Przytknął rytualnym gestem dłoń do czoła,
rzuciwszy na chwilę królowej spojrzenie, w którym czaił się uśmiech, po czym ponownie przypadł
na kolano w wyrazie czci dla obdarzanej uwielbieniem zabawki. - Wasza boska wysokość,
opowieści o tobie nie oddawały całej prawdy.
- Książę... Clewyn, tak się zowiesz? - zapytała młoda władczyni z zaciekawieniem i
niezwyczajną uprzejmością. - Ninga i ja słyszałyśmy o tobie, chociaż nie zajmowałyśmy się
zdobywaniem wiedzy o dworze dawnego monarchy. Nie spodziewałam się...
- Mojego podeszłego wieku, czyż tak? I mej pokory? - Clewyn serdecznie objął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]