[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie umykam, po prostu mam dużo pracy.
Westchnął. Tak, Margerite na pewno ma rację, próbował
się pocieszać. Po ślubie wszystko się zmieni. Będzie miała
dość zajęć, zapomni o karierze. Trzeba tylko być stanow
czym i nieustępliwym.
- Kochanie, znamy się od tak dawna, myślę, że już
czas, żeby zmieniło się coś w stosunkach między nami.
Sydney skinęła głową.
- Już się zmieniło.
Zachęcony, ciągnął dalej. Znowu ujął jej dłoń.
- Nie chciałem działać zbyt szybko, ale teraz nadszedł
właściwy czas. Bardzo mi się podobasz, jesteś taka piękna
i mądra, naprawdę jestem pełen uznania dla twojej urody,
wdzięku, zdolności. Podziwiam cię, Sydney, i...
- Spełniam wszystkie warunki - podpowiedziała.
- Właśnie - ucieszył się - i dlatego chciałem cię prosić,
żebyś została moją żoną. - Sięgnął do kieszeni i wyjął
196 KSI%7Å‚NICZKA I CZAROWNICA
z niej aksamitne pudełeczko. Otworzył. Rozbłysł wielki
brylant.
- Channing...
- Jest taki jak ty, piękny i wytworny.
- Jest wspaniały - odsunęła jego rękę - ale nie mogę go
przyjąć, nie mogę przyjąć twoich oświadczyn.
Spojrzał na nią z lekkim zniecierpliwieniem.
- Po co ta kokieteria? Daj spokój, jesteśmy dorośli.
- Chcę być z tobą szczera, posłuchaj więc. - Teraz ona
ujęła jego dłonie. - Nie wiem, co matka powiedziała ci na
mój temat, jest mi więc głupio i przykro. Zdaje się, że
oboje znalezliśmy się w bardzo niezręcznej sytuacji, wy
jaśnijmy więc sobie wszystko uczciwie. Nie wiem, być
może rzeczywiście mnie kochasz, Channing, lecz ja nie
kocham ciebie.
- Nie oświadczałbym się, gdybym cię nie kochał -
w jego głosie zabrzmiała uraza.
- Oświadczyłeś się, bo ci się podobam, jestem atrakcyj
na, pochodzę z tego samego środowiska i, jak to się mówi,
można się ze mną pokazać. To są prawdziwe powody, nie
miłość. Czy nie mam racji? - Włożyła pierścionek do pu
dełeczka i zacisnęła na nim jego ręce. - Już raz byłam
niedobrą żoną i nie chcę tego powtarzać.
Channing nieoczekiwanie odprężył się.
- Rozumiem, masz uraz po poprzednim małżeństwie.
- Nie, nie rozumiesz. To, co się wydarzyło między mną
a Peterem, nie ma nic wspólnego z moją dzisiejszą odmo
wÄ…. Nie kocham ciÄ™, bo bardzo kocham kogoÅ› innego.
Poczerwieniał.
- Dlaczego wobec tego udawałaś?
KSI%7Å‚NICZKA I CZAROWNICA 1 9 7
- Po prostu cię lubię, ale niczego nie udawałam. Jest mi
przykro, że zle mnie zrozumiałeś.
- Przeprosiny nie wystarczą - wściekły wstał z krzesła
- wytłumacz mnie, proszę, przed swoją matką. Do widzenia.
Odszedł szybkim krokiem, zostawiając ją z poczuciem
winy i niesmaku. Po chwili nadciągnęła Margerite. Przeję
ta, nawet nie zauważyła wyrazu twarzy córki. Sądząc, że
Channing zniknÄ…Å‚ gdzieÅ› jedynie na chwilÄ™, od razu przy
stąpiła do pytań.
- No i co? Jak było? Wszystko mi opowiedz.
- Channing sobie poszedł, mamo.
Margerite potoczyła dokoła zdumionym wzrokiem.
- Jak to sobie poszedł?
- Po prostu, odszedł wściekły, bo odrzuciłam jego pro
pozycjÄ™.
- Co zrobiłaś? Odrzuciłaś... jak mogłaś?
- Jak mogłam? - powiedziała nieco za głośno i zaraz
ściszyła głos. - To ty ukartowałaś to wszystko, mamo.
- Oczywiście - Margerite sięgnęła najpierw po szklan
kÄ™ wody, a potem po kieliszek wina - od kilku tygodni
próbuję coś zrobić, żebyście wreszcie się spotkali. Chan
ning jest wymarzoną partią. Pochodzi z doskonałej rodzi
ny, ma wspaniały dom, dobrą pracę. Nic mu nie można
zarzucić.
- Nie kocham go.
- Błagam, nie mów głupstw. Bądz rozsądna.
- Zawsze byłam i to był błąd. Uwierzyłam, że przyszłaś
do mnie z dobrej woli, uwierzyłam w twoje przeprosiny,
bo myślałam, że coś zrozumiałaś. Myślałam, że odtąd bę
dziemy ze sobÄ… szczere...
1 9 8 KSI%7Å‚NICZKA I CZAROWNICA
Oczy Margerite zwilgotniały.
- Wszystko, co mówiłam rano, jest prawdą. Cały week
end dręczyłam się, zamartwiając się o ciebie. Jesteś moją
córką, pragnę tylko twojego dobra.
Głos Sydney złagodniał.
- Mamo, wierzę ci, ale niepotrzebnie uważasz, że jedy
nie ty wiesz, co jest dla mnie dobre. Nie chcę cię ranić, ale
zaczynam myśleć, ze nigdy tego nie wiedziałaś. Zobacz,
dzisiaj przez ciebie zrobiłam przykrość Channingowi,
a wcale tego nie chciałam.
Po policzku Margerite spłynęła łza.
- Sydney, ja tylko myślałam...
- Nie myśl za mnie - Sydney też była bliska łez - nigdy
już nie myśl za mnie. Jestem dorosła i sama muszę o sobie
decydować. Możesz mi doradzać, lecz proszę, nie wyręczaj
mnie. Kiedyś ci na to pozwoliłam i zniszczyłam czyjeś
życie.
- Nie chcę, żebyś została sama. Samotność to straszna
rzecz.
- Mamo - ujęła rękę matki - posłuchaj, bardzo cię ko
cham, ale nie mogę żyć tak jak ty. Pozwól mi mieć inne
pomysły na szczęście. Chcę, żebyśmy były wobec siebie
szczere, nie chcę niczego udawać. Z czasem sprawy mię
dzy nami ułożą się, zobaczysz, ale póki to nie nastąpi,
pragnę tylko jednego: żebyś akceptowała mnie taką, jaka
jestem. Nie wyjdę za Channinga. I w ogóle już nigdy nie
wyjdę za mąż.
- Sydney...
- Są rzeczy, o których nie wiesz. Są rzeczy, o których
nie wie nikt. Zaufaj mi, wiem co mam robić. Przez ostatnie
KSI%7Å‚NICZKA I CZAROWNICA 1 9 9
tygodnie byłam bardziej szczęśliwa niż przez resztę życia.
Niczego przed nikim nie musiałam udawać. Byłam sobą
i czułam się z tym wspaniale.
- Michael... - szepnęła Margerite i ciężko westchnęła.
- Tak, Michael i firma, moja firma. I ja sama. Nareszcie
coś robię, moje życie nabrało sensu. A teraz, mamo, po
praw makijaż i zjedzmy razem kolację.
Michael siedział przy stole i kończył rzezbić głowę Syd
ney w różanym drewnie. Robił to już od kilku godzin, lecz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]