[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by oddawać się zabawie w giełdę wartościowania, w statystyki i wykresy. Nie
mam też na myśli cierpienia z powodu klęsk narodowych, ani zgryzoty z
małości i nierozwagi rodaków, nawet nie tego poczucia odpowiedzialności,
które każe drobnymi ramionami zasłaniać całą Ojczyznę przed niebezpie-
czeństwem. Myślę o rozkochaniu w polskości.
[Maria Dąbrowska] rozkochana była w krajobrazie Kujaw, Mazowsza,
Podlasia, w historii i języku polskim, które latami pilnie studiuje, a nie naj-
mniej zakochana w żywych ludziach, do czego specjalnej łaski bogów trzeba,
bo łatwiej kochać ludzkość niż sąsiada, a Polskę niż Polaków .
Zwięte słowa, zaiste szczególnej łaski boskiej trzeba, by patrząc na wyczy-
ny i obyczaje rodaków w kraju, a już zwłaszcza za granicą, nie popaść w stan
ciężkiej irytacji. Chociaż, właściwie, dlaczego zwłaszcza za granicą ? Czy
dziewoja ogłaszająca się w rubryce Różne wiedeńskiej popołudniówki Kro-
nen Zeitung tekstem: Hbsche Polin, ho-ho, Tel. ... , jest znacznie gorsza
od wesołej gromadki pań z holu Forum ? Czy młodzieniec, chwalący się na
głos na Vaclavskim Namesti: I właśnie weszła kupa Szwabów, więc ja dyla
to ci pepiczek wywali gały, jak zobaczy, że mu gość uciekł! , jest bardziej od-
rażający niż jego koleś, też chwalący się, ale w rodzinnym mieście: Cofam ci
ja wywrotę, a tu trzask, kurde, wpieprzyłem zadem w cały kontener szkła.
Mówię ci, posypało się... Ale co, patrzę, nikt nie widzi, więc na gaz i tyle mi,
kurde, zrobią ? Czy nasi intelektuele , nadęci, sztywni, z miną besserwisse-
rów kręcący nosem (zadartym) na wszystko w Bułgarii, są mniej antypatycz-
ni u siebie, na Krakowskim Przedmieściu? Pewnie, kiedy ich widzimy za gra-
nicą, irytują nas bardziej, bo w kraju są pożałowania godnym, powiedzmy,
marginesem, tam zaś bądz co bądz reprezentują, i żadna dla nas pociecha
stąd, że w cytowanej Kronen Zeitung na jedną hbsche Polin przypadają
trzy Szwedki bez zahamowań , z pięć tureckich odalisek , nie mówiąc już o
tych licznych temperamentvoll paniach spoza kontynentu. Zbyt długo zbyt
wiele zależało od tego, jaką opinię mamy u cudzoziemców, żebyśmy przestali
być czuli na to, co o nas myślą obcy.
118
Tak, łatwiej kochać Polskę niż Polaków. Rzec by nawet można, że im bar-
dziej się kocha Polskę, tym mniej Polaków, bo, święci pańscy, jak oni jej
szkodzą! Rodacy istotnie mogą przyprawić człowieka o zgryzotę, a już o iryta-
cję w każdym razie.
Tylko że to dotyczy wszystkich rodaków. Nie tylko naszych. Trudno jest
przeskoczyć przez własny cień. Gdzie tam trudno. Niemożliwe. Realnie
rzecz biorąc. Nierealnie natomiast jest to możliwe. Jest to możliwe w niereal-
nym świecie literatury. Dzięki niemu. Ten nierealny, tylko na papierze i w
wyobrazni istniejący świat pozwala nam wyjść z własnej skóry, przeskoczyć
własny cień. Znalezć się w cudzej skórze i cudzym cieniu. I wtedy spostrze-
gamy, że innych też irytują i o zgryzotę przyprawiają właśnie rodacy. %7ładen
Francuz nie wyrażał się z takim dyzgustem o Anglikach jak ich arcywyspiar-
ski krajan, Thackeray. Nie Polak, nie Czech, nie Anglik powiedział o Niem-
cach: Oczywiście, istnieją dobrzy Niemcy i zli Niemcy. Tylko tak się jakoś
składa, że zli Niemcy biorą zawsze górę nad dobrymi . Powiedział to człowiek,
który sam uważał się za reprezentanta Niemiec, mianowicie Tomasz Mann.
Co o Rosjanach pisali Gogol i Szczedrin, Tołstoj i Dostojewski, przypominać
nie trzeba. Najzjadliwszym krytykiem gnomów z Zurychu jest Szwajcar,
Drrenmatt. Nie z Jedynki , ale z powieści Dreisera, Sinclaira Lewisa,
Baldwina wiemy, c o n i e jest wspaniałe w amerykańskiej way of life . I
tak dalej.
A jeśli z literackich napowietrznych grodów zejdziemy na grunt faktów,
historycznych, zródłowo, statystycznie i Bóg wie jak jeszcze poświadczonych,
to też widzimy, że nie kto inny, ale Austriacy doprowadzili do ruiny wielowie-
kową monarchię habsburską, tylko Włosi odpowiadają za chaos i korupcję
Włoch, a żadne z mocarstw europejskich nie narzuciło Niemcom Hitlera.
O narodach znajdujących się w stanie kryzysu można powiedzieć: Ludzie,
co wy robicie z własnym krajem! O narodach w stanie potęgi: Ludzie, co wy
robicie z innymi krajami!
Więc w końcu, jak się zastanowić, to jednak kto wie, czy nie łatwiej kochać
sąsiada niż ludzkość?
119
Kontredans pokoleń
Portret Familii Marii Dernałowicz i Ostatnie lata życia króla Stanisława Au-
gusta Marii %7ływirskiej mimo bardzo istotnych różnic w zakresie tematu (u
Dernałowicz Stanisław August jest tylko jedną z wielu postaci) i sposobie
narracji (Dernałowicz zdradza chwilami talent pierwszorzędnego eseisty, %7ły-
wirska jest dość bezbarwnym referentem zródeł) w moim odczuciu składają
się na całość tak dalece, że przywołując na pamięć jakiś fakt nie potrafię po-
wiedzieć, z której z tych dwóch książek pochodzi. Bo dopiero obie, razem
wzięte, czytane jedna po drugiej, dają portret trzech pokoleń rodziny, rodu
nie, nie szukajmy innych określeń familia przystaje tu najbardziej więc:
familii, która w latach upadku, odrodzenia i znowu upadku Rzeczypospolitej
była centrum elity władzy, by użyć współczesnego określenia.
Trzy pokolenia. Starzy książęta Michał i August Czartoryscy oraz self-
made-man Stanisław Poniatowski, ich szwagier, ojciec króla, ludzie z cha-
rakterem, ale bez zasad, prócz jednej: cel uświęca środki. Przerzucający się z
obozu do obozu, z orientacji do orientacji, zależnie od potrzeby chwili, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]