[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Koszula opadła na podłogę.  Teraz lepiej.  Zerknęła na stary podkoszulek, który
miała na sobie.  A może nie...
Uśmiechnął się, sycąc oczy jej widokiem.
 We wszystkim wyglądasz pięknie. Nieważne, czy to poplamiona farbą
koszula, czy skąpy brokatowy kostium.
Chloe odwróciła się i przeszła do kuchni zawalonej wiadrami z farbą i
przyrządami do malowania.
 Zrobię ci coś do picia. Na co masz ochotę?
Na ciebie, odparł w duchu. Tylko na ciebie.
 Wszystko mi pasuje.
 W takim razie dostaniesz herbatę ziołową.
 Okej.
Uprzątnęła skrawek małego okrągłego stolika, kazała mu usiąść na krześle i
zajęła się przyrządzaniem herbaty. Ustawione na lodówce radio zagłuszało krę-
pującą ciszę.
Jordan zaczekał, aż Chloe postawi na stoliku dwie filiżanki rumiankowego
naparu i usiądzie obok niego. Nie zrobiła tego. Stała o dwa kroki od niego,
nerwowo zaplatając i wyginając palce.
 Usiądz, Chloe. Musimy porozmawiać.
 Tak, wiem  odparła przytłumionym głosem.
Jordan opróżnił zawartość filiżanki dwoma łapczywymi haustami, po czym wbił
w Chloe poważne spojrzenie.
 Nie wiem, od czego zacząć.  Przeczesał dłonią włosy.  Nie mogę przestać o
tobie myśleć. Ciągle zastanawiam się, dlaczego uciekłaś tamtej nocy. Nie potrafię
skupić się na pracy. Moja asystentka pewnie zaraz mnie zostawi, chyba że znowu
zacznę zachowywać się jak człowiek.
 Przepraszam. Nie chciałam, żebyś miał przeze mnie takie problemy.
 To nie twoja wina, Chloe. Chcę tylko parę rzeczy zrozumieć. Dlaczego
powiedziałaś, że nie pasujesz do mojego świata? Dlaczego byłaś tak wzburzona,
wściekła?
Westchnęła ciężko i przez długą chwilę wpatrywała się w swoje dłonie, jakby
nigdy wcześniej ich nie widziała.
 Pamiętasz, jak powiedziałam ci o Stewarcie?  zapytała cichym głosem.
Skinął głową.
 Kiedy z nim byłam  skrzywiła się, wspominając tamten okres  prawie
nigdzie z nim nie wychodziłam, nigdzie mnie nie zapraszał, chyba że do jakiejś
restauracji poza miastem, gdzie stoliki poodgradzane były wysokimi fotelami. Nie
miałam kontaktu z jego przyjaciółmi. Nie wydawało mi się to dziwne. Byłam zako-
chana, zaślepiona.  Wzięła głęboki wdech.  Pewnego dnia przez przypadek
wpadliśmy na ulicy na jakąś parę. Okazało się, że to jego znajomi. Stewart
zachował się dziwacznie, próbował udawać, że mnie nie zna. Gdy wróciliśmy do
domu, oświadczył, że między nami wszystko skończone. Byłam zdruzgotana.
Próbowałam z nim o tym porozmawiać. Chciałam wiedzieć, dlaczego nagle
postanowił mnie rzucić. Kifedy się wyprowadziłam, zatroszczył się o to, abym w
całej Wielkiej Brytanii nie mogła znalezć pracy jako opiekunka do dziecka.
Jordan zmarszczył brwi.
 To dlatego tak zareagowałaś, gdy nie powiedziałem Hamptonom, że jesteś
moją dziewczyną?
Przytaknęła.
 Dlaczego wtedy nie opowiedziałaś mi tej historii?  zapytał z wyrzutem. 
Przeprosiłbym cię za swoje zachowanie, rozumiejąc, dlaczego to dla ciebie takie
ważne.
Odwróciła się do niego plecami.
 Kiedy zapytałam, czy proponujesz mi poważny związek...  Urwała. To wciąż
było takie bolesne wspomnienie.  W twoich oczach ujrzałam panikę.
 To nie była panika  zaprzeczył.  Po prostu zaskoczyłaś mnie tym pytaniem.
Musiałem przemyśleć całą tę sprawę. I przemyślałem, Chloe  dodał, wstając z
krzesła.
Odwróciła się do niego.
 Tamtej nocy powiedziałeś, żebym przestała uciekać. Cóż, poszłam za twoją
radą i... kupiłam dom.
Zrobił zdziwioną minę.
 Ten dom?
Przytaknęła.
 Skąd wzięłaś na niego pieniądze? Przecież drugą ratę, którą ode mnie dostałaś
po powrocie do Australii, w całości przelałaś na konto mojej fundacji. Nawiasem
mówiąc, to był wspaniały gest. Udowodniłaś, że pieniądze nie są dla ciebie
najważniejsze. Wtedy miałem już pewność, że jesteś kimś absolutnie wyjątkowym.
Postanowiłem cię odszukać, zanim będzie za pózno.
 Na razie nigdzie się stąd nie ruszam  odparła, omiatając wzrokiem w połowie
odmalowaną kuchnię.  Dom wcale nie był taki drogi. Wymagał gruntownego
remontu. Nie boję się wyzwań, więc pomyślałam: dlaczego nie?
Jordan uśmiechnął się i zapytał:
 Mogę opowiedzieć ci bajkę?
 To zależy, jak się kończy.
 Mam nadzieję, że dobrze.
Usiadł na krawędzi stolika.
 Była sobie...
 Wszystkie bajki zaczynają się od słów:  Dawno, dawno temu... .
Zaśmiał się pod nosem.
 W porządku. A zatem: dawno, dawno temu był sobie facet o imieniu Jordan,
który żył zamknięty w wieży. Sam zbudował sobie to więzienie, ponieważ nie
widział świata poza swoją pracą. Wmawiał sobie, że jest zadowolony, że niczego
mu nie brakuje. Nie myślał o ucieczce z wieży, dopóki nie spotkał pewnej
dziewczyny, Blondie. Była piękna, mądra i dobra. Dosłownie spadła mu z nieba na
kolana. A potem ją stracił, przez własną głupotę. Kiedy jej nie było, zdał sobie
sprawę, co do niej czuje. To zupełnie proste. Kocha ją. Nie może bez niej żyć.
Chloe poczuła, jak jej serce najpierw zamiera, a następnie napełnia się czymś,
czego nawet nie umiałaby ubrać w słowa.
 Jordan pewnego dnia odnalazł Blondie i poprosił, aby do niego wróciła. Nie
był jednak pewny, czy ona da mu szansę. Nie miał pojęcia, czy odwzajemnia jego
uczucia.
Gorące łzy napłynęły jej do oczu.
 Och, Jord...
Uniósł dłoń.
 Pozwól mi dokończyć, Chloe. Jordan wziął urlop. Nie robił sobie wakacji,
odkąd przejął firmę, więc chyba należało mu się trochę wolnego. Jeśli chodzi o
sprawy mieszkaniowe, Jordan z racji swojej pracy krążył pomiędzy Perth a
Melbourne, lecz zamierzał otworzyć filię w Sydney. Mógłby więc razem z Blondie
spędzać czas w tych trzech miastach. Gdyby tylko zgodziła się z nim być. Gdyby
tylko go kochała. Gdyby...
 Blondie podobają się plany Jordana. Całkowicie odwzajemnia jego uczucia.
Dość gadania!  zawołała, wskoczyła mu na kolana i pocałowała w usta.
Jordan wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, gdzie kochali się bez słów i bez
pośpiechu. Gdy kilka godzin pózniej się obudzili, wieczorne niebo płonęło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \