[ Pobierz całość w formacie PDF ]

\adnych kutemu zdolności.
śałowałteraz, \e ich nie miała.
Wyobraził ją sobie pochłoniętą ryzykownymi zakupami iemocjąprzemycania ich przez
granicę z błyszczącymi oczyma przelBuipki, z wypiekami na twarzy.
Och, rozgrzeszyliby ją natychmiast i oczekiwałby tego samego po ka\dymcelniku, który by
zrozumiał, którymusiałby zrozumieć, \e.
Zerwał się i pobiegłw stronę morza nie zabrawszy nawetczepka na głowę.
Pływał długo, a\ do zmęczenia,alemorze 'było tego dnia spokolne i kąpiel,
pozbawionauderzeń iali, nie sprawiła mu oczekiwanej satysfacji.
Wyszedłszy z wodyprzebiegł kilkaset metrów wzdłu\brzegudla rozgrzewki i Skierował się ku
swoim rzeczomz zamiarem przeniesieniaich w inne miejsce.
Zatrzymałsię o kilka metrów, od nich, niewierząc własnymoczom.
Tym razem niele\ała wtulając sięw piasek, jak w pościel, ale siedziała na jego
ręczniku,przyjaznie uśmiechnięta,z dłonią wzniesionąna jego powi'tanie.
Uciekł pan a\ tutaj przede mną?
Milczał, więc przeciągnęła pieszczotliwiepalcami poręczniku,wygładzając go starannie.
Zapomniał pan, \e pana ręcznik bije w oczy z daleka.
Pasy \ółto-zielone, poznałabymgo z lotu ptaka.
Jeślinie chce się być odkrytym, trzeba u\ywać barwochronnych.
Wcią\ stał, bezwiednie wyciskając wodęz pływek, więcwskazała mu miejsceobok
siebie, cokolwiek, nawet zniecierpliwiona.
Niech\e pan wreszcie usiądzie!
I naprawdę niemusi pan mieć a\ tak zgorszonej miny.
Co w tym złego,\e usiłuję rozmawiać z ludzmi,którzy mnie interesują,a nie wyłącznie z tymi,
którychinteresuję ja.
I tak traci się na nich połowę \ycia,nie zyskując nic w zamian.
Nieuwa\a pan?
Coś tam się czasemzyskuje mruknął, wcią\ stojąc i wyciskając resztkiwodyz
płóciennego pasemka,fctóre miał nabiodrach.
Wzruszyła ramionami.
Sądzę, \e niewiele.
Chyba nawet Zulusi są podtym
względem bardziej postępowi.
Przestają tylko z tymi,na których mają ochotę.
Nic nie wiem o Zulusach.
Anija.
Ale domyślamsię, \e są pod wieloma względami mądrzejsi od nas.
Nudzi pana to, co mówię?
Alemimo .
to niechpan usiądzie.
Pan tu przecie\ jest gospodarzem.
Usiadł,poniewa\ trudno mu było zdecydować sięnacoś innego.
Ta kapitulacjawydała mu się jednak zupełnie nikczemna.
Nikczemna.
Obawa, \eby nie okazać sięśmiesznym wobec tej smarkatej, zmuszała go do gardzenia
samym sobą.
Wyjął z torby papierosy i zapalił, osłaniającprzed wiatrem płomykzapałki.
Wyciągnęła rękę.
Ja tak\e palę.
Podał jejpapierosa, potem ogień.
Pochyliła się mskonadjego dłońmi, dotykając ich gładkim jak u dziecka czołem długo
nieudawało jej się zapalić.
Zaciągnęła sięwreszcie i podniosła na niegooczy.
Ludzie przy poznaniu starają się zwykle zaprezentować zjak najlepszejstrony.
Ja robię akurat coś odwrotnego.
Powinno to w panu wzbudzić odrobinę szaeunku dla mnie.
Czy zdarzyłosię panu, \ebyktoś od razuujawnił przed panem swoje wady i słabości, nad
którychodkryciem musiałby pan się porządnie napracować?
Otrzymał pan odemnie ten prezent.
Niczegogorszego
nie kryję w zanadrzu.
Nie wiem, o czym pani mówi poło\ył się na brzegu ręcznika, przeklinając
intensywność jego barw.
Maritie.
Na imię mamMarifcie.
Ale\ wie pan doskonale, o czym mówię.
Przez cały czas pan o tymmyśli.
Moja cała wina polega na tym, \e sama sobiepana wybrałam.
Przyznaję siędo niejz największą radością.
Milczał, nie odwracając głowy.
Wyciągnęła się obok niego.
Trzymającw zębach papierosa, wygładziła przed sobą piasek.
Czy pamięta pan dokładnie mapę Skandynawii?
Mniej więcej.
Narysowała palcem na piasku owalną linię.
To jest Zatoka Botnicka.
Tule\y Skelleftea.
Mamytudom nad samym morzem.
Wiosną jest tam takpięknie,\e a\ dech zapiera.
Wiosnaprawdziwie piękna jest 'tylko.
na północy, przez to, \e naprawdę zwycię\a zimę, \e topnieją śniegi, lody spływają do morza,
w nocy słyszy sięten szmer wszędzie, na ulicach i w ogrodach uniosłasię na łokciach czy
wyobra\a pan sobie wiosnę tutaj,skoro tu prawie wcale nie ma zimy?
Patrzyła przez długą chwilę na dębowe wzgórza ju\splamione jesienią,mo\e myślała,
\e jednak i tu nadejdzieczas, 'kiedy poczernieją, kiedy uka\ą niebu i zieminagość swoich pni i
gałęzi, a\ znowu doczekają się triumfu nowej zieleni.
Opadła znów na .
piasek,wbiłapalecopodal zagłębienia, którym oznaczyła Skelleftea.
A tu le\y Boliden.
Tam są nasze kopalnie.
Matkiimoja po ojcu.
Tworzą teraz całość, ale za dziewiętnaściedni.
Ma panzegarek?
Która godzina?
Zajrzał do torby.
Jedenasta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \