[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mężczyzna około sześćdziesiątki, o pociągłej twarzy.  Pracował tu w czwartek wieczo-
rem i z pewnością niósł swój strój do domu, żeby go odprasować. Wymagamy, aby nasi
Mikołaje stanowili dobry przykład dla dzieci.
 Czy zjawi się niedługo w pracy?
102
 Już tu nie pracuje.
 Nie pracuje?  W głosie Alvirah zabrzmiało rozczarowanie.
 Nie. Wczoraj zwrócił swoje przebranie. Kiedy go zatrudnialiśmy, wyraznie zazna-
czył, że nie będzie pracował w Wigilię.
 A czy był tutaj wczoraj wieczorem?
 Nie. Wyszedł o czwartej po południu.
 Czy mógłby mi pan podać jego adres albo numer telefonu?
Kierownik spojrzał na Alvirah surowym wzrokiem.
 Proszę pani, my tutaj bezwzględnie strzeżemy prywatności naszych pracowników.
Tego rodzaju informacja jest ściśle poufna.
Jack uzyskają w ciągu minuty, pomyślała Alvirah. Podziękowała kierownikowi i po-
pędziła do telefonu. W każdym razie przekażę to Jackowi i on się tym zajmie. Jeżeli
Alvin Luck jest zamieszany w porwanie, Jack szybko do tego dojdzie.
Alvin Luck i jego matka wręczyli swe bilety bileterowi przy drzwiach teatru Radio
City Musie Hall. Było już tradycją datującą się od jego dzieciństwa, że w Wigilię wy-
bierali się tam na bożonarodzeniowe widowisko, po którym szli na uroczysty lunch.
Dawnymi czasy jadali u Schra1àa i oboje siÄ™ zgadzali, że odkÄ…d ten sÄ™dziwy dostawca
kurczaka po królewsku zamknął swe podwoje, to już nie było to.
Po posiłku, jeżeli pogoda sprzyjała, spacerowali po Piątej Alei.
Dzisiejsze przedstawienie bardzo im się podobało, zasiedzieli się potem na lunchu
i w końcu nakłonili strażnika z Rockefeller Center, żeby im, ustawionym przed choin-
ką, zrobił zgodnie z coroczną tradycją zdjęcie. Przez cały ten czas pozostawali w błogiej
nieświadomości, że czatuje na nich połowa nowojorskiej policji.
Była już prawie 11.30, gdy Regan wraz z Norą, siedzącą bokiem na tylnym siedzeniu,
z nogą w gipsie ułożoną na drugim, zajechały na podjazd ich domu w Summit, w stanie
New Jersey. Alvirah i Willy podążali tuż za nimi drugim samochodem.
Alvirah zatelefonowała do Regan zaraz po rozmowie z Jackiem i powiedziała jej
o Alvinie Lucku.
 Jack zadzwoni do ciebie, jak tylko go znajdą  obiecała.
Dowiedziawszy się o opowiadaniu Nory, natychmiast zgłosiła się na ochotnika do
pomocy w przeszukiwaniu pudeł ze strychu.
Nora, opierajÄ…c siÄ™ na kulach, podtrzymywana z jednej strony przez Regan, a z dru-
giej przez Willy ego, ostrożnie kuśtykała chodnikiem w stronę domu.
 Kiedy wychodziłam stąd w środę  wyznała, gdy znalazła się już w środku  nie
śniłoby mi się nawet, że wrócę tu w takim stanie. I to bez Luke a  dodała ze smut-
kiem.
Pogrążony w mroku dom sprawiał przygnębiające wrażenie. Regan szybko pozapa-
lała światła.
103
 Mamo, jak sądzisz, gdzie będzie ci najwygodniej?  zapytała.
 Po tamtej stronie.  Nora wskazała gestem w kierunku pokoju rodzinnego.
Alvirah nie przeoczyła żadnego szczegółu, towarzysząc Norze w drodze przez sa-
lon na tyły domu. Obszerna kuchnia prowadziła do rodzinnego pokoju, pomieszczenia
o wysokim stropie. Przyciągało ono przytulnym wyglądem, który stwarzały wygodne
kanapy, duże okna oraz prawdziwie imponujący kominek z otwartym paleniskiem.
 Tu jest uroczo  rzekła z podziwem.
Nora dokuśtykała do bujanego fotela. Regan zabrała kule, a gdy matka już się usado-
wiła, ulokowała jej zagipsowaną nogę na podnóżku.
 Och  westchnęła Nora, odchylając do tyłu głowę.  Trzeba się będzie do tego
jakoś przyzwyczaić.  Maleńkie krople potu na jej czole świadczyły o wysiłku, z jakim
przebyła krótką odległość po wyjściu z samochodu.
Parę minut pózniej Alvirah z Willym znieśli ze strychu kilka pudeł. Wszystkich po-
chłonęło szukanie maszynopisu opowiadania lub egzemplarza pisma, w którym je za-
mieszczono. Nora przypomniała sobie jego tytuł:  Zdążyć do raju .
 Zdawało mi się, że zachowałam każdą analizę intrygi kryminalnej, wszystkie wer-
sje każdego manuskryptu, każdy szkic powieści, a nawet to, co mi odrzucono w począt-
kowym okresie  komentowała Nora.  Tylko gdzie ono może być?
Podczas gdy wszyscy czworo przeglądali stosy papierów, Alvirah opowiedziała o ak-
cji tropienia Alvina Lucka.
 Trudno mi uwierzyć, że ktoś, kto pracował w domu towarowym jako Zwięty
Mikołaj, mógłby uczestniczyć w czymś takim  powiedziała Nora.
Potem już wszyscy zamilkli. Pół godziny pózniej Regan z Willym znów poszli na
strych, żeby przynieść kolejne pudła. Jednak poszukiwania okazały się bezowocne.
O trzeciej przygnębiona Nora orzekła:
 Trzeba to wyraznie powiedzieć. Jeżeli kopia tego opowiadania jeszcze w ogóle ist-
nieje, to w tym domu na pewno jej nie ma.  Spojrzała na Regan.  A może zatele- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \