[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niepokojem wsłuchiwał się w jej nierówny oddech. Czy miałby dosyć
siły, żeby spełnić obietnicę? Nie wiedział. Na szczęście Jamie co
najwyżej jęczała z rozkoszy, ale z jej ust nie padło żadne słowo.
Przez chwilę cieszyli się swoimi ciałami. Ich dłonie przebiegały
po ramionach, plecach, biodrach. Zatrzymywały się na policzkach lub
zastygały uwięzione we włosach. Jednak szybko przestało im to
wystarczać. Paląca żądza była zbyt wielka.
Niespokojne dłonie Slatera odnalazły pajęczynę jej majteczek.
Jeden ruch i była już wolna. Natychmiast przylgnęła do niego i
przesunęła dłonią po ciele mężczyzny. Podobnie jak ona, był zupełnie
nagi.
101
RS
Mlecznoniebieska woda w oczku zaczęła się kotłować. Nowe
strugi zalewały kwiaty i trawy znajdujące się przy brzegu. Parę kropel
dotarło nawet do ubrania Jamie umieszczonego pod jednym z
wykrotów. Wodne opary otaczały ich szczelnie niczym puchowa
kołdra.
- Och, Slate! Nie powinnam była...
Ostatnie krople wody spływały wprost z sosnowego korzenia do
oczka.
- Przecież chcieliśmy tego oboje!
- Nie wiem... Boję się.
Slater szukał na dnie ich skromnego przyodziewku.
- Mnie? - Zastygł na chwilę.
- Nie, siebie.
Dziewczyna przytuliła się do jego piersi i zaczęła pochlipywać.
- Nie wiem, co teraz będzie. Nie wiem, co dalej zrobić...
- Ufasz mi? - spytał.
W odpowiedzi pocałowała go nieśmiało. Poczuł, że krew znowu
się w nim burzy. Nie chciał jednak zawieść zaufania dziewczyny.
- A czy mnie pragniesz? - szepnął.
Ani słowa. Przytuliła się tylko mocniej. Dotknął jej ramion,
pleców, wypukłych pośladków... Przed oczami latały mu złote słońca,
za którymi czaiła się ciemność. Zanim zaczął w nią spadać, usłyszał
jeszcze nieśmiałe  tak", ale nie wiedział już, czego może dotyczyć.
Tym razem kochali się spokojniej. Cieszyli się rytmem nagich,
błyszczących w wodzie ciał. Powstające fale równomiernie rozbijały
się o brzeg, opryskując najbliższe rośliny.
102
RS
Byli parą pstrągów w górskim strumieniu. Przybyli z daleka,
żeby uczestniczyć w godach. Kochali się jak motyle na łące, jak
kozice na szczytach gór, jak bobry w swoich żeremiach...
Slater wciąż nie mógł uwierzyć, że nie śni. Wszystko wydawało
się zupełnie nierealne: mokradła, oczko wodne, Jamie.
Zaczęło mocniej padać. Krople deszczu rozbijały się o ich ciała,
ale nie zwracali na to uwagi. W końcu dziewczyna wydała gwałtowny
okrzyk i zupełnie pozbawiona siły oparła się o korzeń sosny.
- Och, Slate! - jęknęła.
Pogłaskał ją delikatnie po twarzy. Nie musiał nic mówić.
Rozumieli się bez słów.
Dziewczyna zamknęła oczy.
Pomyślała, że przyśnił jej się cudowny sen. Ciepła woda, opary
nad oczkiem, mokradła i... Slater - to wszystko nie mogło być
prawdziwe. Pomyślała z żalem, że chciałaby kochać się z nim
dokładnie tak, jak sobie wymarzyła. Pragnęła czuć tuż obok jego
mocne ciało i wiedzieć, że ją kocha i będzie kochał zawsze.
Niestety, to był tylko sen i najwyższy czas już się obudzić.
Otworzyła oczy.
Slater znajdował się na swoim miejscu. Znowu zamknęła oczy i
otworzyła je po paru sekundach. Bez zmian.
To, co niemożliwe, stało się rzeczywiste. Matka latami
przestrzegała ją, by unikała niebezpiecznych mężczyzn. Starała się jej
słuchać. Wielokrotnie opierała się pokusom. I teraz co? Wpadła jak
śliwka w kompot. I to po kilkunastu dniach znajomości.
103
RS
Jak przedtem żałowała, że sen nie jest rzeczywistością, tak teraz,
że rzeczywistość nie jest snem. Pragnęła zostać ze Slaterem. Być z
nim zawsze i kochać go, jak nikogo w świecie. Nie interesował jej już
Curtis, czy nawet niedzwiedzie. Matka mówiła, że tak to właśnie
wygląda.
- Muszę już iść - powiedziała wstając.
Szybko zakryła piersi, wstydząc się swojej nagości.
- Zaczekaj!
Slater uśmiechnął się i złapał ją za łydkę.
- Nie, nie, naprawdę... - opierała się.
Czuła się zupełnie bezbronna. Siedziała naga pośrodku
mokradeł. Jedyne przejście znajdowało się koło Slatera. Poza tym,
żeby wydobyć się z wody, musiała użyć rąk, którymi osłaniała piersi.
Rozejrzała się bezradnie dokoła, ale pomoc jakoś nie chciała się
pojawić. Zresztą, mogłaby tylko pogorszyć sytuację.
- Hm... Czy mógłbyś zamknąć oczy? - Jej policzki nabrały
koloru piwonii. Slater spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Proszę cię - jęknęła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \