[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczywiście. W ka\dym razie tych, którzy są dla mnie wa\ni.
Masz kogoÅ› takiego w Anglii? spyta! ostro\nie, wpatrujÄ…c siÄ™ w swojÄ… szklaneczkÄ™.
Moją matkę, wielu przyjaciół.
Ale nie ukochanego? Catherine upiła łyk toniku.
Eduardo, wyjaśnijmy coś sobie. Doskonale mówisz po angielsku. Twoja dona Laura
byłaby z ciebie dumna. Mimo to nie jestem pewna, co masz na myśli, kiedy mówisz
ukochany . To słowo, którego nigdy nie miałam okazji u\ywać. Sugeruje związek znacznie
bli\szy ni\ te, jakie dotychczas utrzymywałam z mę\czyznami.
Eduardo zmarszczy! czoło, jego cienkie brwi zbiegły się w prostą linię.
Więc kim był dla ciebie ów... ów Dan, o którym słyszałem? Zamilkł na chwilę. A
mo\e uwa\asz, \e nie powinienem zadawać tego pytania? Ze nie powinno mnie to obchodzić?
Catherine przyglądała mu się w zamyśleniu.
Obiecuję, \e nie powiem tego nigdy więcej. Ale najwyrazniej nie mo\esz zrozumieć, \e
Dan był jedynie moim przyjacielem. To wszystko. Nasz związek to była po prostu studencka
miłość, tylko ja byłam w tamtym czasie zbyt niedoświadczona, by to zrozumieć.
Eduardo przysunął się bli\ej i ujął ją za rękę.
Więc dlaczego byłaś tak nieszczęśliwa, \e musiałaś zjezdzić cały świat, by o nim
zapomnieć?
Och, wtedy wydawało mi się to bardzo powa\ne. Nie chodziło nawet o to, \e moje
serce zostało głęboko zranione. To moja duma ucierpiała najbardziej.
Wyrwała rękę, kiedy szybkie kroki na werandzie zapowiedziały przybycie Any. Eduardo
wstał, przyglądając się zarumienionej siostrze z pytającym błyskiem w oku.
Ach, więc wreszcie udało ci się w końcu wyrwać z objęć Carlosa.
Jestem pewna, \e nie tęskniłeś do mojego towarzystwa, skoro miałeś przy sobie
Catherine odparÅ‚a zadziornie, przygÅ‚adzajÄ…c wÅ‚osy. Ju\ wkrótce, querifto irmão, nie
będziesz się musiał o mnie martwić. Zostanę senhora da Cunha, se Deusquizer.
Szczerze mam nadzieję, \e taka jest wola Bo\a odparł Eduardo z udawaną
świętoszkowatością. Biedny Carlos.
Biedny Carlos nada! odparła. Szczęśliwy Carlos! Znieruchomiała na środku sali,
jej oczy nagle spowa\niały na o\ywionej twarzy. I szczęśliwa Ana Maria. Carlos będzie
bardzo dobrym mÄ™\em.
Wiem o tym stwierdził Eduardo powa\nie. Inaczej nie pozwoliłbym ci go poślubić.
Chodz tutaj. Objął czule siostrę. A ty będziesz dla niego dobrą \oną, carinha. No, dobrze.
Chcesz się czegoś napić?
Não, obrigado, Eduardo. Ana ziewnęła niespodziewanie, przepraszajÄ…c, kiedy
podeszła pocałować Catherine w policzek. Wybacz, querida. Zrobiłam się taka śpiąca. Czy
będzie bardzo brzydko z mojej strony, jeśli ju\ pójdę się poło\yć? Rzuciła szelmowskie
spojrzenie bratu. Z pewnością Eduardo będzie zrozpaczony moim odejściem, mam jednak
nadzieję, \e osłodzisz mu samotność.
Catherine poklepała ją po policzku, ignorując ostatnią uwagę.
Oczywiście mo\esz iść spać; poza tym sama zamierzam zaraz zrobić to samo.
Po takiej długie drzemce po południu? Ana pokręciła głową. Uwa\am, \e nie
powinnaś się jeszcze kłaść. A ty, Eduardo?
Pozwól naszemu gościowi robić to, na co ma ochotę odparł powa\nie. Dobranoc,
Ano. Boa noite.
Po wyjściu dziewczyny Catherine szybko dopiła drinka.
Te\ powinnam ju\ iść.
Jesteś zmęczona?
Nie bardzo przyznała. Ale przywiozłam ze sobą parę ksią\ek. Jeśli nie będę mogła
zasnąć, poczytam. Poza tym ty musisz być zmęczony.
Eduardo pokręcił głową. Kiedy odmówiła propozycji kolejnego drinka, nalał sobie
niewielką porcję whisky, potem usiadł na krześle naprzeciw niej.
Nie ma jeszcze pół do dwunastej. Rzadko kładę się spać przed północą, a często
znacznie pózniej. Mo\e jednak pozwolisz mi się cieszyć twoim towarzystwem jeszcze przez
parÄ™ minut, zanim dopijÄ™ tÄ™ znakomitÄ… whisky?
Coś w tonie jego głosu sprawiło, \e Catherine nie mogłaby odmówić, nawet gdyby
chciała. Niczego nie pragnęła bardziej, ni\ zostać w tym pięknym pomieszczeniu w
towarzystwie kulturalnego, przystojnego mę\czyzny, który w uroczo prosty sposób dał jej do
zrozumienia, \e się mu podoba. Poza tym, pomyślała smutno, zostanie tu tak krótko. A kiedy
wyjedzie z Quinta das Lagoas, mało prawdopodobne, by jeszcze kiedyś spotkała kogoś
podobnego do Eduarda Barroso.
Więc zostaniesz? spytał cicho, wpatrzony w jej zamyśloną twarz. A mo\e krępuje
ciÄ™ przebywanie ze mnÄ… tylko we dwoje?
Nie, wcale. Uśmiechnęła się. Będę szczera: bardzo mi odpowiada twoje
towarzystwo.
Jego uśmiech ją oszołomił.
Cieszę się. Nie obawiaj się. Nie uznam tego, co powiedziałaś, za pozwolenie, by się w
tobie zakochać. Choć nie miałbym nic przeciwko temu. Lekko wzruszył ramionami.
Mówię to tylko dlatego, poniewa\ chcę, \eby wszystko było jasne między nami.
Catherine skinęła głową, uspokojona.
Ja te\. Przyznam więc, \e ten pomysł mi równie\ wydaje się całkiem pociągający. Nie!
uniosła rękę, kiedy mę\czyzna zrobił ruch, jakby chciał się zerwać z krzesła. Mówię
tylko, \e czujÄ™ to, co ty.
Eduardo siedział napięty jak sprę\yna, przyglądając się jej z wyrazem twarzy, od którego
policzki dziewczyny zapłonęły.
Mówisz mi coś takiego i oczekujesz, \e będę utrzymywał dystans? Nie jestem
bezmyślnym smarkaczem, Catherine, ale nie jestem te\ ascetą!
Zauwa\yłam! Poniewa\ jednak jesteś dojrzałym, kulturalnym mę\czyzną, Eduardo
Barroso, z pewnością rozumiesz, \e biorąc pod uwagę, jak krótko tu zostanę, byłoby
szaleństwem anga\ować się głębiej.
Za pózno odparł z mocą. Myślę, \e wiesz o tym bardzo dobrze. Gdy pierwszy raz
wziąłem cię w ramiona, zaraz po twoim przyjezdzie, powstała między nami więz.
Tylko dlatego, \e wyglądałam jak Isabel Cardoso! Oczy Eduarda zalśniły tryumfem.
Não, senhora! Kiedy wyciÄ…gaÅ‚em ciÄ™ z samochodu, miaÅ‚aÅ› szal na wÅ‚osach i ciemne
okulary. Moja reakcja była czysto instynktowna, nie miała nic wspólnego z twoim wyglądem.
Catherine wpatrywała się przez chwilę w jego pełną napięcia twarz.
NaprawdÄ™?
Wątpisz w moje słowa? spytał wyniośle.
Nie, nie.
Wzięła głęboki, dr\ący oddech, czując dziwne wzburzenie.
Eduardo usiadł obok niej, starając się zachować dystans.
Twoje podobieństwo do Isabel było szokiem, de certeza. Kiedy zobaczyłem po raz
pierwszy twoją piękną twarz, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Isabel jednak, pamiętaj,
była od ciebie o pięć lat młodsza, kiedy umarła. Jej twarzy brakowało dojrzałości, którą tak
podziwiam u ciebie. Kiedy poznaję cię lepiej, z ka\dą godziną podobieństwo słabnie.
Delikatnie, dając jej czas się wycofać, ujął jej dłonie w swoje, wpatrując się w nią
intensywnie. Nawet po tak krótkim czasie widzę tylko ciebie, Catherine, a nie biedną Isabel.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]