[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomieszczenia przy izbie przyjęć, gdzie przygotowano łóżka dla ofiar wypadku.
Przy telefonie stał Piers Conlan, wydając prawdopodobnie jakieś
dyspozycje oddziałowi ortopedii.
- No to wracamy do pracy - rzucił Matt.
- I to teraz, kiedy myślałam, że wypiję parę łyków twojej cudownej kawy
- mruknęła Iona.
- Skończyliście już z waszym pacjentem? - Bet Lucas podeszła do nich z
ponurą miną. - Wiozą rannych z wypadku. Trzech ciężko, z podejrzeniem
skomplikowanych złamań i urazu kręgosłupa, czterech z mniejszymi
43
R S
obrażeniami. Będą tu za trzy minuty. Sala operacyjna i intensywna terapia
czekają.
Zaledwie skończyła, dzwięk syreny alarmowej ucichł. Karetka zatrzymała
się przy wejściu. Automatyczne drzwi otworzyły się i dwóch sanitariuszy
wbiegło z rannym mężczyzną na noszach.
Piers szedł obok nich, słuchając szczegółów dotyczących stanu rannego.
Spojrzał na Ionę.
- Zajmiesz się nim - powiedział. - Matt i ja bierzemy pozostałych. To
Kevin McArthur, lat trzydzieści pięć, ciśnienie osiemdziesiąt pięć na
czterdzieści i spada, tętno sto dwadzieścia pięć. Podejrzenie urazu kręgosłupa,
obrażenia twarzy.
Iona przez parę sekund wpatrywała się w Piersa, nie wierząc własnym
uszom.
- Jak... jak on się nazywa? - wykrztusiła.
- Kevin McArthur. Znasz go?
- Tak, tak, znam - mruknęła.
- No to co? W czym problem? - W jego głosie pobrzmiewało lekkie
zniecierpliwienie.
- Nie, nie ma problemu - jąkała się. - Tylko że...
- A więc będzie się czuł swobodniej - zażartował Piers i zniknął w izbie
przyjęć.
Iona zagryzła wargi. Czy zrozumieją, jeśli powie, że nie chce się
zajmować akurat tym pacjentem? Obejrzała się, ale na widok licznych rannych
zrozumiała, że nie byłoby łatwo zmienić polecenie Piersa.
Poszła za sanitariuszem jak robot, ale nogi się pod nią uginały, a w głowie
jej szumiało. Już to, że Kevin został tak ciężko ranny, jest wystarczająco
przygnębiające. Ale fakt, że to właśnie ona ma się nim zajmować, przerażał ją. I
jak on się poczuje, gdy zobaczy pochyloną nad sobą twarz byłej narzeczonej?
44
R S
- W porządku, chłopcy - zwróciła się do sanitariuszy. - Połóżcie go na
łóżku, bardzo ostrożnie, może mieć uraz kręgosłupa. Raz, dwa, trzy, teraz!
Trzeba zbadać grupę krwi. I nie odłączajcie kroplówki.
Kevin leżał bez ruchu, na szyi miał kołnierz ortopedyczny. Otwarte oczy
wyrażały ból, twarz mu poszarzała.
Iona za wszelką cenę chciała ukryć zdenerwowanie. Zaczerpnęła tchu i
pochyliła się nad nim.
- Cześć, Kevin - powiedziała, starając się, by nie drżał jej głos. - To ja,
Iona. Co za zbieg okoliczności!
Pewnie jestem ostatnią osobą, którą spodziewałeś się tu spotkać...
Leżał nieporuszony, ale w jego wzroku pojawiło się zdumienie.
- Iona? To ty? - Próbował się uśmiechnąć. - Fajne spotkanie w takim
miejscu! Trochę inne niż ostatnio...
- Tak mi przykro. - Dotknęła lekko jego policzka. - Tak bardzo mi
przykro z powodu tego wypadku. Wolałabym, żebyśmy się spotkali w
przyjemniejszych okolicznościach. Obawiam się, że będziesz się musiał pogo-
dzić z moją obecnością...
- Chyba nie mam wyboru, prawda?
- Raczej nie. A teraz pozwól, że cię zbadam. Poświeciła małą latarką w
jego zrenice, by sprawdzić reakcję, po czym przyłożyła słuchawkę do piersi. Nie
czas teraz na emocje, pomyślała. Trzeba działać spokojnie, bez nerwów.
- Ułożymy cię wygodnie, zrobimy zdjęcia i zaaplikujemy środki
przeciwbólowe. - Zwróciła się w kierunku Jan i wyraznie zdenerwowanej Lucy.
- Podamy środek przeciwbólowy dożylnie - wyjaśniła. - Prześwietlenie
kręgosłupa, szyi, nóg i stóp. Niech ktoś przywiezie przenośny aparat.
Stopniowo odzyskiwała samokontrolę i spokój. Myślała już tylko o tym,
co należy zrobić. Przebiegła palcami po łuku jego stopy.
- Czujesz to, Kevin, i to? - pytała.
- Chyba tak - Stęknął. - Cholernie bolą mnie plecy.
45
R S
- Podamy mu pięć miligramów diamorfiny - powiedziała. - To powinno
pomóc. - Zniżyła głos. - Zmniejszona reakcja - zwróciła się do Jan. - Mogą być
ubytki neurologiczne.
- Jak to się stało, Kevin? - Pochyliła się nad rannym.
- Ty prowadziłeś?
- Nie, jechaliśmy na spotkanie w Liverpoolu. Pamiętam tylko pędzącą z
naprzeciwka prosto na nas ciężarówkę, nic więcej. - Nie mógł poruszyć głową.
Wpatrywał się w sufit. - Bardzo za tobą tęskniłem, Iono, wiesz - szepnął. - Czy
sądzisz, że mogłabyś kiedyś do mnie wrócić?
Iona powoli potrząsnęła głową.
- Przykro mi, Kevin - powiedziała łagodnie - ale nie ma powrotu. Sam
wiesz, że nic by z tego nie wyszło.
- Nie dałaś nam szansy - westchnął. - Po prostu odeszłaś. Czasem żałuję,
że w ogóle cię poznałem. Czy ty chociaż zdajesz sobie sprawę, jak bardzo mnie
zraniłaś?
- Mówił coraz ciszej i z widocznym trudem.
- Wiem, że cię zraniłam, Kevin, ale tak było najlepiej dla nas obojga.
Jeszcze mi kiedyś za to podziękujesz.
Zakłopotana tą rozmową z ulgą spojrzała na Lucy, która wtoczyła do sali
przenośny aparat rentgenowski. Towarzyszył jej radiolog.
- Zrobimy ci teraz zdjęcia - poinformowała Kevina - i zobaczymy, co
trzeba zrobić. Jak ciśnienie, Jan?
- Lepsze, osiemdziesiąt pięć na pięćdziesiąt. Tętno sto osiemnaście.
- Dobrze. Zaraz obejrzę te zdjęcia.
Wyszła na korytarz, oparła się o ścianę i przymknęła oczy. To jeden z
najcięższych momentów, jakie jej się zdarzyły w tym szpitalu.
- Coś się stało? - Matt stanął przy niej zaniepokojony. - Wyglądasz,
jakbyś to ty była w szoku.
46
R S
- Nic mi nie jest. Spotkało mnie coś, na co nie byłam przygotowana. -
Uśmiechnęła się niepewnie. - Wytrąciło mnie to z równowagi, nie mogę jasno
myśleć.
- Intrygujesz mnie. Może opowiesz mi o tym pózniej.
- Może... - westchnęła. - Muszę wracać, obejrzeć zdjęcia pacjenta.
- Złamanie w kręgosłupie lędzwiowym, w odcinku L2 - powiedział
radiolog, gdy wróciła.
- Poproszę doktora Donaldsona, żeby na niego spojrzał. Potrzebny jest
neurochirurg, może trzeba będzie operować. Coś jeszcze?
- Nic nie widzę ani w odcinku szyjnym, ani piersiowym. Wygląda na to, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • antman.opx.pl
  • img
    \