[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzisiaj w drogę powiedział do Terregara. Veran usłyszał jego słowa i powoli pokiwał głową.
Tak, po takiej nocy nieprędko ruszymy. Domyślam się, \e podobnie jest z pracą w kopalni.
Dakin z zadumą zagryzł wargi.
Trudno powiedzieć. Górnik Natalon ma wyrobione pojęcie na temat porządnej pracy. Z drugiej
strony, wie choćby po sobie, \e wszyscy są zmęczeni po ostatniej nocy, a jest wyczulony na
wszystko, co mogłoby spowodować wypadek. Veran przyznał mu rację.
A nic tak nie sprzyja wypadkom jak otumaniona głowa.
Kindan ośmielił się wtrącić do rozmowy.
Wszystkie wasze dzieci jeszcze śpią? Veran roześmiał się.
Ale\ skąd! Spodziewam się, \e ju\ są na nogach& w Warowni Crom. Pochylił się i dodał
konspiracyjnym szeptem: Po takiej ekscytującej nocy nie mogłyby zasnąć i uprzykrzałyby \ycie
rodzicom, dlatego ich nie zabraliśmy. Dakin roześmiał się wraz z Veranem.
Gdyby to było mo\liwe, te\ zapędzilibyśmy tutejszą dzieciarnię wcześnie do łó\ek.
Kindan łypnął na niego gniewnie, a Dakin w odpowiedzi \artobliwie potargał mu włosy.
No, mo\e paru pędraków mogłoby przyjść na przyjęcie powiedział, \eby ułagodzić młodszego
brata.
Oho, jest ju\ śliczna młoda para powiedział Veran, patrząc na Terregara i Silstrę, którzy
wysiadali z wozu. Mieliście udaną noc? Zaśmiał się, gdy zobaczył minę Terregara. Trochę
za du\o wina, co? Kowal uśmiechnął się i ujął \onę pod rękę. Razem podeszli do grupy. Silstra
uściskała Dakina i Kindana: Koniec starego, początek nowego zawołał wesoło Jofri za ich
plecami.
Kindan odwrócił się. Stwierdził, \e harfiarz zapakował cały swój dobytek w koc, poza gitarą, która
wisiała na jego ramieniu.
Dakin z uśmiechem poklepał go po plecach.
Będzie nam ciebie brakowało, harfiarzu.
Zostawiam was w dobrych rękach mistrza Zista odparł Jofri. Popatrzył na Kindana i dodał:
Ten mały ju\ wie, co to oznacza.
Kindan zdecydowanie wolałby uczyć się pod kierunkiem dobrodusznego czeladnika Jofriego ni\
srogiego mistrza Zista, niezale\nie od wyników. Te uczucia musiały odbić się na jego twarzy, bo
Jofri wybuchnął śmiechem.
Nie przejmuj się, świetnie sobie poradzisz. Wiesz, on był moim nauczycielem śpiewu.
Przecie\ ty nigdy z nami nie śpiewałeś zauwa\ył Kindan.
Właśnie dlatego. Jofri pokręcił głową, śmiejąc się z jego reakcji. Nie mam głosu, o czym
dobrze musisz wiedzieć, chocia\ jesteś mały. Mistrz Zist pomógł mi to zrozumieć jeszcze zanim
przeszedłem mutację. Umie przewidzieć, w jaki sposób zmieni się głos. O ile mi wiadomo, ani razu
się nie pomylił. Jeśli powie, \e będziesz świetnym tenorem, to tak będzie. Jeśli powie, \e będziesz
miał kiepski baryton, wtedy nie masz co marzyć o śpiewie.
Pochylił się i ciszej powiedział: śycie dało mu w kość. Kindan zrozumiał, \e Jofri zdradza mu
wielki sekret, i oczy mu się rozszerzyły z zaciekawienia. Ale jest najlepszy. Słuchaj go we
wszystkim i ucz się, dobrze? I nie próbuj się wymigiwać. W lot przejrzy sztuczki, jakie
praktykowałeś na moich lekcjach. Mrugnął porozumiewawczo. Dobrze? Kindan bez
przekonania pokiwał głową. Jofri wyprostował się i poczochrał mu włosy. Kindan zastanowił się,
dlaczego dziś wszyscy to robią. Mo\e chcą się przekonać, co się wtedy czuje.
Patrzcie, przybywa reszta komitetu po\egnalnego powiedział Jofri, patrząc na zbli\ających
się ludzi.
Miał rację. Kindan przysunął się do Sis, bo zobaczył nie tylko ojca i sześciu braci, ale i Natalona z
\oną, jego syna Dalora oraz wuja Tarika z Cristovem. Jakris i Tofir byli jeszcze zaspani i ziewali
ukradkiem. Kaylek spojrzał ze złością na Kindana.
Przyszliśmy się po\egnać powiedział Danii, wyciągając rękę do Terregara.
Terregar objął Silstrę w talii i przytulił.
Zaopiekuję się nią obiecał.
Jestem tego pewien odparł Danii ciepło. Chciał dodać coś więcej, ale chyba wzruszenie
odebrało mu mowę, bo ruchem ręki kazał synom się po\egnać. Potem przyszła kolej na Natalona i
jego rodzinę. Silstra mocno przytuliła Jenellę i \yczyła jej wszystkiego najlepszego. Natalon
uściskał młodą mę\atkę i wymruczał parę słów, których Kindan nie dosłyszał. Potem podszedł
Tarik z synem. Kindan nie był zaskoczony, gdy zobaczył, \e po\egnanie Silstry z Tarikiem wypadło
niezbyt serdecznie. Sis nie przepadała za wiecznie skwaszonym górnikiem.
Wreszcie karawana była gotowa do drogi. Veran pomachał ręką górnikom i kazał ruszać. Wozy
powoli potoczyły się drogą okrą\ającą podnó\e góry i jezioro, zmierzając do Warowni Crom.
Ano szepnął Danii cicho tak to ju\ jest.
Natalon poklepał go po ramieniu.
Otó\ to.
Danii odwrócił się i powiedział powa\nie: Górniku Natalonie, chcę podziękować za wspaniałe
wesele, jakie wyprawiliście mojej córce.
Natalon z równą powagą zapewnił: Danilu, cała przyjemność po mojej stronie. Po chwili
dodał: A teraz czeka na nas węgiel.
ROZDZIAA 3
Wherze stró\u, wherze stró\u w nocy Strze\ naszej warowni i pilnuj porządku.
Kiedy rankiem wstanie słońce, Wherze stró\u zakończ pracę.
Dni przechodziły w miesiące, ale Kindan miał wra\enie, \e nic się nie zmienia. Nadal pełnił te
same obowiązki. Nadal uczęszczał na lekcje prowadzone przez harfiarza. Nadal był prześladowany
przez Kayleka. Nadal pełnił dy\ury jako obserwator i goniec. Ale w rzeczywistości pewne rzeczy
uległy zmianie. Wstawał teraz pierwszy, \eby przygotować śniadanie i zaparzyć klah dla rodziny.
Ojciec poprosił go o poranne doglądanie Daska, co tak\e było nowością.
Co do lekcji z harfiarzem, rzadziej widywał Zenora, a częściej Dalora. Dawniej Dalor albo
chorował, albo ojciec obarczał go zbyt wieloma obowiązkami, chłopiec opuszczał zatem co
najmniej dwie lekcje w siedmiodniu, czasami więcej. Teraz przychodził na zajęcia przez sześć dni
ka\dego siedmiodnia.
Mo\e za tę odmianę odpowiedzialna była inna odmiana: mistrz Zist, uwa\any przez Kindana za
srogiego nauczyciela śpiewu, inne lekcje te\ prowadził z surowością urodzonego tyrana. W jego
oczach nikt nigdy nie był dość dobry.
Spójrz tylko! To nazywasz literami? złajał Sulę pewnego dnia. Takich kulfonów nikt nie
odczyta! Jak sobie wyobra\asz zapisywanie nowych przepisów i przekazywanie ich innym? No,
słucham? Sula skuliła się pod cię\arem jego zarzutów. Wszyscy wiedzieli, \e chciałaby w
przyszłości pracować razem ze swoją mamą, kucharką Millą. Kiedy indziej harfiarz zmia\d\ył
Kayleka, zasypując go lawiną pytań dotyczących mno\enia.
Jak, młody Kayleku, wyliczysz obcią\enie, jakiemu podlegają stemple w kopalni, jeśli nie
umiesz nawet obliczyć powierzchni sufitu? Dalor, syn naczelnego górnika, nie miał \adnych
forów, ale Kindan zauwa\ył, \e ilekroć mistrz gnębił go przed przerwą obiadową, po południu
odnosił się do niego nadzwyczaj łagodnie.
Wśród wszystkich dzieci on sam stanowił najbardziej rzucający się w oczy wyjątek. Kiedy Cristov i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]