[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaplątała nogę w pnącza i potknęła się, nie zareagowali i wlekli ją przez jakiś czas, nim nie
odzyskała równowagi.
Po jakimś czasie znalezli się w starym baraku, który kiedyś służył za magazyn
kauczuku. Przed wejściem czekała mała grupa uzbrojonych młodych mężczyzn i kobiet,
mniej więcej w wieku Viena. Byli ciekawi jej widoku, lecz Vien kazał im się przenieść na
drugi koniec baraku. Potem we trójkę weszli na gorący, duszny strych i zaczęło się
przesłuchanie.
- Tak, i wiem co się stało z twoim oddziałem. Wiem też, że zginął twój syn.
Wzdrygnął się, jakby dotknęła otwartej rany.
- Więc może lepiej zrozumiesz swoje położenie, gdy ci powiem, co ja wiem o tobie.
Jesteś kochanką Scotta Gainesa.
- Nigdy nie byliśmy kochankami, po prostu umówiliśmy się na kolację - próbowała
opanować wzruszenie. - A co Scott Gaines ma do tego?
- Wszystko. Nie próbuj udawać, dobrze wiesz, że jego oddział odpowiada za
zniszczenie tuneli, śmierć moich żołnierzy i syna.
- Porucznik Gaines wykonywał rozkazy swojego przełożonego - powiedziała. - Tak
czy tak, nic o tym nie wiem.
- Twoje kłamstwa sprowadzą na ciebie tylko ból. Są sposoby, żeby cię zmusić do
mówienia, a kobiety nie są w stanie zbyt długo wytrzymać bólu. Radziłbym ci, żebyś się
zdecydowała na współpracę.
Zauważyła, że gdy Quang wspomniał o torturach, Viena jakby coś tknęło. Patrzył
prosto przed siebie unikając jej oczu.
- Nie pomogę wam - powiedziała Quangowi.
- Pomożesz. Bez względu na to, czy chcesz czy nie - stanął na wprost niej. - Daję ci
ostatnią szansę uniknięcia cierpień. Powiedz mi, gdzie jest Gaines.
Rzucił jej w twarz kawałek papieru. Kątem oka dostrzegła, że jest to dokładny plan
bazy w Lai Khe.
- Nic wam nie powiem.
Quanga ogarnęła wściekłość. Nie zauważyła nadchodzącego uderzenia, które powaliło
ją na ziemię. Trafiło w miejsce, gdzie dostała kolbą karabinu. Próbowała walczyć z
ogarniającą ją falą nudności. Pulsujący ból stawał się coraz bardziej dokuczliwy, lecz starała
się nie stracić przytomności.
Nie poruszyła się, więc Quang podszedł bliżej i przewrócił ją na plecy. Miała
zamknięte oczy i oddychała głęboko.
Quang wyprostował się i wraz z Vienem rozpoczęli dyskusję na jakiś temat. Nie
rozumiała tego, co mówią, lecz mogło to mieć coś wspólnego z nią.
Vien, jak tylko mógł, starał się opóznić nadchodzącą konfrontację z kapitanem, ale
wiedział, że w sprawie tej kobiety nie może bez zastrzeżeń słuchać Quanga.
Kapitan zaczął.
- Obudz ją i przyciśnij trochę. Chcę, żeby nam powiedziała, gdzie Gaines może być
dziś w nocy, kiedy zaatakujemy.
Vien odchrząknął i spojrzał mu w oczy.
- Z całym szacunkiem, panie kapitanie, ale nie mogę wykonać pańskich rozkazów.
Quang spojrzał na niego przenikliwie.
- Czy dobrze cię słyszę, Vien? Masz obudzić tę kobietę i wyciągnąć od niej, co wie.
- Nie będę brał udziału w torturach.
- Gdy poszliśmy do obozu Khonga, wiedziałeś, że będziemy ją przesłuchiwać.
- Nic pan nie mówił o torturach. To przecież kobieta.
- Tak samo jak nasi najzdolniejsi żołnierze - warknął Quang. - Co to ma za znaczenie?
- Jest Amerykanką, więc myślałem, że łatwo da się zastraszyć i zacznie mówić. Nie
przypuszczałem, że sprawy zajdą aż tak daleko.
Quang uśmiechnął się zagadkowo.
- A gdy szlachetne ideały rewolucjonisty staną w konfrontacji z rzeczywistością,
rewolucjonista zawodzi, bo jest tylko małym chłopcem, który chce się bawić. I nie ma dla
niego miejsca w prawdziwym świecie poświęcenia i walki.
- Moja grupa i ja jesteśmy przygotowani na największe poświęcenie, gdy dziś
zaatakujemy bazę - sprzeciwił się Vien. - Oddamy życie, by wygnać z naszego kraju
imperialistycznych najezdzców, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Jesteśmy gotowi do poświęceń i
proszę tego nie kwestionować.
- Nie sądziłem, że okażesz się niezdyscyplinowany, Vien.
- Przykro mi, kapitanie, ale stanowczo sprzeciwiam się torturom.
- Zmiesz mi się przeciwstawiać...
- Ta kobieta jest pielęgniarką, panie kapitanie. Nie bierze udziału w walkach. Nie
chciałbym pana obrazić, ale nie zamierzam zostać oprawcą kobiet.
Przez kilka minut Quang zastanawiał się, co robić. Vien nie miał wątpliwości co do
tego, o czym myśli. Z pewnością rozważał sprawę pozostałych członków oddziału, na których
posłuszeństwo liczył dziś w nocy.
Quang uspokoił się.
- Dobrze, Vien. Może masz rację. Przesłuchamy ją pózniej, a teraz chodzmy
odpocząć.
Kapitan zszedł ze strychu i zostawił go samego z nieprzytomną kobietą. Vien
odetchnął z ulgą. Był zadowolony, że ta konfrontacja nie przerodziła się w coś
poważniejszego, ale pewne wątpliwości pozostawały. Czy przypadkiem kapitan Quang nie
próbował ich wykorzystać w swojej osobistej rozgrywce ze Scottem Gainesem?
Quang powiedział Vienowi, że chce znać rozmieszczenie oddziałów w bazie, lecz gdy
przyszło do zadawania pytań, Quanga interesował jedynie człowiek, który według niego
odpowiadał za śmierć jego syna.
Vien znał plany akcji. Oczekiwał, że do walki poprowadzi ich syn Quanga, więc po
jego śmierci ucieszył się, że to właśnie ojciec przeprowadzi plan syna. Właściwie wykonany
atak mógł spowodować w bazie wielkie zniszczenia.
Nienawidził Amerykanów, ale zależało mu na kolegach, którzy wraz z nim przyszli na
tę akcję. Miał zamiar śledzić poczynania kapitana i zareagować, gdyby jego obsesja na
punkcie Gainesa miała zagrozić ich życiu.
Zszedł na dół, znikając z pola widzenia Ann, która przez cały czas obserwowała go
przez półprzymknięte powieki.
Nie wiedziała, dlaczego Vien stanął w jej obronie. Wyglądał na ulepionego z innej
gliny niż Quang. Kapitan był twardym żołnierzem, który najprawdopodobniej myślał o swej
obsesji w kategoriach wojskowych. Cel uświęca środki, nie wyłączając tortur i masowych
mordów dokonywanych na niewinnych ludziach. Znała wielu Amerykanów, którzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]