[ Pobierz całość w formacie PDF ]

półek z ubraniami. Zobaczyła sukienki, futra, poskładane swetry,
dziesiątki poustawianych w równych rzędach butów, wytworne
kapelusze z szerokimi rondami i sterty posegregowanych według
kolorów rękawiczek, chustek i szalików.
- Zupełnie jak w sklepie - powiedziała na głos, zbyt oszołomiona
tym widokiem, żeby móc się powstrzymać. - Kto to wszystko nosi?
Powiesiła żakiet obok innych podobnych i zatrzymała się jeszcze
na chwilę głaszcząc jedwab, skórę i miękkie futro, ale szybko
pomieszczenie wypełnione ubraniami zaczęło ją męczyć. Ciało
zaczęło jej od nowa dokuczać, boleśnie pulsując i przypominając o
dziwności nowego otaczającego ją świata. Wzdrygnęła się i zamknęła
drzwi, odcinając się od tego bogactwa, po czym podeszła do okna,
usiadła na szerokim parapecie i wyjrzała na dwór
Trawniki otaczające dom pełne były wczesnych tulipanów i
błękitnych hiacyntów, mimo że drzewa stały jeszcze nagie, bezlistne.
Na skraju rozległego terenu krzątały się dwie dziewczynki, które
zbierały suche patyki i pożółkłe liście, czyściły rabaty i rzucały śmieci
na wielką stertę nie opodal.
Dziewczynki nie były duże. Jedna z nich, pulchna, okrągła, z
figury przypominała Doris, druga uderzała chudością. Ta okrągła
miała długie, jasne włosy, które opadały jej na plecy i lśniły w słońcu,
druga rude kędziory wepchnięte pod starą czapkę baseballową.
65
anula
Sprawiały wrażenie, że się cały czas kłócą. Leah obserwowała
zafascynowana nierówny rytm ich pracy. To cierpliwie grabiły suche
badyle, to znów przerywały pracę wymieniając pełne wściekłości
krótkie zdania. Nagle zza domu wyłoniła się kobieta - wysoka,
energiczna, tak samo chuda i rudowłosa jak szczuplejsza z
dziewczynek. Kobieta podparła się pod boki i mówiła coś, czego Leah
nie słyszała. Dziewczynki słuchały przez chwilę patrząc w ziemię, po
czym niechętnie skinęły głowami. Z zainteresowaniem patrzyły, jak
kobieta, grzebiąc w kieszeniach żakietu, zbliża się do sterty suchych
liści i śmiecia, a następnie cofa.
Strzeliły w górę płomienie, migocząc w popołudniowym słońcu.
Dziewczęta wybuchnęły śmiechem i zaczęły tańczyć wokół ogniska,
po czym, najwyraźniej zapominając o kłótniach, powróciły do pracy.
Po odejściu rudowłosej kobiety urządziły sobie doskonałą zabawę,
podchodząc do ogniska i wśród śmiechów i krzyków rzucając naręcza
suchych liści, na co ogień odpowiadał strzelającymi wysoko w górę
pomarańczowymi językami płomieni.
Leah ze ściśniętym sercem obserwowała tę scenę. Miała ochotę
wyjść z domu i zapytać dziewczynki, czy może im w czymś pomóc.
Na dworze było tak pięknie, świeciło słońce, języki ognia skakały w
górę, dzieci śmiały się radośnie.
Rozsunęła jedwabne zasłony i wyjrzała przez okno. Ruda
dziewczynka zobaczyła ją, powiedziała coś do tej drugiej i przez
krótką chwilę patrzyły w jej kierunku. Potem odwróciły się i
przerywając nagle zabawę podjęły pracę.
66
anula
Leah zawiedziona opuściła parapet i usiadła na łóżku. Poczuła
się bardzo samotna. Siedziała z założonymi przed sobą rękami
zastanawiając się, kiedy będzie kolacja, jak ona w takim wielkim
domu znajdzie jadalnię, kto będzie na tej kolacji.
Rozglądając się dokoła myślała, co robić i jak wypełnić dni,
które ją czekały w tym wytwornym obcym domu.
Nagle poczuła przypływ nostalgii - pragnienie kontaktu z Doris,
doktorem Holcrossem i spokojną szpitalną codziennością.
Przerażało ją to obce miejsce, do którego przywiózł ją ponury
blondyn, rezerwa i chłód w oczach tych wszystkich ludzi, kiedy na nią
patrzyli - Paula, Boba i dziewczynek. Rozpacz Leah rosła z każdą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \