[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szczegół po szczególe. Z podziwem obserwowałem powstawanie czytelnego rysunku,
nanoszonego lekką, pewną ręką na delikatnej serwetce. To był dokładnie ten facet.
Co ona jeszcze potrafi? - rozpłynąłem się w niemym zachwycie.
- Zrobię szybko odbitki - powiedziała chowając zarysowaną serwetkę i coś
wyjmując jednocześnie: - Tu masz wisiorek od Igora. Jest do zwrotu po
wykorzystaniu, bo to pamiątka rodzinna. Prosił te\ o przekazanie taśmy z nagraniem
legendy w jego wykonaniu. Przeprasza, \e nie mo\e osobiście, ale w sezonie jest
ciągle w drodze.
***
Z Marózka przedzwoniłem do policjanta prowadzącego sprawę napadu na
Karola. Przyjechał niezwłocznie. Ucieszył się na widok portretu pamięciowego
kostropatego kierowcy.
- Ksywa Podsołtys albo Kostropaty ! - powiedział podekscytowany i wyjął
policyjny album z fotografiami. - Widzi pan? To ten! Pasuje, jak ulał! - popatrzył na
mnie z podziwem i dodał: - Ma pan wyjątkowy talent do rysunku!
Uśmiechnąłem się skromnie:
- Dziękuję.
- Teraz szybko wyłuskamy całą trójkę.
- semkę!
Policjant zbystrzał:
- semkę?
Opowiedziałem policjantowi, co poprzedniego dnia widziałem w zajezdzie.
Podzieliłem się swoimi uwagami. Opisałem twarz łysego.
- Pasuje do kilku - zmartwił się. - Jakoś dojdziemy po Podsołtysie ... A mo\e
pan rozpozna na zdjęciach?
Zobaczyłem wiele zupełnie obcych i znanych mi przelotnie twarzy. Fotografii
łysego z zajazdu nie było.
- To pewnie jakaś nowa figura - doszedł do wniosku policjant.
- Mo\liwe - przyznałem. - Ale machnąłem sobie, dla wprawy, jego portret
pamięciowy.
Podałem osłupiałemu funkcjonariuszowi odbitkę rysunku Kamy.
Ucieszył się. Spojrzał uwa\nie na rysunek.
- Niemo\liwe!
- A jednak! - rzuciłem dyplomatycznie, bo uznałem, \e w tym momencie
muszę powiedzieć coś zgrabnego.
Policjant spojrzał na mnie:
- Ksywa Glaca albo Smrodzik . Będą problemy. Podsołtys nie sypnie, bo
to jest Glaca spod Pisza. Po nim nie dojdziemy. Trzeba będzie inaczej, sposobem.
Ten facet, jeszcze jako niski w hierarchii Smrodzik , występował wielokrotnie w roli
podejrzanego w sprawach o narkotyki. Chocia\ zawsze się wykręcił, wypadł z
interesu jako trefny i po jakimś czasie zniknął bez śladu. Pózniej podobno padł w
porachunkach gdzieś na południu kraju. Ciała nie odnaleziono. Parę miesięcy temu w
Opolu wypłynął średni w hierarchii Glaca . Wcześniej wykręcił się na czysto z roli
podejrzanego w kilku sprawach. Nie był karany. Dotarł tam kiedyś z regionu
warmińsko-mazurskiego jako trefny odrzutek. Zaraz po wypłynięciu Glaca został w
środowisku rozpoznany jako trefny Smrodzik i zdegradowany do szeregowego.
Natychmiast zniknął, podobno z wartościowymi fantami wysokiego w hierarchii
Balona , niebezpiecznego mistyfikatora o wielu wcieleniach. Ostatnio ten Balon
wcielił się podobno w niezaradnego, niepozornego Czecha, kręcącego się po Polsce.
Parę dni temu dało się słyszeć, \e Glaca ma coś do załatwienia w swoim starym
regionie lub chce się po prostu przyczaić. Jego pojawienie się w Bartą\ku oznaczało,
\e wkrótce na Warmię i Mazury ściągną ludzie Balona . Sam Balon , zdaniem
policjanta, powinien ju\ tu być.
- Zobaczę, co da się zrobić - powiedział policjant i odjechał.
***
Och, Karol! - pomyślałem o Czechu. Robisz mnie w balona? No, to
poczekaj!
Po rozmowie z policjantem zrozumiałem, dlaczego przepłoszony Czech nie
wspomniał w zeznaniach o niczym, co mogłoby naprowadzić na trop napastników i
na cokolwiek poza faktem, \e napad na niego miał miejsce. Zrezygnował te\ ze
zło\enia skargi w swojej ambasadzie.
Nie chciał się zdemaskować - zaświtało mi w głowie.
Do całości nie pasowało śledzenie mnie w Marózku i na szosie. Z tego
powodu nie wspomniałem policjantowi, \e znam Balona i jeszcze dziś z nim się
spotkam na ciąg dalszy rozmowy. Zapowiadało się ciekawie! Nasze poprzednie
spotkanie w zajezdzie na piętrze, gdy na parterze biesiadował Glaca z całą resztą,
dało się dopasować. Balon mógł przecie\ pojawić się w Bartą\ku za Glacą , \eby
sprawdzić, z kim się kontaktuje. Mógł to zrobić tylko wchodząc na piętro. Wszedł
więc jak ka\dy normalny klient. Tam zobaczył mnie, ju\ znajomego, no to się
przysiadł i porozmawialiśmy. Gdyby mnie tam nie było, te\ by został, \eby nie
zwracać na siebie uwagi schodzeniem zaraz po wejściu.
No tak! Ale dlaczego mnie śledził? - zastanowiłem się.
Nie miałem czasu na długie rozwa\ania nad Balonem , bo przespałem
pierwszą połowę dnia, który bezlitośnie zmierzał ku zachodowi słońca. Pośpiesznie
zadzwoniłem do Pawła.
- Mam drugi wisiorek, ten od Igora! - zameldowałem ucieszony.
- Od jakiego znowu Igora? - zdziwił się.
Informacje drugorzędne zachowywałem dla siebie, \eby nie zaśmiecać
pamięci Pawła. Nie był więc, z mojej winy, doinformowany.
- Właściciela wisiorka! - zdobyłem się na cierpliwość. - Jego \ona Iga jest
przyjaciółką Kamy, o której ci ju\ mówiłem. Kama...
- Szefie! Ten trójkąt to ich prywatna sprawa. Zostawmy! Wa\ny jest wisiorek i
co w nim siedzi.
- Jaki trójkąt?
- A co? Czworokąt? - za\artował Paweł. - Oj, szefie!
- Proponuję wspólne otwarcie wisiorka dziś wieczorem u mnie. Aha! Mam te\
taśmę z nagraniem innej wersji językowej legendy dziadka Wiewiórki seniora. W
wykonaniu Igora...
- Znowu Igor?
- Ten sam, co na początku!
- No to dzisiaj odsłuchamy! Pa!
- Pa!? - odpowiedziałem zaskoczony tym pa! .
Dopiero teraz zauwa\yłem, \e jestem obserwowany przez przechodzącą obok
znajomą rodzinkę dwa plus mieszane dwa . Wyszczerzyłem w uśmiechu uzębienie.
- Co słychać? - zakrzyknąłem.
- Dzieciaki chciały się nacieszyć pana widokiem - odkrzyknęła głowa rodziny.
- Dlatego tak się przyglądają!
- Mo\emy przybić z panem piątkę, jak wczoraj tamte dzieci? - zapytała Kasia.
- Oczywiście!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]