[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dlaczego pan wzdycha, Clare? - spytała go.
- Bo uśmiecha się pani do tego... drania dokładnie tak, jak
marzę, żeby uśmiechała się pani do mnie. Straciłem panią, prawda?
- Przecież tyle razy panu powtarzałam, że nie mam zamiaru
oddawać serca żadnemu dżentelmenowi.
- Tak - przytaknął Lilliheun - ale Locksley nie jest
dżentelmenem.
Jak mogłam o tym zapomnieć, pomyślała Camilla, spoglądając
na kapitana. Dżentelmen nie nazywałby jej Dendron ani nie wręczał
żonkili zerwanych z rabatki na skwerze, ani nie wspinałby się do jej
pokoju przez okno w środku nocy.
W Rogerze de Coverly Fate okazał się bezbłędny.
- Słyszałam, że pobierał pan lekcje tańca - wyznała, gdy
odprowadzał ją do ciotki. - Jolly i Grig o niczym innym nie mówią od
trzech dni. Zwietnie się przez ten czas bawiły.
- Tak, dzieciaki wariowały z radości, jak na mnie patrzyły. Ja
zresztą też niezle się ubawiłem.
140
Anula
ous
l
a
and
c
s
Gdy Fate wrócił, by zatańczyć z nią walca, Camilla spodziewała
się, że bojazliwie obejmie ją w talii i będzie niepewnie prowadził.
Tymczasem poczuła na plecach silną dłoń i od jego bliskości zakręciło
jej się w głowie. Na widok jej zaskoczonej miny Fate roześmiał się.
- Tego tańca się nie obawiałem. Gdy trzymam panią w
ramionach, nie myślę o krokach.
-To dlatego tak często mnie pan obejmuje, nawet gdy nie gra
muzyka? Muszę panu wyznać, kapitanie, że oprócz pana żaden
mężczyzna nie trzymał mnie w ramionach tak często. Może z
wyjątkiem wuja Ne-da, gdy byłam mała. Nawet pan Lilliheun nigdy
się tak nie zachowywał. Oczywiście nigdy też nie pozwoliłam mu na
to.
- Pozwolenie? Mężczyzna musi prosić o pozwolenie, żeby panią
przytulić? - zdziwił się Fate. - Chyba pani żartuje, Dendron.
- A więc pan bierze w ramiona kogo i kiedy pan zechce?
- Uhm i nigdy nikt się nie skarżył.
- Cóż, pewnie dlatego, że jest pan taki doświadczony - odparła
poważnie Camilla.
Jakie to naiwne z jej strony, że nigdy nie pomyślała o tym, iż ten
mężczyzna tulił do siebie niejedną kobietę tak jak teraz ją. Lilliheun
pewnie zresztą też.
- Zmarszczyła pani brwi. Czy powiedziałem coś nie tak?
- Och, nie - mruknęła Camilla.
141
Anula
ous
l
a
and
c
s
Kapitan wybuchnął tak gromkim śmiechem, że kilka głów
zwróciło się w ich stronę.
- Przepraszam, Dendron. Nie chciałem się śmiać, ale jest pani
taka zabawna.
-Ja?
- Tak, i w dodatku taka mi droga. Myśli pani, że byłem z innymi
kobietami i jest pani zazdrosna. Ale myli się pani. Można tulić na
różne sposoby, a w moich ramionach jest miejsce tylko dla pani.
Camilla spojrzała na niego z niedowierzaniem. Fate uśmiechnął
się, przyciągnął ją mocniej do siebie i skierował ich w stronę balkonu.
- Ależ z pana niegodziwiec - zażartowała Camilla. -I jaki z siebie
zadowolony!
-Jak kot, który dorwał się do śmietany - przyznał Fate. - Nigdy
nie sądziłem, że prawdziwa dama może być o mnie zazdrosna.
-Ja wcale nie jestem zazdrosna! - oburzyła się Camilla.
- Nie - mruknął kapitan. - A ja nigdy nie powiedziałem:
pieniądze albo życie.
Na kolację odprowadził Camillę Lilliheun. Fate wymigał się od
tego, twierdząc, że musi udać się do toalety. To szczere wyznanie
wywołało rozbawienie u przyjaciół.
- Co za człowiek! - śmiał się Clare. - Starałem się, jak mogłem,
żeby nim gardzić, ale nie potrafię. Czasem zastanawiam się, dlaczego
ja w ogóle mu pomagam.
142
Anula
ous
l
a
and
c
s
- A pomaga mu pan? - spytała Camilla, przyjmując talerz
smakołyków.- Niestety tak. Chociaż muszę przyznać, że ani Neiland,
ani ja nie mamy pojęcia, jak będzie postępował, jeśli odziedziczy
tytuł. Nie będzie to dla niego przyjemne przeżycie. Ktoś powinien go
przygotować do nowych obowiązków.
- Na przykład nauczyć, jak należy się wyrażać - zasugerował
Neiland, siadając razem z siostrą naprzeciwko przyjaciół. - Możemy
się dosiąść? Rory twierdzi, że musi odpocząć od nękających ją
kawalerów.
-Ani na chwilę dziś nie usiadłam - poskarżyła się Aurora,
opadając na krzesło. - Nie przypuszczałam, że tyle wysiłku kosztuje
bycie królową balu.
- A pani niewątpliwie nią jest - uśmiechnął się Lilliheun. - Od
dziś kawalerowie będą się do pani pchać drzwiami i oknami. Czy
mogę liczyć na to, że kiedyś znów pozwoli mi pani zabrać się na
przejażdżkę do parku?
- W każdej chwili - odparła bez wahania Aurora. -Jeszcze nie
poznałam dżentelmena, z którym chętniej spędzałabym czas. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \