[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Daj spokój, chyba jest ślepy, to modliszka - Ŝachnął się Blake. - Podejrzewam, Ŝe gra
w jakąś mocno nieczystą grę. Niewykluczone, Ŝe wkrótce przeczytamy o tym w prasie.
Jordan jeszcze kiedyś gorzko zapłacze nad swoją głupotą. - Widząc markotną minę Libby,
zapytał: - Potrafisz dochować tajemnicy?
Podniosła głowę i spojrzała na niego pytająco.
- Tak, a dlaczego pytasz?
- Ale na pewno?
- Oczywiście, szefie.
- To posłuchaj, ci dwaj policjanci, którzy zatrzymali Merrilla za jazdę pod wpływem
alkoholu, robili teŜ swego czasu inspekcję w budynku przy ulicy Victorii. Chodzi o handel
narkotykami... Powiem ci tyle, Ŝe nie wiem, czy sam Merrill, ale z pewnością nasz uroczy
burmistrz, który, jak wiesz, jest jego siostrzeńcem, a takŜe panna Merrill siedzą w tym po
same uszy.
Libby gwizdnęła cicho.
- To jest coś... - Pokiwała z zadumą głową. - Ale skoro oni są ze sobą tak blisko, to
Jordan teŜ moŜe mieć z tym coś wspólnego...
- Nie sądzę, chód poniekąd jest w to zamieszany. Kto wie, co szykuje mu wybranka
jego serca. - Blake uśmiechnął się sarkastycznie.
- MoŜe naleŜy go ostrzec? Panie Kemp, niech go pan uprzedzi!
- Nie rozmawiamy ze sobą od jakiegoś czasu.
- Jak to? Przyjaźnicie się przecieŜ!
- JuŜ nie. Ma do mnie Ŝal, Ŝe źle potraktowałem pannę Merrill i Ŝe stanąłem po
niewłaściwej stronie. Jego zdaniem...
- Bardzo mi przykro. Z mojego powodu ma pan jeszcze kłopoty.
- Nie Ŝartuj, zrobiłem, jak uwaŜałem za słuszne i nie ma w tym twojej winy. Nic się
nie martw, za kilka tygodni sprawa ucichnie, tak to zwykle bywa.
- No, nie wiem... - wymamrotała cicho Libby. Nie podobało się jej to wszystko: ani te
niesnaski, ani fakt, Ŝe Jordan przyjaźnił się z Julie. PrzeraŜało ją, Ŝe moŜe być zamieszany w
aferę narkotykową.
Na lunch postanowiła wyskoczyć do knajpki połoŜonej dwie przecznice dalej. Jakoś
nie chciało jej się nigdzie jechać samochodem. Gdy tylko weszła do środka, usłyszała znajo-
my głos:
- Zobacz, to ta sekretareczka z biura Kempa - mówiła Julie, nachylając się do Jordana.
- WciąŜ rozpowiadasz te kłamstwa na mój temat? - zapytała, szczerząc się do Libby.
Libby udała głuchą, co kosztowało ją jednak więcej wysiłku niŜ tydzień wytęŜonej
pracy w kamieniołomach.
Jordan zrobił głupią minę.
Libby ostentacyjnie odwróciła się do nich tyłem i podeszła do znajomej, która
siedziała przy jednym ze stolików.
- Jak śmiesz odwracać się do mnie plecami, ty mała jędzo! - zawołała za nią Julie. -
Naopowiadałaś Jordanowi kłamstw na mój temat, Ŝeby mu się przypodobać i co, myślisz, Ŝe
ujdzie ci to na sucho?
Libby poczuła skurcz w gardle. Nie wiedziała, jak powinna postąpić w tej sytuacji.
Nie, nie bała się Julie, ale zdawała sobie sprawę, Ŝe panna Merrill moŜe nieźle namieszać w
jej Ŝyciu, a i tak miała juŜ dość problemów z Janet.
- Jordan opowiedział mi parę pikantnych szczegółów na twój temat, nieźle się
ubawiłam, wiesz? MoŜesz juŜ dać sobie spokój z tymi telefonami do niego, niby to po jakieś
porady. Nawet nie potrafiłaś powiedzieć wprost, o co ci chodzi. Chciałaś, Ŝeby cię przeleciał,
co? Ale on i tak z pewnością nie zniŜyłby się do twojego poziomu. Nie wziąłby się za takie
niedomyte, zaniedbane coś jak ty.
Libby wyprostowała się i zdając sobie sprawę, Ŝe wszyscy ich słuchają, odwróciła się i
powiedziała chłodno:
- Jordan jest jedynie naszym sąsiadem, panno Merrill i nic poza tym. Niepotrzebnie
więc dręczy tak panią zazdrość o niego. Nie jestem nim zainteresowana. Czy teraz będzie juŜ
pani spokojniejsza?
- Cieszę się, Ŝe twój ptasi móŜdŜek zaczął wreszcie pracować i zrozumiałaś, Ŝe to dla
ciebie za wysokie progi. Taki męŜczyzna jak on nawet by się za tobą nie obejrzał - powie-
działa, śmiejąc się Julie.
- Jesteś tego pewna? - odezwał się Harley Fowler, rzucając pannie Merrill ostre
spojrzenie. - Nie widzisz tego, Ŝe w porównaniu z tobą Libby zachowuje się jak dama? Nie
prezentuj nam tu swoich manier, bo nikt nie ma ochoty wysłuchiwać tych głupot.
Julie zatkało.
- Masz rację, Harley, nawet bym na nią nie splunął - mruknął Judd.
- Czemu nie? - zarechotał jakiś głos w głębi sali. - A moŜe się umówimy, ślicznotko,
na szybki numerek?
- Kto śmie tak się do mnie zwracać? - syknęła Julie.
- Lepiej juŜ chodźmy, Julie. - Jordan pociągnął ją za rękę.
- Ale ja jestem głodna i przyszłam tu na lunch - warknęła, wyrywając dłoń z jego
uścisku.
Mimo to po chwili opuścili salę. Jordan nawet nie spojrzał na Libby. Jego twarz była
biała jak kreda, a usta miał mocno zaciśnięte.
Gdy wyszli, rozległy się huczne brawa i głośne okrzyki. Julie wróciła więc na chwilę i
krzyknęła:
- Odchrzańcie się!
Pomieszczenie wypełnił gromki śmiech i gwizdy.
- AleŜ ona jest beznadziejna - powiedziała dziewczyna stojąca za barem. - Podziwiam
cię, Libby, zachowałaś się naprawdę z klasą, jak na damę przystało. Nie wiem, co bym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \