[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tianną.
Zapytała o to Tiannę, która szczerze wszystko opowiedziała,
podkreślając, jak bardzo kocha Gartha.
Kari natychmiast poszła do brata, pewna, że uda się jej wyjaśnić
nieporozumienie i wytłumaczyć Garthowi, że zle postępuje.
- O co ci chodzi? - zapytała prosto z mostu. - Wybacz jej tę drobną
maskaradę i bądzcie razem szczęśliwi! Grath...
123
RS
Książę spojrzał na swą piękną młodszą siostrę. Znajdowali się w
ogrodzie różanym, był ciepły, słoneczny dzień.
- Nie przejmuj się mną, Kari, jakoś sobie radzę.
- Tak? To nie chciałabym cię widzieć, gdy sobie nie radzisz! -
Wzięła go za ramię i z całej siły nim potrząsnęła. - Ranisz Tiannę! Nie
rozumiesz tego? A ona tak bardzo cię kocha!
Uśmiechnął się gorzko.
- A ty, moja naiwna siostrzyczko, myślisz, że w życiu liczy się tylko
miłość.
Rzuciła mu grozne spojrzenie.
- Nie jestem aż tak naiwna! Dobrze wiem, że życie nie kończy się na
miłości. - Dotknęła jego ramienia. - Jednak miłość jest jak woda, Bez niej
nie można istnieć. I kiedy już znajdzie się jej zródło, należy go strzec jak
oka w głowie, bo nie zawsze dostaje się drugą szansę.
Kochał siostrę za to, iż się o niego troszczyła. I kochał Tiannę. Nie
miał co do tego wątpliwości. Ale jej nie ufał. Za każdym razem, gdy na nią
patrzył, przypominał sobie o jej kłamstwach i oszustwach, a wraz z nimi o
wszystkich najgorszych chwilach swojego życia: wielkiej ucieczce z
Nabotawii, kiedy kłamstwa spowodowały śmierć dwóch osób, które
kochał najbardziej na świecie.
Wiedział, że przesadza, lecz ciężko mu było kontrolować emocje.
Może z czasem stracą one na znaczeniu. .. Ale kiedy?
Choć nie chciał przebywać sam na sam z Tianną, z radością każdego
dnia na trochę zabierał Marikę. Tianna sądziła, że to oznacza, iż powoli
godzi się z myślą o tym, że jest jej ojcem. Uwielbiała na nich patrzeć.
124
RS
Sposób, w jaki się o nią troszczył, pozwalał mieć nadzieję, że przyszłość
dziewczynki jest zapewniona.
Była zszokowana, gdy przekonała się, że znamię na piersi Mariki
powoli blednie. Z początku myślała, że to tylko jej wyobraznia, ale
następnego dnia po kąpieli znamię wydawało się jej jeszcze jaśniejsze. Z
bijącym sercem zaczęła je pocierać mokrą gąbką. Marika śmiała się,
traktując to jako pieszczotę, lecz Tianna była w posępnym nastroju.
Znamię prawie całkowicie zniknęło. Pozostała niewielka brązowa plamka,
która w niczym nie przypominała rozkwitającej róży.
Ktoś narysował królewskie znamię na piersi Mariki specjalnym
tuszem! A oni dali się nabrać, potraktowali jako koronny dowód, że
dziewczynka musi być córką Gartha.
Pół godziny pózniej książę zapukał do drzwi. Wpuściła go do środka
i natychmiast zademonstrowała swoje odkrycie. Przez chwilę wpatrywał
się w milczeniu w miejsce na piersi dziecka, gdzie dawniej widniało zna
mię, po czym spojrzał na Tiannę.
- Kto mógł coś takiego zrobić? - spytał. Tianna odczuła, że również
ją podejrzewa. Zamarła. Czy teraz będzie ją o wszystko oskarżał?
Jeżeli tak, to wspólne plany na przyszłość nie mają sensu. Nie
potrafiłaby bowiem żyć w ten sposób i on zapewne też nie.
- Na pewno nie byłam to ja- odparła. -Ktokolwiek to zrobił, chciał,
byś uznał Marikę za swoje dziecko. Moim zdaniem jedyną osobą, która
zachowuje się podejrzanie, jest Janus. Wiedział o znamieniu!
- Janus - powtórzył, ale widać było, że z miejsca odrzuca tę myśl. -
To niemożliwe!
125
RS
- Mówiłeś, że jest artystą. Na pewno ma piórka do malowania tuszem
i potrafi narysować różę...
- Ale nie ma motywu. - Pokręcił z niedowierzaniem głową. Opuścił
koszulkę Mariki i owinął małą kocykiem. - Jutro mają przywiezć wyniki
badań DNA. Sądzę, że uzyskamy odpowiedz na wiele dręczących nas
pytań. Proponuję, byśmy wstrzymali się do jutra z oskarżaniem innych.
To zmartwiło Tiannę. Co stanie się z Mariką, jeżeli okaże się, że nie
jest spokrewniona z rodziną Rosanowów? Wszyscy wyrazili się w tej
kwestii jasno: dziewczynka trafi do sierocińca.
Tianna nie mogła do tego dopuścić! Ale w jaki sposób zdoła
powstrzymać Gartha?
Muszę odnalezć mamę Marika postanowiła. Nagle wpadła na
pomysł! Przypomniała sobie, że Garth mówił kiedyś, iż Janus spędza dużo
czasu w dzielnicy artystów w Sedonie. Skoro był powiązany z całą
sprawą, może powinna zadzwonić właśnie tam...
Następnego dnia wykonała kilka telefonów, po czym pożyczyła
samochód i natychmiast pojechała do Sedony. W gabinecie jednego z
lekarzy wreszcie trafiła na właściwy trop.
- Wiem, o czym pani mówi - poinformowała ją recepcjonistka. -
Danielle Palawo. Była naszą pacjentką. Pamiętam, jak urodziła
dziewczynkę. Proszę chwileczkę zaczekać, zaraz znajdę jej akta. Myślę, że
mamy gdzieś akt urodzenia jej córeczki.
Po chwili wróciła z kserokopią dokumentu. Pod Tianną ugięły się
nogi. Mała Marika urodziła się w miejscowym szpitalu. Jej matką była
Danielle Palawo, a ojcem Garth Rosanow. Tianna nie wiedziała, co
powiedzieć.
126
RS
- Czy kiedykolwiek widziała pani ojca dziecka? -spytała w końcu.
- Nie sądzę. - Recepcjonistka pokręciła przecząco głową. - Często
towarzyszył jej starszy, dystyngowany mężczyzna. Był zawsze bardzo
uprzejmy i troszczył się o Danielle, ale nie wyglądali na parę. Sprawiał
raczej wrażenie ojca albo wujka.
- Janus... - mruknęła Tianna. - Czy ma pani adres Danielle?
Recepcjonistka zawahała się.
- Mamy jej dawny adres, ale nie jestem pewna, czy mogę go pani
podać. Poza tym... - Przygryzła dolną wargę. - Zmarła niewiele ponad
tydzień temu. Nie wiedziała pani o tym?
Tianna musiała się przytrzymać blatu biurka, by nie upaść z
wrażenia.
- Zmarła?! Och nie! Recepcjonistka pokiwała smutno głową.
- Miała słabe serce, a ciąża bardzo jej zaszkodziła. Straszna szkoda...
Dziecko było takie urocze. Pan doktor bardzo się przejął. Znał Danielle,
odkąd była małą dziewczynką.
Tiannie kręciło się w głowie.
- Czy mogłabym z nim porozmawiać?
- Niestety, jest na urlopie, ale jeżeli zostawi pani swoje nazwisko i
numer...
Tianna nic nie pamiętała z drogi powrotnej do Flagstaff. Co to
wszystko oznaczało? Nic dobrego, tego mogła być pewna. Wciąż nie
rozumiała, jaką rolę odegrał w całej sprawie Janus. I w jaki sposób dziecko
znalazło się w ogrodzie? Dlaczego na akcie urodzenia widniało nazwisko
Gartha?
127
RS
Bridget zajmowała się Mariką pod nieobecność Tianny. Podskoczyła
z zaskoczenia, gdy księżniczka weszła do pokoju.
- Panienko... To znaczy... Wasza Wysokość... Czekają na księżniczkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]