[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Felicity westchnęła głęboko i potrząsnęła głową.
Nie, nie dzwoniła. Tak jak mówiłam, jestem po prostu zmęczo-
na. Wiesz co? Może wezmę sobie wolne popołudnie.
To świetny pomysł - powiedziała Rita. - Idz do domu, wymocz
się długo w wannie z dużym kieliszkiem wina i zamów pizzę
czy coś takiego. Jak ci się podoba taka perspektywa?
Felicity nie mogła powstrzymać uśmiechu. Rzeczywiście taka
propozycja bardzo jej się podobała. Objęła Ritę i uściskała ją.
- Dzięki, Rito. Już mi lepiej.
Reed powatarzał sobie, że nie przejmuje się odmową Felicity. W
ośrodku takim jak Grand Cozumel muszą być tuziny pięknych
kobiet.
Poza tym poniedziałek jest za cztery dni.
Może do tego czasu wymyśli, jak przekonać Felicity do zmiany
zdania?
Tej nocy Felicity śniła o Reedzie. W jej śnie leżeli na miękkim
łóżku w pokoju wypełnionym plamkami słońca.
S
R
Nad nimi powoli kręcił się wielki wentylator, poruszając prze-
zroczystą siatkę otaczającą łóżko. Zza zamkniętych okiennic
dochodziły melodyjne dzwięki muzyki mariachich. Reed szeptał
jej do ucha czułe słowa, a jego ręce poruszały się powoli po jej
ciele, dotykając, głaszcząc, pieszcząc...
Ciało Felicity wygięło się. Wydała stłumiony okrzyk.
Obudziła się.
Kiedy zdała sobie sprawę, że nie było jej w tamtym łóżku z Re-
edem i że to wszystko było tylko snem, jej rozczarowanie było
tak wielkie, że chciało jej się płakać.
Jej całe ciało wołało za nim. Ale jego nie było. Była sama. Jak
przez ostatnie trzy lata. Trzy samotne lata.
Na tym polegał jej problem. Była sfrustrowana i głodna seksu.
Innymi słowy, kupka nieszczęścia.
Odwróciła poduszkę na chłodną stronę i spróbowała się znów
wygodnie ułożyć. Ale nic z tego. Po półgodzinie rzucania się
tam i z powrotem zrozumiała, że nie zaśnie. O trzeciej nad ra-
nem wreszcie się poddała, wstała z łóżka i poszła do kuchni.
Nalała sobie szklankę mleka, hojnie dodała syropu czekolado-
wego - w końcu, jeżeli dziewczyna nie może mieć seksu, może
przynajmniej mieć trochę słodyczy! - i siedząc przy kuchennym
stole, pozwoliła sobie jeszcze raz rozważyć propozycję Reeda.
Czy jego sugestia rzeczywiście była tak dziwaczna?
On przecież tylko ją zaprosił, żeby mu towarzyszyła w luksuso-
wym i pięknym ośrodku podczas tygodnia relaksu i zabawy.
Bez zobowiązań.
Więc jeżeli tylko Emma się o tym nie dowie, co w tym złego?
S
R
W sobotę rano, tuż przed południem, Felicity już miała wyjść z
biura, kiedy przed budynkiem zaparkowała biała furgonetka z
różowymi napisami. Zmarszczyła brwi. Nie oczekiwała żadnej
dostawy. Czy ktoś pomylił adresy?
Z pojazdu wysiadł młody, nieznajomy mężczyzna z bukietem
czerwonych róż w przezroczystym szklanym wazonie. Czyżby
Rita miała urodziny? Nie, przecież obchodzi je w grudniu.
Felicity otworzyła drzwi.
- Pani Felicity Farnsworth? - zapytał młodzieniec.
-Tak.
- To dla pani - wręczył jej wazon z kwiatami. Dołączone było do
niego małe pudełeczko zawinięte w czerwony pozłacany papier.
Felicity zamknęła drzwi i podeszła do biurka. Kto mógł jej to
przysłać? Nie było żadnej kartki, tylko pudełko. Szybko rozdar-
ła opakowanie. Jej oczom ukazała się paczka prezerwatyw, do
której przyklejony był bilecik.
Uważam, że prezerwatywy są odpowiednim dodatkiem do kwia-
tów namiętności, a ty? Obiecuję ci, że dobrze je wykorzystamy,
jeżeli zmienisz zdanie.
Reed
Felicity nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem.
Och, ten Reed! W pośpiechu wrzuciła do torby pudełko z pre-
zerwatywami i bilecik. Nie chciała, żeby ktoś to zobaczył, a Rita
w każdej chwili mogła wrócić ze spotkania w kościele prezbite-
riańskim.
Jednak chociaż kondomy i bilecik znikły z pola widzenia, przez
resztę dnia Felicity myślała praktycznie tylko o nich.
S
R
W niedzielę wieczorem Reed musiał się pogodzić z faktem, że
Felicity nie zmieniła zdania. No cóż, zrobił, co mógł, i chociaż
nie udało mu się jej namówić, rano i tak wyjeżdżał na Cozumel.
Już zadzwonił do matki, żeby jej powiedzieć, że nie będzie go
przez tydzień. Specjalnie nie przyznał się, gdzie jedzie, i pozwo-
lił jej myśleć, że wybiera się kupować konie. Zostawił Maksowi
pełen zestaw instrukcji i wykonał kilka telefonów do klientów.
Teraz był już spakowany i gotowy do drogi.
Jednak następnego ranka, kiedy wsiadł do samochodu, żeby
pojechać na lotnisko, czuł żal.
Kiedy Felicity podjęła decyzję, było już za pózno, żeby dołą-
czyć do Reeda. Jednak agent na lotnisku pomógł jej znalezć
miejsce na następny lot.
Podczas krótkiego czasu spędzonego na lotnisku w Nowym Jor-
ku zastanawiała się, co by wszyscy pomyśleli, gdyby wiedzieli,
gdzie i z kim leci. Powiedziała im tylko, że zarezerwowała ty-
dzień w spa i będzie nieuchwytna przez cały ten czas.
Nawet nie włączę komórki - powiedziała Ricie.
Dobrze - odpowiedziała asystentka. - Kiedy wrócisz, będzie
wystarczająco dużo czasu, żeby myśleć o pracy. O nic się nie
martw. Po prostu baw się dobrze i porządnie wypocznij. I na-
ciesz się pogodą. Tego lata chyba ani razu nie byłaś na słońcu.
Felicity poczuła się winna, ale powiedziała sobie, że musi się
chronić. Nieczyste sumienie nie było wygórowaną ceną za obie-
cującą wizję przyszłego tygodnia. Wciąż nie mogła uwierzyć, że
naprawdę wyjeżdża. Nawet po wejściu do awionetki lecącej do
Nowego Jorku dalej czu-
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]