[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdrażniona Amy odezwała się, zanim matka zdążyła ją o cokolwiek oskarżyć:
Mamo, nie spózniłam się. Przyszłam wcześniej. Chyba nie powinnaś mi robić wy-
rzutów.
Nie wymądrzaj się powiedziała jej matka.
Amy wbiła wzrok w podłogę i zaczęła przestępować nerwowo z nogi na nogę.
Nie pamiętasz, co rzekł nasz Pan? zapytała Ellen. Czcij ojca swego i matkę
swoją. Oto, co On mówi. Czy naprawdę po tylu latach uczęszczania do kościoła i studio-
wania Biblii nic ci nie zostało w głowie?
Amy nie odpowiedziała. Z doświadczenia wiedziała, że w takich sytuacjach najlepiej
było milczeć.
Ellen dopiła drinka i wstała. Krzesło zaszurało po płytkach podłogi, kiedy odsuwała
je do tyłu. Obeszła stół lekko chwiejąc się na nogach i zatrzymała się przed Amy. Miała
kwaśny oddech.
Starałam się, tak bardzo się starałam zrobić z ciebie dobrą chrześcijankę.
Pilnowałam, żebyś chodziła do kościoła. Zmuszałam cię do czytania Biblii, codziennych
modlitw. Modliłam się z tobą aż do upadłego. Nauczyłam cię tego, co dobre. Starałam
się powstrzymać cię przed czynieniem zła. Ale zawsze miałam świadomość, że możesz
wybrać jedną z dwóch stron. Jedną z nich. Dobro albo zło.
Zakołysała się i położyła dłoń na ramieniu Amy, żeby utrzymać równowagę.
Widziałam w tobie wielki potencjał do czynienia zła. Codziennie modliłam się
z całego serca do Najświętszej Panienki, aby cię strzegła i czuwała nad tobą. Masz w so-
bie mrok i nigdy nie możesz pozwolić mu wydostać się na powierzchnię.
Ellen przybliżyła się, uniosła brodę Amy i zajrzała jej głęboko w oczy.
Amy miała wrażenie, jakby gdzieś w jej głowie wiły się odrażające, zimne jak lód
węże.
45
Ellen przyglądała się jej z osobliwą pijacką intensywnością, palącym spojrzeniem
chorej, trawionej wysoką gorączką. Zdawała się zaglądać w głąb duszy córki, a na jej
twarzy malowała się mieszanina strachu, gniewu i niezłomnej determinacji.
Tak wyszeptała. Aatwo mogłabyś przejść na drugą stronę. Tak łatwo. To
jest w tobie. Słabość. Masz w sobie coś złego i w każdej minucie musisz z tym walczyć.
Musisz być ostrożna, zawsze ostrożna.
Proszę, mamo...
Czy dziś wieczorem pozwoliłaś temu chłopcu, aby cię dotykał?
Nie, mamo.
Aż do ślubu te rzeczy są brudne i plugawe. Jeśli zawiedziesz, szatan cię dopad-
nie. To, co jest w tobie, zostanie ujawnione i wszyscy będą mogli to zobaczyć. A nikt
nie może tego ujrzeć. Nikt nie może wiedzieć, co tkwi głęboko w tobie. Musisz walczyć
z tym złem, ujarzmić je.
Tak, mamo.
Pozwalanie chłopcu, aby cię dotykał, jest straszliwym grzechem.
Upijanie się każdej nocy do nieprzytomności również, mamo. Wykorzystywanie
wódki jako ucieczki od trosk jest grzechem, a ty w ten sposób wykorzystujesz zarów-
no alkohol, jak i kościół, mamo. Dzięki nim zapominasz o swoich kłopotach. Chcesz się
przed czymś ukryć. Przed czym się ukrywasz, mamo? Czego tak bardzo się boisz?
Amy pragnęła wypowiedzieć na głos swoje myśli, ale nie odważyła się tego uczynić.
Czy on cię dotykał? zapytała znowu matka.
Już ci mówiłam. Nie.
Dotknął cię.
Nie.
Nie kłam.
Byliśmy na balu powtórzyła drżącym głosem Amy. I Jerry emu coś zaszko-
dziło. Odwiózł mnie do domu. To wszystko, mamo.
Dotykał twoich piersi?
Nie powiedziała niepewnie Amy. Czuła się zakłopotana.
Pozwoliłaś mu, żeby kładł dłonie na twoich udach?
Amy pokręciła głową.
Ellen zacisnęła dłoń na jej ramieniu. Szponiaste palce wpiły się boleśnie i głęboko
w ciało.
Ty go dotykałaś powiedziała lekko bełkotliwym głosem.
Nie stwierdziła Amy. Nie zrobiłam tego.
Dotykałaś go między nogami.
Mamo, przecież wróciłam do domu WCZEZNIEJ!
46
Ellen patrzyła na nią przez kilka sekund, usiłując doszukać się prawdy, ale ostatnie
iskierki ognia znikły z jej ciemnych oczu. Wypity alkohol znów zaczął działać efekt
był piorunujący. Powieki Ellen opadły, a twarz osiadła jakby mocniej na kościach. Na
trzezwo była piękną kobietą, ale po pijanemu wyglądała na wymizerowaną i dużo star-
szą niż w rzeczywistości. Puściła Amy, odwróciła się i podreptała do stołu. Wzięła pustą
szklaneczkę, podeszła do lodówki i dorzuciła kilka świeżych kostek lodu. Dolała odro-
binę soku pomarańczowego i sporą porcję wódki.
Mamo, czy mogę już iść do swojego pokoju? Chcę się położyć?
Nie zapomnij o modlitwie.
Nie zapomnę.
Odmów też różaniec. To ci nie zaszkodzi.
Tak, mamo.
Szeleszcząc spódnicą długiej sukni Amy pospiesznie weszła na piętro.
W sypialni włączyła lampkę i stała przez chwilę przy łóżku, dygocząc jak w febrze.
Jeżeli nie zdoła zdobyć pieniędzy na zabieg, jeżeli będzie musiała powiedzieć
o wszystkim matce, nie może liczyć na to, że ojciec opowie się po jej stronie. Nie tym
razem. Będzie na nią zły i zgodzi się na każdy rodzaj kary, jaki wymyśli dla niej Ellen.
Paul Harper był prawnikiem, powodziło mu się niezgorzej. Na sali sądowej brylo-
wał, natomiast w domu zniżał się do roli pokornego, cichego pantoflarza. Wszelkie de-
cyzje związane ze sprawami domowymi podejmowała Ellen, a Paul był w sumie zado-
wolony z takiej sytuacji.
Gdyby Ellen uparła się, że Amy ma urodzić to dziecko, Paul Harper poparłby jej de-
cyzję. A mama będzie na to nalegać, pomyślała ze smutkiem Amy. Spojrzała na święte
obrazy, które matka powiesiła w jej pokoju. U wezgłowia łóżka wisiał krzyż, a drugi nie-
co mniejszy znajdował się nad drzwiami. Na nocnym stoliku znalazło się miejsce dla fi-
gurki Matki Boskiej. Dwie kolejne statuetki stały na toaletce. Jeden z obrazów przedsta-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]