[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ramiączko koronkowego stanika i przesunął ją w stronę nabrzmiałych piersi.
Ocknęła się w momencie, kiedy Chaz zmagał się ze sprzączką od stanika.
Zdała sobie sprawę, jak mogło się to zakończyć, jeśli nie powstrzymałaby
biegu wypadków. Odskoczyła.
- Co robisz? - krzyknęła, jak gdyby dopiero teraz się zorientowała.
RS
29
Przyciągnął ją do siebie.
- Nic - odpowiedział czule, po czym delikatnie dotknął ustami jej warg.
- Nie. - Zdecydowanym ruchem odsunęła się od niego. - Proszę, nie rób
tego.
Włożyła koszulę i mocno przyciskając ją do piersi, spojrzała na Daltona
spod opadających na twarz kosmyków włosów.
Bez słowa przyglądał się jej ruchom.
- Dziękuję za maść - powiedziała zimno, wchodząc na nowo w swoją
dawną rolę. - Potrafię docenić twoje poświęcenie.
- Wobec tego polecam się na przyszłość.
Wstał i odszedł w drugą stronę, ale nagle odwrócił się, spojrzał na nią i
zaklął.
- Nie próbuj mną manipulować, młoda damo. Bawi cię to, prawda? Nie
jestem jednym z twoich podopiecznych, zapamiętaj to sobie.
- Czy ja mówię, że jesteś? - Przez chwilę pomyślała, że może
rzeczywiście tak go traktowała.
- Och! - Jego oczy znów rozjaśniły się wesołym blaskiem. - Przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte - rzekła poważnie, lecz po chwili roześmiała się
serdecznie. Było coś w tym mężczyznie, co sprawiało, że czuła się przy nim
zupełnie wolna od niefortunnej przeszłości i wszelkich zahamowań.
Chaz obserwował przez chwilę jej twarz pełną widocznych, sprzecznych
uczuć. W Kendall było coś fascynującego, nieodgadnionego, tajemniczego.
Znał ten typ kobiety, jednak ona była inna. Pociągała go, mimo że nie
wiedział dlaczego. Musiał być bardzo ostrożny.
- Wez śpiwór. - Zaproponował krótko.
- Naprawdę, mogę? Skinął głową.
- Wez, prześpij się trochę. Zawahała się.
- Nie - potrząsnęła głową. - Ja... nie mogę...
- Wez - rozkazał ostro. - Idę na spacer. Prześpij się, dopóki nie wrócę.
Patrzyła, jak znikał w ciemności dżungli. Została sama. Spojrzała w górę
na wejście do groty, w której leżała Chelsey z kociętami. Nagle poczuła się
bardzo samotna.
Po co tu w ogóle była? Patrząc na połyskujące gwiazdy na czarnym
niebie, czekała na powrót Chaza.
RS
30
Rozdział czwarty
Chaz stał nieruchomo, wpatrzony w ciemne, nieprzebyte lasy. W dżungli
czuł się najlepiej. Przychodził tu, gdy nudziło go już życie w mieście,
męczyła cywilizacja. Wzgórza były dla niego drugim domem.
- Ona jest tylko kobietą - powtarzał cicho. - Jedną z tysięcy. Lepiej
zapomnij o niej.
Kiedy wrócił, zastał obóz pogrążony w niczym nie zmąconej ciszy.
Wiedział, że Kendall nie spała. Podszedł, stąpając jak najciszej. Poruszyła
się.
- Chaz - wyszeptała prawie bezgłośnie - chciałam cię przeprosić...
- Przeprosić? Za co? To ja zrobiłem z siebie głupka i prędzej ja
powinienem przeprosić ciebie.
- Nie. - Oparła się na łokciach. - Jesteśmy dorośli i powinniśmy umieć
powstrzymywać własne emocje.-Westchnęła. - Chodz, połóż się, jakoś się
zmieścimy.
Zawahał się. Spojrzał na jej potargane, połyskujące w świetle księżyca,
kruczoczarne włosy.
- Jesteś tego pewna? Skinęła potakująco głową.
- Tak, oboje potrzebujemy snu.
Posunęła się, więc wśliznął się do śpiwora, starając się zachować jak
największą odległość. Leżeli bez ruchu odwróceni do siebie plecami,
nadsłuchując odgłosów ciszy, aż w końcu zapadli w głęboki, twardy sen.
Kendall nigdy nie zapomniała tej nocy. Już następnego popołudnia
wszystko wróciło do normy. Chelsey z dziećmi znajdowała się bezpieczna
w swojej klatce, a za Chazem pozostały tylko wspomnienia.
- Chciałabym ci podziękować - powiedziała na pożegnanie. Zmusiła się
do spojrzenia mu w oczy i nawet się uśmiechnęła. - Nie poradziłabym sobie
sama. To ty uratowałeś Chelsey.
Spojrzał na nią chłodno, z obojętnym wyrazem twarzy.
- Nie przesadzaj.
Już miała coś odpowiedzieć, lecz słowa wyleciały jej z głowy. Czuła się
bardzo zmęczona. Spojrzała dookoła.
- Może się tu rozejrzysz? - zaproponowała. - Pokażę ci, co tu właściwie
robimy.
- Innym razem. - Najwyrazniej chciał jak najszybciej odjechać stąd. -
Mam dużo pracy.
- Jasne. - Wypisała czek i podała mu go. - Proszę i jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma za co.
RS
31
Wbrew oczekiwaniom nie odwrócił się i nie odszedł. Stał i patrzył na nią
dużymi, błękitnymi oczyma. Kendall poczuła się niepewnie. W myślach
szukała jakiegoś tematu, czegoś, co mogłoby wypełnić nieprzyjemną ciszę.
- Jeśli... Jeśli twoja siostra będzie chciała tu pracować...
Potrząsnął głową.
- Zatrudnij ją, skoro może się przydać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]