[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Fortune nie wystarczy, żeby osiągnąć sukces, więc nie powinna oczekiwać, że
będzie inaczej.
125
RS
Taką właśnie wypowiedzią powitał ją Garrett na ich pierwszym
spotkaniu.
Nigdy tego nie zapomniała i od tej pory miała podwójną motywację, żeby
pobić go w jego własnej grze. By pokazać mu, że potrafi pokonać przeciwno-
ści. Nie dlatego, że należy do klanu Fortune'ów, ale dlatego, że jest sobą
Kyrą, kobietą, która zawsze osiągała swoje cele i nie bała się iść dalej, by
zdobywać więcej.
Jej wzrok stał się lodowaty, gdy zobaczyła mężczyznę, z którym
współpracowała, ale swoje słowa skierowała do Ryana.
Och, przepraszam, nie wiedziałam, że masz gościa.
Garrett odwzajemnił się jej równie zimnym spojrzeniem. Ona była jak
pijawka na jego ciele, która ciągle się wbijała w nowe miejsca. To krwiopijca
pragnący zmusić go do wycofania się, by tylko zająć lepszą pozycję.
Po moim trupie, myślał Garrett. Albo jej.
Właśnie wychodziłem wyjaśnił Garrett.
To dobrze odparła niemalże z radością w głosie. Uśmiechnęła się do
Ryana, udając, że temperuje swoją nieco twardą odzywkę. Będę mogła
spędzić trochę więcej czasu z moim ulubionym kuzynem.
Garrett pokręcił głową. Jak to możliwe, że ktoś taki jak Ryan mógł być
spokrewniony z osobą uznawaną za córkę Szatana?
Dzięki, że mnie odwiedziłeś odezwał się Ryan do Garretta, który
zbierał się do wyjścia. Na jego ustach pojawił się wesoły uśmieszek, choć
wątpił, czy którykolwiek z jego obecnych gości znał powód jego rozbawienia.
Ryan dobrze widział, że między tymi dwoma jest tyle napięcia, ile
wytwarzał sporej wielkości generator w ciągu sześciu tygodni. Szkoda tylko,
że nie będzie go już na świecie, gdy dojdzie do rozwiązania ich konfliktu,
pomyślał ze smutkiem.
126
RS
Tak, westchnął w myślach, gdy Kyra siadła obok niego na sofie, życie
będzie toczyło się dalej, nawet jeśli on nie będzie już w nim brał udziału.
127
RS
ROZDZIAA JEDENASTY
Collin zabrał Lucy do małej meksykańskiej knajpki, o której mówiono,
że podają tam najlepsze chili po amerykańskiej stronie granicy z Meksykiem.
Collin nie był ekspertem kulinarnym, więc nie wiedział, czy jest to zgodne z
prawdą, ale chili ogólnie smakowało nie najgorzej, a Lucy wydawała się być
bardzo zadowolona z posiłku.
Collin cieszył się, jak widział, że coś sprawia jej przyjemność.
Przejął się tą myślą i nawet lekko zdenerwował. W swojej pracy notował
reakcje ludzi na różne wydarzenia, katalogował je na różne sposoby, by w
przyszłości wykorzystać te informacje i stworzyć profil psychologiczny osoby,
którą śledził lub ścigał.
Jednak to, co teraz działo się w jego głowie, wymagało założenia
zupełnie nowej teczki na akta, zatytułowanej Lucy". Byłaby to teczka
założona bez celu, chyba tylko po to, żeby gdzieś tam istniała na półce jego
pamięci.
Odkąd przestał być chłopcem i skończył pobierać wczesne nauki od ojca,
polegające na częstym przekładaniu go przez kolano, kiedy stał się mężczyzną
i zaczął przebywać w tym świecie, zapomniał, jak to jest znalezć się w
towarzystwie kobiety.
Może nigdy tego do końca nie wiedział?
Ta kobieta otwierała przed nim drzwi i okna, przewietrzała jego życie,
pełne zaduchu męskiego życia w samotności.
Zaczynał inaczej czuć, słuchał, co ona ma do powiedzenia.
Podczas wspólnych rozmów odkrył, że wiele ich łączy. Obydwoje mieli
bliski kontakt ze swoimi ojcami. Od najmłodszych lat potrafili sami o siebie
zadbać i polegać głównie na sobie ona ze względu na to, że zazwyczaj
128
RS
przynajmniej jedno z jej rodziców przebywało na misji w innym stanie lub
kraju, a on dlatego, że jego ojciec pracował jako psycholog w CIA i był zwykle
bardzo pochłonięty obowiązkami służbowymi, dlatego często nie mógł
zapewnić synowi swojego towarzystwa.
Lucy ciągle się go o coś wypytywała. Za każdym razem, gdy chciał
zmienić temat rozmowy i wreszcie samemu czegoś się o niej dowiedzieć,
udawało się jej tak odwrócić kota ogonem, że znowu musiał opowiadać o
sobie.
Często się z nim spotykasz? zapytał, gdy kelnerka przyniosła
rachunek.
Lucy wsunęła ręce w rękawy kurtki wiszącej na oparciu krzesła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]