[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie zdążyła, gdyż w tym momencie poczuła dłonie Martina na swych
ramionach i jego wargi na karku. Zadrżała.
- Do zobaczenia, mała syrenko - szepnął i zniknął, zanim zdążyła
zareagować.
Ten tydzień upłynął zaskakująco spokojnie. Anna stwierdziła ze
zdziwieniem, że dobrze jej się pracuje z Martinem. Popołudniami zestawiali
materiały dotyczące firmy, a rankami omawiali je. Mieli tyle pracy, że
żadnemu z nich nie przyszło do głowy grzebać się w przeszłości.
W piątek Anna skonstatowała z pewnym zadowoleniem, że Martin
pracujący do tej pory perfekcyjnie, popełnił błąd w dokumentacji.
- Tu chyba się pomyliłeś - zauważyła, starając się ukryć satysfakcję z tego
powodu. Wstała, żeby mu zanieść papiery, ale on już był za nią i to tak blisko,
że poczuła jego oddech na policzku. Usiadła szybko z powrotem i bała się
poruszyć. Martin oparł się dłońmi o blat biurka opasując w ten sposób Annę
ramionami. - Jeśli przechylisz głowę w lewo, będę mógł sam obejrzeć te
dokumenty - szepnął jej do ucha.
Anna siedziała jak sparaliżowana, oddychała tylko coraz szybciej.
- Chciałabyś wyjść poza ramy służbowych kontaktów? - spytał, półgłosem
Martin.
- Nie! - wybuchnęła przerażona. Z ulgą dostrzegła kątem oka, że Martin
wyprostował się i odszedł.
W następnym tygodniu spotkali się kilka razy na krótko i rozmawiali tylko
o umowie i o zakładzie.
Kolejny tydzień upłynął pod znakiem nieobecności Martina w kancelarii.
Od pana Everetta Anna dowiedziała się, że Martin poleciał do. Europy i że
RS
33
wróci dopiero za tydzień. Do tego czasu umowa kupna ma być dopięta na
ostatni guzik.
Annie brakowało Martina. Próbowała sobie wytłumaczyć, że po prostu im
się dobrze razem pracowało i nic poza tym, ale trudno jej było zignorować
własne uczucia. Tak, tęskniła za nim...
W piątkowe popołudnie Annę wracającą z lunchu przywitała
rozpromieniona Mollie. - Popatrz, tu jest coś dla ciebie! Czy widziałaś kiedyś
coś równie pięknego?
Anna spojrzała we wskazanym kierunku. Na jej biurku leżały orchidee, co
najmniej tuzin białych orchidei. Dlaczego? Co Martin chciał przez to
powiedzieć?
- Coś nie tak, Anno? - Mollie patrzyła na nią zaniepokojona.
- Co? Nie, nie, wszystko w porządku. Mollie, mogłabyś je sobie zabrać do
domu?
- No... tak, ale od kogo one są?
- Od pewnego starego znajomego - skłamała Anna. - Nie będzie mnie w
weekend w mieście i nie chciałabym, żeby się zmarnowały. Lepiej, żeby tobie
sprawiły przyjemność.
- No, jeśli tak, to dziękuję. To naprawdę przepiękne kwiaty. Mam nadzieję,
że mój narzeczony nie wścieknie się z zazdrości.
Mollie uszczęśliwiona zajęła się kwiatami, Anna zaś weszła do gabinetu
pana Everetta.
- Dobrze, że jeszcze panią widzę, Anno. Czy ma pani jakieś plany na
weekend?
- Nie, nie zaplanowałam niczego.
- Dobrze się składa, bo chciałem panią poprosić o przysługę. Mogłaby pani
pojechać zamiast mnie do Santa Barbara?
- Oczywiście. Kiedy mam tam pojechać? - Anna była bardzo wdzięczna
losowi za to nieoczekiwane urozmaicenie weekendu.
- Wspaniale. Moja żona będzie pani bardzo wdzięczna. Wydaje jutro
przyjęcie i byłaby niepocieszona, gdybym nie mógł w nim uczestniczyć. Aha,
gdyby chciała zostać tam pani na cały weekend, to nasz domek jest do
dyspozycji. - Pan Everett podał jej klucze. - Proszę z niego skorzystać.
Uzgodnili jeszcze wszystkie konieczne sprawy i Anna pojechała do domu
szczęśliwa, że nie zostanie sam na sam z myślami o Martinie przez ten
weekend.
RS
34
Rozdział 5
Anna prowadziła samochód drogą wzdłuż wybrzeża. Była zmęczona.
Bezsenność dała jej się we znaki minionej nocy.
Widok Santa Barbara poprawił jej humor. Intensywnie niebieskie niebo i
Pacyfik z białymi grzywami fal, słońce i lekki wietrzyk. W taki dzień chciało
się żyć!
Anna błądziła trochę, zanim znalazła ulicę, o którą jej chodziło. Odkręciła
okno i wdychała głęboko świeże morskie powietrze.
Rozkoszowała się widokiem domów zbudowanych w stylu mauretańskim,
kolorowych sklepów, roześmianych przechodniów. Dawno nie była w tak
radosnym, beztroskim nastroju! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \