[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ładnym domku nazywa się Green - powiedział sucho hrabia.
Salrina popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Myślałam, że zna pan nazwiska swoich dzierżawców, a
szczególnie tych, którzy mieszkają tak blisko pana domu.
- Przypuszczam, że moja matka znała ich wszystkich -
rzekł hrabia - ale muszę powiedzieć na swoje
usprawiedliwienie, że przez te kilka lat, kiedy byłem za
granicą, wielu z nich umarło lub przybyli nowi, jak pani
znajoma.
Mówił, jakby się bronił czując, że ona go oskarża o brak
zainteresowania ludzmi. To właśnie Salrina miała na myśli,
choćby dlatego, że nigdy nie zapraszał jej ojca ani żadnego z
sąsiadów na swoje konne wyścigi na przełaj. Nie musiał tego
robić, oczywiście, ale Salrina była pewna, że gdyby jej rodzice
byli na miejscu hrabiego, znaliby wszystkich sąsiadów,
biednych czy bogatych, i służyliby im wszelką pomocą w
miarę swoich możliwości.
Zaskoczyło ją, gdy hrabia rzekł:
- Mam wrażenie, panno Milton, że pani mnie krytykuje.
Nie posądzała go a taką spostrzegawczość. Obróciła się,
by spojrzeć na niego oczami, które wydawały się olbrzymie w
tak drobnej twarzyczce.
Powiedziała zakłopotana:
- Nie wiem, dlaczego pan tak myśli, milordzie.
- Co prawda i ja nie wiem - zauważył hrabia - i tym
bardziej mnie to dziwi.
Rozdział 5
Jechali już jakiś czas, gdy hrabia zauważył:
- Będziemy musieli wymyślić jakąś prawdopodobną
historię wyjaśniającą, dlaczego panna Milton przyjeżdża do
Londynu bez bagażu.
Gdy to mówił, Salrina drgnęła, przypomniawszy sobie, że
w pośpiechu zapomniała o swoich osobistych rzeczach
przytroczonych do siodła Jupitera. Już miała się do tego
przyznać, ale doszła do wniosku, że lepiej nie komplikować
sprawy. Jedna koszula nocna i szczotka do włosów nic nie
znaczą wobec faktu, że obecnie potrzebuje tak wielu innych
rzeczy.
- Tak, masz rację - powiedział lord Charles. - Twoja
siostra wyjechała, więc może powiemy, że panna Milton jest
jej przyjaciółką, którą zaprosiłeś na jej życzenie i która w
podróży straciła swój bagaż.
- Charles, jesteś genialny. Ta historia brzmi bardzo
prawdopodobnie i moja służba nie będzie zdziwiona, że panna
Milton przyjechała z nami.
Salrina nie odzywała się; najlepiej będzie, jeśli rozwiążą
ten problem sami.
Dotarli do Londynu nie pobiwszy żadnego rekordu. Jazda
trwała o pięć minut dłużej, niż wynosił ostatni wynik
hrabiego.
Ponieważ wysłano wcześniej stajennego z wieścią o
przyjezdzie, gdy podjechali pod dom na Berkeley Square,
czerwony chodnik był gotowy do rozwinięcia przed nimi na
bruku, a majordomus w otoczeniu młodszych lokai czekał w
hallu.
- Dobry wieczór, milordzie - powitał go z szacunkiem
Bateson. - Mam nadzieję, że miał pan przyjemną podróż.
- Znośną - odparł hrabia. - Chcę mówić z panią Freeman.
- Tak jest, milordzie. W bibliotece podano szampana i
kanapki z pasztetem, ale może młoda dama wolałaby herbatę?
- Och, marzę o filiżance herbaty!
- A więc herbata, Bateson - polecił hrabia, a służący
pospieszył otworzyć przed nimi drzwi do biblioteki.
Był to bardzo miły pokój, choć nie tak wielki jak
biblioteka w pałacu Fleet. Salrina jednak rozejrzawszy się
doszła do wniosku, że byłoby rozkoszą nie do opisania móc
przejrzeć wszystkie zgromadzone tu książki.
Otworzyły się drzwi i sekretarz hrabiego, pan Stevenson,
wszedł do pokoju.
- Cieszę się, że pan wrócił, milordzie - powiedział
zafrasowany. - Prawdę mówiąc wysłałem rano stajennego, aby
przypomnieć panu, że jego książęca mość liczy na pana i lorda
Charlesa na obiedzie jutro wieczorem. Przyszła wiadomość, że
jest pan oczekiwany, nawet gdyby przebywał pan na wsi.
Hrabia spojrzał na lorda Charlesa i roześmiał się.
- To było chyba jasnowidzenie, Charles, gdy mówiliśmy,
że Książątko nie obejdzie się bez nas,
- Niewątpliwie tak - potwierdził lord Charles.
- Wyślij wiadomość do jego książęcej mości - zwrócił się
hrabia do swego sekretarza - że właśnie wróciliśmy i z
przyjemnością stawimy się w pałacu jutro wieczorem.
Poinformuj go ponadto, że chciałbym mu jutro rano złożyć
uszanowanie.
Pan Stevenson wyszedł, a lord Charles spytał:
- Czy zamierzasz go poinformować, że szykują się, aby
go zamordować z zimną krwią?
- Nie, oczywiście, że nie - ostro zaprotestował hrabia. -
Najprawdopodobniej bardzo by się zdenerwował i odwołał
przyjęcie. A w rezultacie morderca spróbowałby dokonać
dzieła innym razem. Nie, będę starał się zaskarbić sobie łaski
jego książęcej mości, poproszę o pozwolenie przyprowadzenia
panny Milton jako dodatkowego gościa, i porozmawiam z
generałem Jak - mu - tam, który odpowiada za bezpieczeństwo
księcia.
- Nie miałbym zaufania do niego, może położyć całą
sprawę - zaoponował lord. Charles.
- Ani ja - zgodził się hrabia - i dlatego sądzę, że
powinniśmy we dwójkę ułożyć nasz własny plan oraz
zapewnić sobie pomoc jednego czy dwóch bardziej godnych
zaufania adiutantów, włączając ich do naszego spisku.
- A ponieważ nic nie cieszy cię bardziej niż
komenderowanie nami, zwykłymi śmiertelnikami - zauważył
złośliwie lord Charles - zostawiam wszystko w twoich
zdolnych rękach.
- Zupełnie słusznie - brzmiała odpowiedz hrabiego. Znów
otworzyły się drzwi i weszła kobieta w średnim wieku, ubrana
w czarną, szeleszczącą jedwabną suknię ze srebrnym
łańcuchem, zwisającym przy pasku, symbolem jej stanowiska
gospodyni. Dygnęła przed hrabią, mówiąc:
- Pan mnie wzywał, milordzie.
- Tak, w istocie - powiedział hrabia. - Lord Charles i ja
przywiezliśmy ze wsi przyjaciółkę lady Karoliny, mojej
siostry. Przyjechała z Irlandii, żeby uczestniczyć w
uroczystym obiedzie w pałacu Carlton jutro wieczorem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]