[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Minęły dwie godziny. Nora nie myślała o niczym innym - ani o
Mike'u, ani o swojej tu roli - całą bowiem uwagę skoncentrowała
na dziewczynce. Emily była taka mała, taka bezradna, leżała już w
swoim łóżeczku wśród pluszowych zwierzaków. Policzki jej
płonęły, oczy błyszczały z gorączki.
- Przeczytaj to jeszcze raz - szepnęła ochrypłym głosem.
- Dobrze, kochanie. - Nora objęła mocno Emily, która wtuliła
się w nią. Nawet przez materiał Nora czuła jej rozpalone gorączką
ciałko. Przeczytała jeszcze raz historyjkę o małym chorym
króliczku i jego przyjaciołach. Choć bardzo się martwiła chorobą
dziewczynki, czuła zarazem przypływ szczęścia, że jest potrzebna
i kochana przez to dziecko.
- Czy w piątek wciąż jeszcze będę chora?
Nora przerwała lekturę i spojrzała na Emily.
- Nie wiem, skarbie. A dlaczego pytasz?
- Mandy z naszej klasy ma urodziny, i będziemy się bawić, a
potem spać u niej w domu. - Buzia jej się wykrzywiła i wielka łza
potoczyła się po policzku.
- Nie płacz, maleńka...
- Moja córeczka płacze? - zapytał Mike, który stał w drzwiach,
boso, z rękami w kieszeniach.
Ciekawe, odkąd on tu stoi, pomyślała Nora.
- Tak, tatusiu, płaczę. - I uroniła jeszcze parę łez. Mike wszedł
do środka i usiadł przy córce obok Nory.
- Nie martw się o tę imprezę, maleńka - powiedział czule i
pogłaskał ją po policzku. - Wyzdrowiejesz do piątku. Masz moje
słowo.
- Naprawdę? - Emily uśmiechnęła się przez łzy.
RS
- Naprawdę. A teraz postaraj się zasnąć, dobrze?
- Dobrze - odparła i jeszcze mocniej przytuliła się do Nory.
Mike potrząsnął głową.
- Połóż się wygodnie, skarbie.
- Jest mi wygodnie. I Nora mi czyta.
- Tak - potwierdziła Nora. - Czytam jej i czytam.
Mike uśmiechnął się kącikiem ust, a serce Nory przeszył
dreszcz. Czuła, jak krew pulsuje jej w żyłach. Wzięła głęboki
oddech i całą siłą woli przeniosła wzrok z Mike'a na stronicę
książki, lecz litery widziała jak przez mgłę.
Jak on to robi? - myślała. Co on takiego ma w sobie, że w jednej
chwili zrzuciłaby z siebie całe ubranie i przypadła do niego?
- Mogę i ja posłuchać? - zapytał przytłumionym głosem, który
poraził ją jak iskra elektryczna.
- I możesz też się przytulić do Nory, tatusiu - zaproponowała
Emily.
Nora omal się nie zakrztusiła. Mike spojrzał na nią takim
wzrokiem, że aż ciarki przeszły jej po plecach.
RS
ROZDZIAA ÓSMY
Emily zasnęła, a jak się obudziła, nie miała już gorączki. Ale
Nora nie zamierzała odjeżdżać. Mike stał w drzwiach hallu i
obserwował ją. W łagodnym świetle lampki nocnej wyglądała...
cholernie atrakcyjnie, ponętnie. Nie odrywał od niej spojrzenia.
Przeczesywała nieustannie dłonią włosy i skutek był taki, że miała
szopę na głowie. Oczy - zmęczone i smutne.
Poczuł przypływ pożądania, silniejszego niż tamtego
popołudnia. Była to nie tylko reakcja na jej urodę, choć, Bogiem a
prawdą, odgrywało to ogromną rolę. Również na to, co sobą
stanowiła. Jaką troską otaczała Emily. Czytała i czytała w kółko
dokoła tę samą opowiastkę, i Mike był pewien, że Nora zna już ją
na pamięć.
Poruszony do głębi był również tym, że w jego domu za jej
sprawą pojawiły się kwiaty. Oraz śmiech, który dotąd rzadko tu
gościł. I to ciepło, które radowało jego duszę, chociaż starał się, jak
mógł, zwalczać w sobie owo uczucie radości.
Miał przy tym świadomość, że nie zaspokoi tego swojego
pragnienia, ponieważ nie może dać Norze tego, czego ona
oczekuje. Zbyt wielkie ryzyko. Gdyby w grę wchodziło tylko jego
szczęście, poddałby się temu uczuciu. Ale była Emily, o którą musi
się troszczyć. I ochronić ją przed ewentualnym drugim
odtrąceniem - za wszelką cenę nie wolno mu do tego dopuścić.
Nawet za cenę rezygnacji z kobiety, której pragnął tak jak
powietrza.
Nora obejrzała się, jak gdyby wiedziała, że Mike nie spuszczą z
niej wzroku. Wyczuł jej zakłopotanie. Wstała, pogłaskała Emily po
główce i ruszyła w stronę drzwi.
Cofnął się o krok. A gdy mimo to Nora, przechodząc, otarła się o
niego i poczuł żar w całym ciele. I nic na to nie mógł poradzić.
Spojrzał na śpiącą córkę i wyszedł za Norą z pokoju.
Zatrzymała się przed wygasłym kominkiem. Na gzymsie stały
fotografie w ramkach. Przeważnie Emily, ale było i kilka innych.
- Czy to twoi rodzice? - zapytała, nie oglądając się.
RS
- Tak - odparł, stojąc za nią w pewnej odległości. Na wszelki
wypadek. - Mieszkają na Północy. W pobliżu Reno.
- Pięknie tam jest - rzekła wodząc palcami po dębowym
gzymsie aż do następnego zdjęcia. - A to kto?
- Moja siostra - powiedział nie od razu, po dłuższej chwili
milczenia. - Mieszka wraz z rodzinÄ… w Mon-tanie.
- Daleko od nich odpłynąłeś.
- Taką miałem pracę - odparł ze wzrokiem utkwionym gdzieś
w dal. Prawda bowiem tak się przedstawiała, że Fallonowie nigdy
nie stanowili zwartej rodziny. Krewni przyjeżdżali czasem do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]