[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ojcostwo. Tego kiedyś od niego chciała. A te kilka dni koszmarnej
niepewności zmusiły ją do przyjęcia do wiadomości faktu, że dla niej
istnieje tylko jeden mężczyzna, który leży za tymi drzwiami, żywy i
na tyle zdrowy, by móc budować z nią przyszłość.
Nie musiała nawet otwierać przed nim serca. Wystarczyło tylko,
by weszła i powiedziała, że postanowiła wyjść za niego.
Znowu wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi.
137
Anula
ous
l
a
and
c
s
Oczekiwanie na przyjście Nicole wyostrzyło wszystkie zmysły
Quina. Dzwięk otwierania drzwi brzmiał w jego uszach jak brzęk
cymbałów.
Jego kobieta...
Wiedział to wtedy. Wiedział to teraz. Pozwolił jej odejść pięć lat
temu, ale nie zdołał wyrzucić jej z pamięci ani zastąpić jej inną
kobietą, przy nikim nie miał wrażenia, że żyje pełnią życia. Pragnął
jej. Potrzebował. Musiał ją mieć.
- Cześć! -powiedział, starając się, by brzmiało to normalnie, i
uśmiechem przywitał jej powrót do jego życia.
- Cześć! - powtórzyła, uśmiechając się blado i nieśmiało, jak
gdyby czuła się niezręcznie w tej sytuacji. - Cieszę się, że do nas
wróciłeś - dorzuciła, a w jej oczach wyraznie widać było ulgę, że
odzyskiwał zdrowie.
Do nas. Nie do mnie.
- Cieszę się, że wyglądasz tak... dobrze. Proszę, posiedzisz ze
mną trochę?
- Chcę z tobą porozmawiać - oznajmiła ze zdecydowaniem i
podeszła, by usiąść na krześle przy jego łóżku.
Owionął go aromat perfum. Quin zaciągnął się tym cudownie
egzotycznym zapachem - słodką wonią nadziei. Z pewnością żadna
kobieta nie perfumowałaby się dla mężczyzny, który jej nie obchodził,
ale pilnował się, by nie wyciągać pochopnych wniosków. Szukając
bezpiecznego tematu, uśmiechnął się żartobliwie i powiedział:
138
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Ten niebieski motyl dotrzymywał mi towarzystwa. Podziękuj
za niego Zoe.
- Obiecałam, że zabiorę ją ze sobą po południu, więc możesz
sam jej podziękować. Będzie zadowolona. Muszę jednak najpierw
porozmawiać z tobą, wyjaśnić parę spraw.
Ogarnęło go napięcie. Był przekonany, że miała zamiar odrzucić
miano jego narzeczonej.
- Nie miałam racji, traktując cię tak bezwzględnie - wypaliła. -
Wykorzystując twoje pożądanie, żeby skłonić cię do spłacenia
długów, które nie miały z tobą nic wspólnego.
- Zraniłem cię swoją obsesją na punkcie pieniędzy, które ukradł
mój ojciec - odpowiedział cicho. - Myślisz, że tego nie rozumiem?
- Miałeś powody, żeby tak postępować - zaprzeczyła.
- Poświęciłem nas z powodu urazu z lat chłopięcych.
- Twoja matka skłaniała cię do tego.
- Ja też. Moja duma. W końcu okazało się, jak mało to było
warte. - Skrzywił się ze smutkiem. - Nie wiem, czy potrafisz mi to
wybaczyć...
- Mogę. I wybaczę - zapewniła go stanowczo, potem zawahała
się. Na jej twarzy pojawił się błagalny wyraz. - Jeśli możesz
wybaczyć mi, że zagarnęłam Zoe dla siebie.
- To moja wina, bo nie dzieliłem się wszystkim z tobą.
- Nie. Postąpiłam zle. To było podłe, złośliwe i mściwe. I
bardzo... bardzo mi przykro. - Potrząsnęła z przygnębieniem głową. -
Zwróciłeś swojej matce jej życie. Zwróciłeś mojej matce jej życie. A
139
Anula
ous
l
a
and
c
s
ja tylko potępiałam cię za to, że nie... że nie... - Azy cisnęły się jej do
oczu i szybko ukryła to, spoglądając na mocno zaciśnięte dłonie,
spoczywające na kolanach.
- Nie doceniałem wystarczająco tego, co nas łączyło - zakończył
za nią. - A powinienem - dorzucił z powagą.
- Nie chcę o tym mówić - wykrztusiła, potem zaczerpnęła tchu i
uniosła głowę; wilgotne oczy rzuciły mu buntownicze spojrzenie. - To
był inny czas, inne miejsce. A teraz jest teraz. Powiedziałeś w piątek,
że chcesz, abym została twoją żoną.
Płuca odmówiły mu posłuszeństwa. Czuł ból w piersiach.
Słyszał bicie swego serca.
- Chcę.
- Dobrze. Postanowiłam wyjść za ciebie. Zoe powinna mieć ojca
i ja - przełknęła z trudem ślinę - też chcę być z tobą.
Ogarnęła go ulga, łagodząc ból, wywołany napięciem.
Uśmiechnął się.
- Należymy do siebie, Nicole.
- Tak - potwierdziła. Ale nie odpowiedziała mu uśmiechem, w
jej oczach nie było radości.
Poczuł ciężar na piersi. Wybaczenie jego zaniedbań nie
gwarantowało odzyskania tego, co ich kiedyś łączyło.
- Co się stało z albumami Zoe? - spytał, przypomniawszy sobie
nagle, że były w samochodzie.
- Nie zostały uszkodzone - zapewniła go szybko. - Policjanci
znalezli je i oddali mojej mamie.
140
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Dzięki Bogu, że nie przepadły - mruknął i zamknął oczy, gdyż
zalała go fala zmęczenia.
- Quin?
Słysząc nutę niepokoju w jej drżącym głosie, stwierdził, że nadal
jej na nim zależy i że może na tym uczuciu budować.
- Dobrze się czujesz? Wezwać lekarza?
- Nie. Poczułem się trochę słabo. Przejdzie mi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]