[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zobaczyć, usłyszeć, jak zachwycają się rafą ludzie, którzy widzą
ją po raz pierwszy w życiu.
Rzeczywiście mieli za sobą wspaniały dzień. Każda chwila
była jak przebudzenie: i rafa koralowa, i dziewicza plaża, na
której urządzili sobie piknik. Co więcej, czar trwał nadal. Mia
wciąż czuła na sobie gorące promienie słońca, słyszała szum
oceanu, wciąż miała przed oczami feerię barw. Musiała
natychmiast przenieść to wszystko na płótno.
- Wreszcie wszystko mi się ułożyło - entuzjazmowała się. -
Nareszcie wiem, co i jak trzeba zrobić.
- Nie mów mi, że do rana zapomnisz - zaprotestował Ethan.
Nie słuchała go. Zdjęła pokrowiec ze stojącego na sztalugach
płótna, przysunęła sobie taboret i wpatrywała się w zaczęty
wiele tygodni temu obrazek. W jej oczach tlił się żar, ruchy były
pewne, miały głęboki sens. Tego wszystkiego jej brakowało. To
właśnie było natchnienie, odzyskana wena twórcza.
- Mia. - Ethan spróbował znowu, choć czuł, że jej
przeszkadza. - Namalujesz to jutro rano.
- Do rana mogę stracić zapał i już nie z tego nie będzie.
Zrozum - próbowała mu to wytłumaczyć, to nie są papiery,
RS
80
które można zostawić i wrócić do nich nazajutrz, ani rachunki,
które rano będzie łatwiej zanalizować. To, czym ja się zajmuję,
można zrobić zaraz albo wcale. Muszę to uchwycić, póki mam
wszystko przed oczami.
Urwała. Nie wierzyła, że Ethan zdoła ją zrozumieć, ale
zrozumiał. Skinął głową, poszedł do kuchni i przyniósł dwie
szklanki z sokiem. Nie odzywając się ani słowem, jedną podał
Mia.
Przyglądał się w milczeniu, jak Mia pracuje. Podziwiał, jak
delikatne muśnięcia pędzla tworzą na płótnie rafę jak żywą, z jej
barwami i blaskiem. Niemal słyszał plusk wody w oceanie.
Ale nie sam tylko akt twórczy przykuwał jego uwagę, nie
mógł się oprzeć podziwianiu ciała Mia skupionej na pracy,
obojętnej na to, jak wygląda i kto na nią patrzy.
- Pójdę wziąć prysznic - powiedział, lecz Mia chyba tego nie
usłyszała i pewnie nawet nie zauważyła, że Ethan wyszedł.
- Ty płaczesz? - przeraził się, gdy wrócił po prawie godzinnej
nieobecności.
- Z radości. - Mia nareszcie go zauważyła. - Skończyłam.
Ethan stanął za jej plecami i przyjrzał się obrazowi. Przez
chwilę zdawało mu się, że rozumie, co to znaczy pracować w
natchnieniu, wiedzieć dokładnie, co i jak trzeba zrobić, i to
właśnie w tej chwili, a nie godzinę wcześniej, gdy natchnienia
jeszcze nie było, ani godzinę pózniej, kiedy się ulotni. Tylko
jedno wiedział na pewno: jeśli teraz odejdzie i zostawi Mię
samą, to być może nigdy już nie wróci, tak jak już nigdy nie
powróci ta chwila.
Chciał, by ta piękna chwila trwała wiecznie.
Nareszcie wiedział, co czuje, i wiedział, że to, co czuje, jest
dobre.
Oczywiście mógł rozważać wszelkie za i przeciw, słuchać
rozumu, zamiast wsłuchiwać się w cichutki głosik serca,
przedstawić milion powodów, dla których to się nie mogło
udać... Mógł, lecz rozsądne myśli stały się nieważne wobec
RS
81
tego, co czuł, stojąc tuż za Mią. Wciąż miał w uszach jej słowa
wypowiedziane podczas pikniku w lesie:
Najwyższy czas, żebyś i ty podążył za swoim marzeniem".
To Mia była jego marzeniem, stałym gościem w jego snach, i
musiał się wreszcie do tego przyznać. W końcu pojął, że to jest
możliwe, że może ją kochać bez zastrzeżeń, że będzie ją kochał,
jeśli tylko mu na to pozwoli.
Przytulił się do jej pleców, wtulił twarz w jej pachnące
morską wodą włosy.
- Nie mogę, Ethan - szepnęła Mia, ale się od niego nie
odsunęła. - Nie mogę ryzykować, że to się powtórzy.
- Nigdy się nie powtórzy - zapewnił z przekonaniem. - Ja też
nie chcę cię znowu stracić. Dosyć się nacierpiałem. Nie
wytrzymam ani chwili dłużej. Nie mogę mieszkać z tobą pod
jednym dachem i nie mieć ciebie całej.
- Czy jesteś tego pewien? - spytała, choć całym sercem
pragnęła Ethana. Chciała go mieć dla siebie. Najlepiej na
zawsze. - Czy naprawdę potrafisz zapomnieć, że urodzę dziecko
Richarda?
- Już się z tym pogodziłem - odparł z przekonaniem. - Z
początku mi to przeszkadzało. Nie dziecko, tylko to, że ty i
Richard...
- Dobrze - przerwała mu. - Ale musisz mi coś obiecać.
- Co tylko zechcesz.
- Musisz ze mną rozmawiać. Muszę wiedzieć, co myślisz, co
czujesz.
- Spróbuję - obiecał.
- Musisz! Przez ciebie straciliśmy siedem lat! Przez to, że nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]