[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawieszone kilka sprytnych zaklęć. Może któreś z nich mnie ocali, jeśli sytuacja
rozwinie się niepomyślnie. A może nie.
Przekręciłem klucz i szarpnąłem drzwi.
Merle! pisnęła i zobaczyłem, że to Coral. Stała przy moim łóżku, gdzie
spoczywała jej rzekoma siostra, ty iga. Szybko schowała rękę za plecami. Ty. . .
no. . . zaskoczyłeś mnie.
I vice versa odpowiedziałem, na co szczęśliwie jest odpowiedni zwrot
w thari. Co tu robisz?
Wróciłam zawiadomić cię, że znalazłam ojca i opowiedziałam uspokajają-
cą historię o Galerii Luster. Tak jak radziłeś. Czy w ogóle jest tutaj takie miejsce?
Jest. Ale nie piszą o nim w przewodnikach. Pojawia się i znika. Czyli ojciec
już się nie martwi?
Nie. Ale nie wie, co się dzieje z Naydą.
Sytuacja się komplikuje.
Tak.
Czerwieniła się i unikała mojego wzroku. I chyba zdawała sobie sprawę, że
dostrzegam jej zakłopotanie.
Powiedziałam, że może Nayda zwiedza pałac, jak ja mówiła dalej.
I że jej poszukam.
Mhm. . .
Zerknąłem na Naydę. Coral podeszła do mnie natychmiast, położyła mi dłoń
na ramieniu i przyciągnęła do siebie.
Myślałam, że byłeś śpiący.
Owszem, byłem. I spałem. A w tej chwili załatwiałem pewne sprawy.
Nie rozumiem.
Strumienie czasu wyjaśniłem. Oszczędzałem. Jestem wypoczęty.
Fascynujące szepnęła, muskając wargami moje usta. Cieszę się, że
wypocząłeś.
Coral rzekłem, przytulając ją lekko. Nie musisz mnie okłamywać.
Wiesz, że kiedy wychodziłaś, byłem wykończony. Musiałaś wierzyć, że będę spał
jak kamień, jeśli wrócisz tak prędko.
Chwyciłem ją za przegub i wyciągnąłem do przodu chowaną za plecami rę-
kę. Coral była zadziwiająco silna. Nie próbowałem nawet przemocą otwierać jej
dłoni, gdyż między palcami widziałem dobrze, co w niej trzyma. To była jedna
z metalowych kul, jakich używa Mandor, by rzucać improwizowane zaklęcia.
119
Coral nie cofnęła się.
Wytłumaczę ci powiedziała, wreszcie patrząc mi w oczy.
Bardzo proszę. Szczerze mówiąc wolałbym, żebyś wcześniej podjęła tę
decyzję.
Może to prawda, co słyszałeś: że umarła, a w jej ciele zamieszkał demon
zaczęła. Ale ostatnio była dla mnie dobra. W końcu stała się siostrą, jakiej
zawsze pragnęłam. A potem sprowadziłeś mnie tutaj i zobaczyłam ją w takim
stanie. . . I nie wiedziałam, co chcesz z nią zrobić. . .
Pamiętaj, Coral, że nigdy bym jej nie skrzywdził przerwałem. Mam
wobec niej dług wdzięczności za dawne przysługi. Kiedy byłem młody i naiwny,
na Cieniu-Ziemi, kilka razy prawdopodobnie ocaliła mi życie. Z mojej strony nie
musi się niczego obawiać.
Przekrzywiła głowę i zmrużyła oko.
Skąd miałam to wiedzieć? Wróciłam w nadziei, że dostanę się do środka,
że będziesz spał głęboko, że potrafię przełamać czar, a przynajmniej unieść go
jakoś i z nią porozmawiać. Chciałam się przekonać, czy jest moją siostrą. . . czy
może czymś innym.
Chciałem uścisnąć jej ramię i wtedy uświadomiłem sobie, że w lewej dłoni
nadal ściskam Klejnot Wszechmocy. Zrealizowałem zamiar prawą ręką.
Rozumiem zapewniłem ją. Fatalnie się zachowałem, pokazując ci
nieprzytomną siostrę i nie podając żadnych szczegółów. Mogę tylko przeprosić,
tłumacząc się przemęczeniem. Gwarantuję ci, że Nayda nie czuje bólu. Ale w tej
chwili wolałbym raczej nie majstrować przy zaklęciu. Nie ja je rzuciłem. . .
Nayda jęknęła cicho. Obserwowałem ją przez kilka sekund, ale nic więcej się
nie zdarzyło.
Chwyciłaś tę kulę w powietrzu? spytałem. Nie widziałem jej ostatnio.
Coral pokręciła głową.
Leżała jej na piersi. Nayda zasłaniała ją ręką.
Skąd ci przyszło do głowy, żeby tam szukać?
Jej pozycja wydała mi się nienaturalna. To wszystko. Masz.
Wręczyła mi kulę. Wziąłem ją i zważyłem w prawej dłoni. Nie miałem poję-
cia, jak one działają. Metalowe kule były dla Mandora tym, czym dla mnie Fra-
kir elementem wyjątkowej, osobistej magii, wykutym z jego podświadomości
w sercu Logrusu.
Odłożysz ją na miejsce? zapytała Coral.
Nie odparłem. Mówiłem ci już, że to nie moje zaklęcie. Nie wiem,
jak funkcjonuje, i nie chciałbym się nim bawić.
Merlin. . . ? Szept. . . To Nayda, wciąż z zamkniętymi oczami.
Porozmawiajmy lepiej w tamtym pokoju zaproponowałem Coral.
Ale najpierw rzucę na nią własny czar. To tylko środek nasenny. . .
120
Powietrze za Coral roziskrzyło się i zawirowało. Po moim wzroku musiała
poznać, że dzieje się coś niezwykłego, gdyż obejrzała się i. . .
Merle! Co to jest?
Cofnęła się do mnie, gdy w powietrzu nabrał kształtów złocisty łuk.
Ghost? rzuciłem.
To ja nadeszła odpowiedz. Jasry nie było w miejscu, gdzie ją zosta-
wiłem. Ale sprowadziłem twojego brata.
Pojawił się Mandor, wciąż ubrany głównie na czarno, z masą srebrzystobia-
łych włosów. Spojrzał na Coral i Naydę, potem na mnie, zaczął się uśmiechać,
ruszył przed siebie. Nagle przesunął wzrok i stanął. Wytrzeszczył oczy. Jeszcze
nigdy nie widziałem lęku na jego twarzy.
Krwawe Oko Chaosu! wykrzyknął, gestem przywołując osłonę. Jak
je zdobyłeś?
Cofnął się o krok. Auk zwinął się natychmiast w kaligrafowaną, ozdobną literę
O . Ghost przesunął się wokół pokoju i zawisł obok mnie.
Nayda usiadła nagle na łóżku i rozejrzała się niespokojnie.
Merlinie! krzyknęła. Nic ci się nie stało?
Jak dotąd nie zapewniłem. Nie martw się. Spokojnie. Wszystko w po-
rządku.
Kto majstrował przy moim zaklęciu? zapytał Mandor. Nayda spuściła
nogi na podłogę. Coral zadrżała.
Właściwie to był przypadek wyjaśniłem.
Otworzyłem prawą dłoń. Metalowa kula wzleciała natychmiast i pomknęła do
niego. O włos minęła Coral, która uniosła ręce w pozycji obronnej, klasycznej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]