[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwili o wiele ważniejsze było, aby słuchał wujka Luke a Skywalkera. Mistrz Jedi
postanowił, że właśnie tego dnia rozpoczną się pierwsze pojedynki, w trakcie których młodzi
rycerze Jedi będą posługiwali się świetlnymi mieczami.
Kiedy uczniowie konstruowali swoje urządzenia, wprawiali się, walcząc z
ćwiczebnymi androidami albo pojedynkowali się, używając kijów tej samej długości, co
ostrze prawdziwej broni. Ukończywszy pracę, przez następny tydzień ćwiczyli, posługując się
prawdziwymi mieczami. Używali ich tylko do walki przeciwko nieruchomym celom, żeby
nabrać wprawy i przyzwyczaić się do blasku świetlistej klingi.
Teraz jednak mistrz Skywalker zdecydował, że jego uczniowie są gotowi przystąpić
do następnego etapu.
Polana była wypalonym miejscem, gdzie niedawno szalał krótkotrwały, ale
intensywny pożar, wywołany zapewne przez piorun. Wszechobecna wilgoć i bujna roślinność
nie dopuściły, żeby ogień się rozprzestrzenił, ale jedno ogromne drzewo Massassów - o pniu
sczerniałym i osłabionym przez żar płomieni - wywróciło się, miażdżąc kilka mniejszych
drzew i krzewów. Pozostałą przestrzeń polany zajmował labirynt splątanych jasnozielonych
porostów - chwastów i kwiatów usiłujących zapuścić korzenie w spalonej i spękanej glebie.
Ponieważ dzisiejsze zajęcia miały być ćwiczeniami w równej mierze umysłowymi, co
fizycznymi, Luke był ubrany w wygodny treningowy kombinezon, podobnie zresztą jak Jacen
i Jaina. Ubranie Tenel Ka, jak zwykle sporządzone z wytrzymałej gadziej skóry, nie
zakrywało rąk ani nóg dziewczyny, zapewniając jej swobodę ruchów. Młoda wojowniczka
zaplotła długie złocistorude włosy w fantazyjne warkoczyki, w których umieściła mnóstwo
ozdób. Lowbacca nie miał na sobie nic oprócz pasa uplecionego z włókien, które ściął z
wnętrza śmiercionośnego syreniowca, rosnącego w gęstej dżungli na Kashyyyku. Em Teedee
wisiał na swoim zwykłym miejscu, przyczepiony do pasa na biodrze Wookiego.
Wszyscy młodzi rycerze Jedi mieli jednak tym razem coś nowego i niezwykłego -
własne świetlne miecze sporządzone w ciągu kilku ostatnich tygodni mozolnej pracy.
Jacen stał obok pozostałych uczniów, od czasu do czasu rzucając ukradkowe
spojrzenia na boki, gdzie szeleszczące liście sugerowały obecność nie znanych stworzeń.
34
Tymczasem Luke Skywalker usiadł na pniu powalonego ogromnego drzewa. Dopiero
wówczas zdjął z ramienia tajemniczą torbę, którą dzwigał przez cały czas, odkąd opuścili
mury wielkiej świątyni.
- Co tam masz, wujku Luke u? - zapytał Jacen, nie potrafiąc opanować ciekawości.
Ponieważ nie mógł zająć się badaniem ciekawych owadów i roślin, musiał skupić uwagę na
czymś innym.
Mistrz Jedi tajemniczo się uśmiechnął, po czym wyciągnął z torby szkarłatną kulę
rozmiarów dużej piłki, idealnie gładką, jeżeli nie liczyć kilku małych przysłoniętych
otworów, w których mogły się kryć miniaturowe silniki repulsorowe albo niewielkie lasery.
Umieścił kulę na pochyłym sczerniałym pniu ogromnego drzewa. W jakiś dziwny sposób nie
stoczyła się na ziemię, ale pozostała dokładnie tam, gdzie położył ją Skywalker. Po chwili
Luke wyjął drugą taką samą kulę, a po niej następną i następną.
- Zdalniaki! - krzyknęła Jaina zgadując, czym były owe dziwne przedmioty. - To są
zdalniaki, prawda, wujku Luke u? Do czego będą nam potrzebne?
- Do wprawiania się w celowaniu - odpowiedział mistrz Skywalker.
Wszystkie cztery kule spoczywały nieruchomo na pochyłym pniu drzewa Massassów.
Nie staczały się; jakby kpiły sobie z siły przyciągania.
Zdumiony Lowbacca szczeknął, a Tenel Ka wyprostowała się i zapytała:
- Będziemy do nich strzelali?
- Nie - odparł Luke. - To one będą strzelały do was.
- A my mamy odbijać ich strzały za pomocą ostrzy świetlnych mieczy? - domyślił się
Jacen.
- Tak - przyznał Luke - ale to nie będzie takie proste, jak myślisz.
- Nigdy nie powiedziałem, że będzie proste - mruknął chłopiec.
Tenel Ka kiwnęła głową.
- To jest lekcja, która pozwoli nam na ćwiczenie odruchów i koncentracji uwagi.
Będziemy musieli reagować tak szybko, żeby przechwycić wszystkie strzały laserów tych
zdalniaków.
- Tak, ale przewidziałem coś, co utrudni lekcję - powiedział Luke. Sięgnąwszy znów
do torby, wyjął elastyczny hełm, zaopatrzony w opuszczaną transpastalową osłonę barwy
ciemnej czerwieni, po czym podał go młodej wojowniczce. - Będziecie ćwiczyli w takich
hełmach.
35
Wyciągnął dwa następne urządzenia i wręczył je blizniętom. Zamiast czwartego
hełmu wyjął jednak tylko samą ciemnoczerwoną osłonę, zaopatrzoną w dwie najzwyklejsze
linki, które można było zawiązać z tyłu głowy.
- Przykro mi, Lowbacco - oznajmił - ale nigdzie nie mogłem znalezć hełmu na tyle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]