[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Beresford.
Witam pana powiedziała Tuppence.
Amos Perry był wysokim mężczyzną, jeszcze większym i masywniejszym, niż Tup-
pence z początku myślała. Chociaż poruszał się wolno i dość niezdarnie, miał potężne
muskuły.
Miło mi panią poznać.
Mimo przyjemnego głosu i uśmiechów, Tuppence zastanawiała się przez chwilę, czy
ten człowiek jest rzeczywiście, jak to określała, pozbierany . Dostrzegła w jego oczach
wyraz jakby zdumionej prostoduszności. Ciekawe, czy pani Perry dlatego poszukiwa-
ła spokojnego miejsca na odludziu, aby ukryć pewne upośledzenie umysłowe swego
męża?
Przepada za tym ogrodem powiedziała pani domu.
W obecności jej męża rozmowa zaczęła się rwać. Pani Perry nadal dużo gadała, ale
jej zachowanie jakby się zmieniło. W głosie pojawiła się pewna nerwowość, poza tym
szczególną uwagę poświęcała teraz mężowi. Zachęca go myślała Tuppence i to
w taki sposób, jak matka, która próbuje wciągnąć do rozmowy syna. Stara się go przed-
stawić w jak najlepszym świetle i trochę się denerwuje, że syn może nie sprostać wyma-
ganiom. Tuppence dopiła herbatę i wstała.
Muszę już iść. Dziękuję, pani Perry, bardzo dziękuję za gościnę.
52
Przedtem musi pani zobaczyć ogród odezwał się pan Perry. Chodzmy, po-
każę pani.
Kiedy wyszli, poprowadził ją w odległy kąt, ten sam, w którym przedtem kopał.
Aadne kwiaty, co? Posadziłem tu trochę staromodnych róż. Proszę zobaczyć tę
w biało-czerwone prążki.
Komendant Beaurepaire powiedziała Tuppence.
My nazywamy ją York i Lancaster . Wojna Dwóch Róż*. Pięknie pachnie, praw-
da?
Owszem.
Piękniej niż te nowoczesne herbaciane hybrydy.
Ogród na swój sposób mówił sam za siebie. Chwasty rosły bez żadnej kontroli, ale
same kwiaty były wypielęgnowane starannie, chociaż po amatorsku.
Jaskrawe kolory mówił pan Perry. Lubię jaskrawe kolory. Ludzie często za-
chodzą oglądać ten ogród. Cieszę się, że pani też przyszła.
Bardzo panu dziękuję. Myślę, że zarówno ogród, jak dom są naprawdę miłe.
Powinna pani obejrzeć i drugą stronę.
Czy ma być wynajęta albo sprzedana? Pańska żona mówiła, że nikt tam teraz nie
mieszka.
My nic nie wiemy. Nie widzieliśmy nikogo, nie ma też żadnej tabliczki ani nikt nie
przyjeżdża oglądać.
Miło byłoby tam zamieszkać.
A pani szuka domu?
Tak odparła Tuppence, z miejsca podejmując decyzję. Tak, rzeczywiście roz-
glądamy się za jakimś małym wiejskim domostwem, żeby się tam przenieść, kiedy mój
mąż przejdzie na emeryturę. To ma nastąpić w przyszłym roku, więc jest jeszcze mnó-
stwo czasu.
Tu u nas jest bardzo cicho, jeśli na tym pani zależy.
Chyba zapytam w tutejszej agencji. Czy państwo tu trafili w ten właśnie sposób?
Przeczytaliśmy ogłoszenie w gazecie. Dopiero potem poszliśmy do agencji.
W Sutton Chancellor, tak? Tak się nazywa wasza miejscowość?
Sutton Chancellor? Nie, agencja jest w Market Basing. Russel & àompson, tak siÄ™
nazywają. Może pani tam pojechać i zapytać.
Tak, mogę tak zrobić. Daleko stąd do Market Basing?
Dwie mile do Sutton Chancellor i potem jeszcze siedem. Z Sutton Chancellor jest
porządna szosa, ale tu, w okolicy, same wąskie kręte drogi.
Rozumiem. No cóż, do widzenia, panie Perry. I jeszcze raz dziękuję za pokazanie
*W wojnie dwóch Róż (1455-85) o koronę angielską walczyły rody Lancasterów i Yorków. Pierwsi
mieli w herbie różę czerwoną, drudzy białą
53
ogrodu.
Chwileczkę. Przystanął, ściął ogromną peonię i ująwszy klapę płaszcza Tup-
pence, włożył jej kwiat do butonierki. O! Teraz jest ładnie.
Tuppence na chwilę ogarnęła panika. Ten dobroduszny, ślamazarny olbrzym nagle
ją przestraszył. Patrzył na nią z góry, uśmiechał się& ale jakoś drapieżnie, niemal chy-
trze.
Aadnie na pani wygląda powtórzył. Aadnie.
Dobrze, że nie jestem młodą dziewczyną pomyślała Tuppence. Nie wiem, czy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]