[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przygotować sobie specjalną mieszankę. - Zakłopotana
Kat wróciła do swego zajęcia.
Daniel spojrzał na trzy płonące na bufecie świece.
RS
Kat zerknęła przez ramię i zobaczyła jego zdumienie.
- Aromaterapia. Szałwia i lawenda. To bardzo poma
ga na bezsenność. - Zamieszała herbatę i nagle uświa
domiła sobie, w co jest ubrana. Spojrzała na Daniela, po
czym dotknęła nocnej koszuli i aż jęknęła: - Och...
Danielowi zrobiło się przykro na widok jej przerażonej
twarzy.
- Aadna koszulka. Daruję sobie herbatkę. Dzięki.
Kat zdołała jedynie wyszeptać dobranoc".
Cholera, będzie potrzebny kolejny zimny prysznic.
Ktoś delikatnie zapukał w kuchenne okno. Kat spoj
rzała w tę stronę.
Co znowu? Przez firankę dostrzegła uśmiechniętą Eli
zabeth,
Otworzyła drzwi.
- Co tu robisz po nocy?
- To samo co i ty, kochanie. - Elizabeth zdjęła weł
niany płaszcz i usiadła na krześle.
- Ty też nie mogłaś zasnąć?
- Jesteś na nogach z innego powodu. Daniel wrócił
dzisiaj bardzo pózno. - Uśmiechnęła się znacząco.
- Nie zauważyłam. Kat udała obojętność.
- Ależ, Kat - roześmiała się Elizabeth - możesz
okłamywać siebie, ale mnie nie oszukasz. Wszystko masz
wypisane na twarzy. Ten człowiek pasuje do ciebie.
Kat odwróciła się do kuchenki. Cóż mogła powie
dzieć, skoro to prawda?
- Jaką herbatę ci przygotować?
- Masz może passiflorę? Zauważ, że nie robię żad
nych aluzji do przygody w spiżarni.
Kat zerknęła na przyjaciółkę.
RS
- Och, jesteś niepoprawna. Nic między nami nie za
szło - odparła Kat, ale wiedziała, że Elizabeth zobaczyła
prawdÄ™ w jej oczach.
- Podejrzewam, że dobrze całuje.
Kat podała przyjaciółce filiżankę.
- Co powiedziałaś?
Elizabeth podniosła filiżankę do ust, ignorując pytanie.
- Mmm... doskonała. W sam raz, by ukoić moje sko
Å‚atane nerwy.
- Przed chwilą powiedziałaś, że Daniel dobrze całuje.
- Tak? Ach, rzeczywiście. - Elizabeth odstawiła fi
liżankę i ujęła dłonie Kat. Ma pełne wargi. No, może
nie wygląda zupełnie tak samo jak Apollo, ale może sku
sić najprzyzwoitszą dziewczynę.
Kat otworzyła ze zdumienia usta. Elizabeth nigdy nie
robiła takich śmiałych uwag.
- Zapomniałaś, że kiedyś byłam młoda? Nie raz
z twoją ciotką wymieniałyśmy spostrzeżenia, jak całuje
ten czy ów. - Elizabeth chichotała. - Nie gap się tak na
mnie. Całowanie było wówczas na porządku dziennym
i sprawiało mi taką samą przyjemność jak tobie teraz.
Jestem o tym przekonana.
Kat pochyliła się i objęła przyjaciółkę.
- Wybacz mi ograniczenie umysłowe w tej materii,
ale Daniel to facet nie dla mnie. Wyjedzie stÄ…d, kiedy
tylko skończy swój artykuł.
- Bzdura. Na pewno wam się uda, jeśli tylko wrócisz
ze swego uczuciowego wygnania. ZresztÄ… lubi twojÄ… bie
liznę. - Upiła łyk herbaty.
Kat wyprostowała się.
- Jak to? Podoba mu się moja bielizna? - Myślała,
że się przesłyszała.
RS
- Uhm, wnioskuję to ze sposobu, w jaki oglądał twoje
biustonosze w szufladzie.
- Zaraz, zaraz. - Kat pokręciła głową. Czyżby Eli
zabeth oszalała? - O czym ty mówisz?
Elizabeth zerknęła w stronę drzwi i ściszyła głos.
- To było, kiedy wyszłaś do banku. Ale obiecałam
Danielowi, że ci o tym nie wspomnę. Nie cierpię łamać
słowa. Naprawdę nie chciałam się wygadać.
Kat poczuła, jak krew odpływa jej z głowy. Wpatry
wała się w parę unoszącą się znad filiżanki, próbując od
zyskać spokój. Daniel prawdopodobnie jest przestępcą.
Dlaczego szperał w jej rzeczach? Czego tak naprawdę
szukał w jej domu?
Na pewno nie pozwoli mu się wykorzystać do ogra
bienia banku w Sugar Gulch. Więc to dlatego interesował
się jej spotkaniem z Chadem. Przyjechał tu rozpoznać
teren. Wyczeka na odpowiedni moment, uderzy i zniknie,
i nikt go już nie ujrzy w tych stronach.
Sama nie wiedziała, co przeraziło ją bardziej - wizja
napadu na bank czy perspektywa zniknięcia Daniela. Te
raz jednak nie chciała się nad tym zastanawiać. Podjęła
decyzję i dumnie uniosła głowę. Może to chybiony po
mysł, ale zawsze lepszy od siedzenia z założonymi rę
koma.
Daniel West pożałuje, że kiedykolwiek usłyszał o tej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]