[ Pobierz całość w formacie PDF ]

celnie: powinny trafić cię w głowę.
 Zrobiłem unik.
 Daj spokój, a skąd rzucający miał wiedzieć, że zdążysz?
 Dlatego, że znał moje odruchy, szybkość reakcji i całą resztę. Zebrał o mnie
informacje i poznał moje możliwości. Sam bym tak postąpił, a on był dobry: za-
biłem go, to wiem. Więc nie ma powodu zakładać, że zaniedbał podstawowych
przygotowań do  roboty .
 Mam poważne. . .
 Dobra, poczekaj  powiedziałem i ryknąłem:  Melestav! Przyślij tu
Kragara!
 Dobra, szefie!  rozległo się zza drzwi.
Cawti spojrzała na mnie pytająco, więc uniosłem palec, dając jej znak, by
milczała. Poczekaliśmy, aż Kragar wszedł. Spojrzał wpierw na Cawti, potem na
mnie.
 Ta dama to Sztylet Jherega  poinformowałem go i spojrzałem na nią
pytająco.
 Możesz mu powiedzieć. W tej sytuacji to i tak bez znaczenia.
 Dobrze. Jest także znana jako Cawti. Cawti, to Kragar, mój zastępca.
 Miło wiedzieć, bo zawsze mnie zastanawiało, za kogo tu robię  ucieszył
się Kragar.
 Siadaj i nie narzekaj.
Usiadł.
 Kragar, jesteś Larisem  oświadczyłem.
 Jestem Larisem?! Vlad, czy ty się dobrze czujesz? Przed chwilą powiedzia-
łeś, że jestem twoim zastępcą.
 Nie wymądrzaj się. Jesteś Larisem i właśnie dostałeś cynk, że siedzę sobie
i jem śniadanie w jakiejś knajpie. Co robisz?
 Jak to co? Wysyłam tam zabójcę, który czeka pod ręką.
 Jednego? Nie czterech?
141
 A po co czterech? Chcę cię zabić, a nie urządzać turniej zręczności zawo-
dowej. Wysyłając czterech, wysyłam zabójcę i trzech świadków. Poza tym czte-
rech tylko by sobie właziło w drogę. Wystarczyłby jeden naprawdę dobry, żeby
cię załatwić, jak będziesz wychodził. No, może dwóch, biorąc pod uwagę ostatni
zamach. Ale na pewno nie czterech.
Przyznałem mu rację ruchem głowy i spojrzałem wymownie na Cawti.
 Miałyście unikalny sposób działania, więc trochę wyszłyście z obiegu, jak
do tego podchodzą samodzielni zabójcy i jak myśli wynajmujący  wyjaśniłem.
 Kragar ma rację.
 Chcesz się dowiedzieć, dlaczego Laris wysłał czterech?  domyślił się
w końcu Kragar.  Przyznaję, że się nad tym zastanawiam od dwóch godzin i nic
mądrego nie przyszło mi do głowy.
 No to pokombinujemy razem. Załóżmy, że nie masz akurat pod ręką nikogo
naprawdę dobrego, a dwóch przeciętnych ostatnio sfuszerowało robotę, więc na
wszelki wypadek wysyłasz czterech. Co im każesz zrobić?
Kragar zastanowił się.
 Wiem, gdzie siedzisz, i znam rozkład lokalu?  spytał.
 Ten, który poinformował cię, że tam jestem, powiedział ci też i to, ale sam
tam nie byłeś. Jak nie powiedział, możesz się z nim skontaktować i spytać.
 Aha. W takim razie mówię im, co wiem, i każę cię załatwić. Co więcej
mam im powiedzieć, przecież to zawodowcy?
 Nie każesz im czekać przed wejściem?
Popatrzył na mnie z większym niż zwykle zaskoczeniem.
 A niby dlaczego mam zwiększać twoje szansę, robiąc z ciebie ruchomy
cel? Ktoś, kto siedzi przy stole i je. . .
 Tak  przerwała mu nagle Cawti.  Oni po prostu stali i czekali, gdy wy-
szłam. Coś mi od początku nie dawało spokoju, tylko nie zdawałam sobie sprawy,
że to o to chodzi. Masz rację.
Pokiwałem smętnie głową.
 A to oznacza, że albo Laris bądz ten, komu to zlecił, są nieodpowiedzial-
nymi durniami, albo że mam rację. . . Dzięki, Kragar, to chwilowo wszystko.
 Aha. . . no to tego. . . mam nadzieję, że pomogłem  wybąkał i wyszedł.
 Jeżeli tylko próbuje cię ogłupić, to niespecjalnie mu się udało  oceniła
Cawti, gdy Kragar zamknął za sobą drzwi.  Domyśliłeś się przecież prawdy.
Jeśliby oceniać zamiar po sukcesie czy porażce. . .
 Idąc tym tokiem rozumowania, dochodzimy do wniosku, że powinienem
domyślić się, że nie próbuje mnie zabić. Daj spokój, ani my, ani Laris nie jesteśmy
z Domu Yendi.
 Fakt. Tylko nadal nie wyjaśniłeś, dlaczego Laris tak postępuje.
 A to jest nieco skomplikowane.
Prychnęła.
142
 Nie powiedziałem, że nie wiem, powiedziałem, że nie jestem ostatecznie
pewien. Oczywistym powodem jest to, że chce utrzymać mnie przy życiu.
 Racja. Genialne.
 A dlaczego może chcieć mnie żywego?
 Cóż, znam przynajmniej jeden dobry powód, ale wątpię, byś był w jego
typie.
Posłałem jej całusa i brnąłem dalej:
 Jest kilka możliwych powodów, dla których może mu zależeć, abym żył.
Jeśli którykolwiek. . .
 Podaj choć jeden.
 Czekaj, wrócę do tego. Jeżeli którykolwiek jest prawdziwym powodem, to
chodzi mu o to, by mnie tak przestraszyć, żeby można się było ze mną dogadać.
Jeżeli tak, to już wkrótce poznamy jego warunki. Moja odpowiedz będzie natu-
ralnie zależała od tego, czy domyślę się, o co mu naprawdę chodzi, i jak bardzo
zależy mu na tym, abym żył. Rozumiesz?
Potrząsnęła głową i spytała:
 Jesteś pewien, że nie masz wśród przodków żadnego członka Domu Yen-
di?. . . Dobra, nieważne. Mów dalej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \