[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chcesz powiedzieć, że jestem rozpustna? - Kit poblad­
ła jeszcze bardziej.
84
I TYLKO MI CIEBIE BRAK
85
- W pewnym sensie... - odparł schrypniętym głosem.
- Jesteś namiętną diablicą, ale całujesz jak święta. Pragnę cię.
Dałbym sobie odciąć rękę, byle cię zdobyć.
Kit miała wrażenie, że Logan lada chwila zapomni o zdro­
wym rozsądku i weźmie ją w ramiona. Jego postawa i spoj­
rzenie odzwierciedlały wewnętrzną walkę.
- Jesteś zaręczony - przypomniała ze smutkiem.
- Tak.
- Zapewne... twoja Betsy pociąga cię równie mocno.
Z drugiej strony jest bardzo prawdopodobne, że niemal każ­
dy doświadczony kochanek umiałby podniecić mnie równie
szybko jak ty.
- Nie sądzę.
- Poproszę Emmetta...
- Ani mi się waż. Nie ręczę za siebie, jeżeli zaczniesz go
zachęcać! - wybuchnął zirytowany Logan. Znów był niecier­
pliwym despotą i awanturnikiem.
- Bardzo ciekawe wyznanie - odparła zaciekawiona Kit.
- Nie bądź idiotką! To nie jest mężczyzna dla ciebie
- przekonywał ją Deverell. Na samą myśl, że jego kuzyn
mógłby się umizgać do Kit, ogarnęła go furia.
- Emmett chce się ze mną ożenić. Sam to powiedział.
- Zapewniam, że cię nie dostanie. -. Logan zacisnął wargi
i spojrzał groźnie na Kit.
- Logan, nie chcę się wtrącać....- zaczęła pojednawczym
tonem. - Masz własne życie i swoje zasady, ale czujesz się
trochę zagubiony. Pamiętaj, że teraz najważniejsza powinna
być dla ciebie Betsy.
- Nie wtrącaj się - rzucił ostrzegawczo. - Sam rozwiążę
swoje problemy.
86
I TYLKO MI CIEBIE BRAK
- Jasne. Skoro tak się sprawy mają, powinieneś stąd
wyjść i robić, co do ciebie należy.
- Świetny pomysł - odparł ze złością. Raz jeszcze popa­
trzył na Kit i z przerażeniem stwierdził, że wcale nie ma
ochoty wyjść. Najchętniej wziąłby ją w ramiona. To cudow­
ne uczucie. Niestety, miała rację. Musiał pamiętać o Betsy.
Postąpiłby nikczemnie, uwodząc Kit, chociaż wiedział, że
chwile spędzone we dwoje byłyby rajem na ziemi.
Po chwili w milczeniu ruszył ku drzwiom. Przekręcił
klamkę wewnętrznego zamka i wyszedł, zapominając, że po­
winien je za sobą zamknąć.
Wieczorem gdy Kit leżała już w łóżku, zajrzała do niej
Tansy.
- Logan siedzi na werandzie i wyje do księżyca - oznaj­
miła pogodnie. - Leczy smutki szkocką whisky. To przez
ciebie, prawda?
- Ja... Doszło między nami do małego nieporozumienia.
Loganowi wydaje się, że mimo zaręczyn z Betsy może wdać
się w romans ze mną, jeśli przyjdzie mu na to ochota - wy­
jaśniła ostrożnie. Nie zamierzała ujawniać, że sama ma spore
zadatki, by stać się kobietą upadłą.
Tansy łagodnym ruchem ujęła w obie dłonie rękę dziew­
czyny.
- Muszę ci o czymś powiedzieć. Zapewne nie zdajesz so­
bie z tego sprawy, że w ciągu trzech lat, które przepracowałaś
u Logana, twoje imię nieustannie przewijało się w naszych
rozmowach. Przy rozmaitych okazjach słyszałam, że Kit to...
Kit tamto... Przesłoniłaś mu świat.
- W takim razie czemu żeni się z Betsy?
I TYLKO MI CIEBIE BRAK
87
- Kto wie, co się dzieje w umyśle mężczyzny? - Tansy
wzruszyła ramionami. - Zapewne jeszcze do niego nie do­ [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \